Znają tu każdy szczegół

Mira Fiutak

publikacja 05.02.2009 10:39

Temat konkursu brzmiał „Rudy – miejsce obdarowane”. Jego uczestnicy odwiedzili opactwo cysterskie, opowiadali o swojej fascynacji fotografowaniem i odkrywaniu tego miejsca.

Znają tu każdy szczegół Foto: Julia Adamczyk

Wyremontowane piwnice opactwa otwarte są dla gości. Nad głową surowa cegła ułożona w półkoliste sklepienie. Dobre miejsce na spotkania i rozmowy przy aromatycznej herbacie. Po cystersach pozostał tu niezwykły klimat, a obecni gospodarze wyremontowali podziemia i otworzyli dla wszystkich. Na opowiadanie o fotografii – miejsce wymarzone.

Dariusz Pielczyk fotografuje od dziecka. Pierwszy aparat dostał na Komunię. – Wytrzymał tylko dwa dni – śmieje się. – Potem przejąłem sprzęt po dziadku, który też fotografował. Dawny Zenith B, wtedy to było coś… – opowiada. Z zawodu jest energetykiem, jeździ po całym Śląsku, więc czasem zabiera ze sobą aparat fotograficzny, jednak najchętniej przyjeżdża do Rud.
Pochodzi z Nędzy, ale dziś mieszka niedaleko, w Białym Dworze.

Spacer z rodziną po przypałacowym parku nie jest więc rzadkością. – Tu najlepiej mi się fotografuje, znam każde miejsce i nie ma chyba takiego, którego nie miałbym na zdjęciu. Największe wyzwanie to pokazać to, co wszyscy widzą i dobrze znają, z jakiejś innej perspektywy. Żeby zwyczajne obrazy zobaczyć trochę inaczej, od innej strony – opowiada. Tak jak na jednym ze zdjęć z kościoła, kiedy spojrzał przez łuki sklepienia właśnie wtedy, gdy światło spływało na ławki przez wycięcie okna.

Jego ulubione to zdjęcia figury anioła ozdabiającego ambonę. Był letni dzień, pusty kościół, na pewno 2005 rok, bo akurat zaczął fotografować aparatem cyfrowym. I wtedy właśnie powstało to zdjęcie, które tak lubi. – To była dobra myśl, żeby w tym czasie wybrać się do Rud – wspomina. Podobnie jak wtedy, kiedy przyjechał tu w nocy i do archiwum rudzkiego dołączył nowe, nocne zdjęcia opactwa.

Czasem bywa odwrotnie. Spojrzy, a właśnie światło jakoś szczególnie załamie się na starych murach cysterskich. – Wtedy bardzo szkoda, że nie można tego zatrzymać, że ucieknie ta chwila – mówi z żalem za tamtymi obrazami, które istniały tylko przez moment. Kiedy patrzącym na nie aż trudno oprzeć się wrażeniu, że unoszący się kurz jakby mieszał się z dawną modlitwą szeptaną przez mnichów.

Julia Adamczyk chętnie fotografuje gliwicką katedrę i park Chopina. Mieszka w Gliwicach, uczy się w trzeciej klasie V LO, a po maturze planuje zdawać na politechnikę. Poważnie fotografowaniem zajęła się trzy lata temu, kiedy kupiła aparat. – Jak tylko mam czas, biorę aparat i idę na miasto. Najchętniej do parku, bo najbardziej lubię fotografować przyrodę. Drzewa o ciekawej fakturze kory, jakieś niezwykłe pnie i konary.

Lubię przez obiektyw tworzyć kompozycje. To satysfakcjonujące, a poza tym poprzez zdjęcia wyrażam też samą siebie – mówi o fotograficznych wyprawach na miasto. Często z młodszą siostrą, 8-letnią Laurą, która chętnie i cierpliwe pozuje jej w parkowych alejach. Utrwala też rodzinne spotkania, wspólne wyjazdy.

– Wybieram te szczególne, najciekawsze chwile. Sytuacje, które zostają na zdjęciach, a potem po powrocie, kiedy oglądamy je, wspominamy tamte wydarzenia – mówi Julia. Do Rud najbardziej ciągnie ją wiosną i latem. Wtedy park sam w sobie tworzy kompozycje, które kiedyś wymyślili projektanci, tak dobierając gatunki, żeby w kolejnych porach roku zachwycały spoglądających z pałacowego tarasu.

Każdy zakamarek pałacu i klasztoru zna Marek Tomasiak. Mieszka po sąsiedzku, niedaleko kościoła. Od prawie dwóch lat pracuje przy odbudowie pocysterskiego kompleksu. Właśnie zajmuje się oczyszczaniem starej cegły – w niektórych miejscach pozostawionej i niepokrytej tynkiem. – Znam tu każdy kąt, każdą ścianę. To miejsce ma swój klimat, który inspiruje do robienia zdjęć – opowiada, siedząc na schodach prowadzących do klasztornej części. To jego ulubione miejsce w całym opactwie.

Cieszy się, że tak szybko się zmienia, ale jako fotografujący, z nostalgią wspomina wnętrza sprzed remontu. W ruinie, surowe, ale właśnie w tym zniszczeniu bardzo fotogeniczne. Dokumentuje wszystkie prace prowadzone w zespole klasztorno-pałacowym. W sumie zebrało się już 25 tysięcy zdjęć. Aparat zawsze ma przy sobie. Najchętniej fotografuje po południu. – Rano jest zbyt ostre światło. Do fotografowania w zamku lubię to popołudniowe, dlatego najczęściej robię zdjęcia po pracy – mówi.

Zainteresowanie fotografią przejął trochę od starszego brata Grzegorza, który studiuje w Kaliszu na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Poważniej zajął się robieniem zdjęć, kiedy na 18. urodziny dostał aparat. Utrwala też diecezjalne uroczystości i pielgrzymki, które odbywają się w rudzkim sanktuarium.

Na weekendy wyjeżdża do Biłgoraja, gdzie uczy się w Zespole Szkół Leśnych. Jeszcze nie wie, co będzie robił w przyszłości. Jedno jest pewne, nie chce zmienić miejsca zamieszkania. – Rud nie zamieniłbym na żadne inne miejsce. W porównaniu z szarymi, miejskimi blokowiskami, tu zawsze jest kolorowo. I zamku bym nie zostawił, który ma swój klimat, swoją tajemniczość – mówi, spoglądając na cegłę. Ściany piwnicy czekają jeszcze na oczyszczenie.

Cystersi stawiali raczej na funkcjonalność podziemi, dzisiaj bardziej cenimy ich klimat, sprzyjający organizowaniu różnych spotkań, koncertów czy jarmarków. Tworzony tu od ponad siedmiu wieków, bo mnisi przybyli do Rud 750 lat temu. Fotografujący poznają opactwo w detalach wyłapywanych przez obiektyw. I, jak sami mówią, coraz bardziej lubią to miejsce.