Komnaty świętej Jadwigi

Krzysztof Król

publikacja 30.04.2009 10:19

Po II wojnie światowej straszył swoim wyglądem. Dziś krośnieński zamek odzyskuje swój dawny piastowski blask.

Komnaty świętej Jadwigi Foto: Krzysztof Król

Niegdyś był siedzibą książąt śląskich z linii piastowskiej i dlatego dziś jest określany mianem Zamku Piastowskiego. Prawdziwy skarb regionu dzięki staraniom władz miejskich i mieszkańców zaczyna na nowo tętnić życiem.

Śmierć Brodatego
Już w VII wieku na terenie dzisiejszego Krosna Odrzańskiego istniał gród plemienny Dziadoszan. „Za czasów pierwszych Piastów przekształcony został w warownię, która w XI i XII wieku odegrała kluczową rolę w systemie obronnym zachodniej granicy państwa. W źródłach pisanych wzmiankowany jest w 1005 roku w związku ze skuteczną obroną przed najazdem cesarza Henryka II” – pisze o Krośnie Odrz. w „Lubuskich materiałach konserwatorskich” Barbara Bielinis-Kopeć, wojewódzka konserwator zabytków. Badania dendrochronologiczne pali dębowych wskazują rok 1211 jako datę powstania zamku. Jego lokalizacja nad Odrą nie była przypadkowa.

– Bliskość rzeki sprawia, że ów teren był z natury obronny. Choć dziś tego nie widać, kiedyś Bóbr wpadający do Odry tworzył tu potężną deltę – wyjaśnia Jerzy Szymczak, zamkowy przewodnik. Za panowania Henryka Brodatego zamek w Krośnie stał się ważną pograniczną warownią w systemie obronnym Dolnego Śląska i stał się jego ulubioną siedzibą. To właśnie stąd książę w 1229 roku wyruszył na czele rycerstwa śląskiego przeciw Brandenburczykom w obronie granicznego Lubusza. Miał przy swoim boku syna Henryka Pobożnego oraz książąt czeskich Bolesława i Sobiesława. – Po krótkiej chorobie 12 marca 1238 roku na zamku zmarł książę Henryk Brodaty. A jego ciało przewieziono uroczyście do Trzebnicy i pochowano w ufundowanym przez niego kościele klasztornym – tłumaczy przewodnik.

A woda się cofała
Na zamku w Krośnie zamieszkała również żona Henryka Brodatego, dzisiaj czczona jako święta Jadwiga Śląska. Schroniła się tutaj w czasie bitwy pod Legnicą w 1241 roku razem z mniszkami z Trzebnicy. – Tu na zamku ma jedną z wizji dotyczącą śmierci swojego syna księcia Henryka Pobożnego w bitwie pod Legnicą. Gdy powiedziała o niej mniszkom, te zaczęły rozpaczać. Ona zaś kazała im się radować, że jej syn w obronie wiary trafił do nieba – mówi Jerzy Szymczak. – Jadwiga to kobieta niezwykła. Fascynuje przede wszystkim jej sposób traktowania życia i dążenia do celu. Chciała zostać świętą i rzeczywiście nią została – dodaje. Zdaniem przewodnika na uwagę zasługuje także fakt, że choć była Niemką, znała język polski.

– Wskazuje na to jej działalność. Osobiście odwiedzała chorych w szpitalu czy zanosiła jedzenie z własnego stołu biednym – mówi J. Szymczak. Choć była pokorna, to jednak, jak piszą hagiografowie, jeśli była do czegoś przekonana, to umiała postawić na swoim. Przykładowo, nie chcąc odróżniać się od większości swego ludu, Jadwiga chodziła boso. Niezadowolony mąż wymógł więc na spowiedniku, by ten nakazał jej noszenie obuwia. Duchowny podarował swej penitentce parę butów i poprosił, aby je zawsze nosiła. Posłuszna księżna nosiła buty ze sobą wszędzie, ale przewieszone sznurkiem na ramieniu. Rozpowszechniona wśród mieszkańców Krosna legenda głosi, że pomogła mieszkańcom miasta. – Już wtedy słynęła ze świętobliwego życia i w czasie jednej z powodzi mieszczanie przyszli do niej z prośbą o ratunek. Ona modląc się żarliwie, szła w kierunku koryta Odry, a woda się cofała – opowiada legendę przewodnik.
 


Drzeworyt z 1504 roku przedstawiający świętą Jadwigę Śląską na zamku w Krośnie podczas wizji śmierci Henryka Pobożnego w bitwie pod Legnicą.


Wraca po latach
Święta Jadwiga zmarła w 1243 roku w Trzebnicy. Sześć lat później utworzone zostało księstwo głogowskie, w którego granicach znalazło się również Krosno. W miarę pogłębiania rozbicia dzielnicowego Polski, z wyjątkiem krótkiej przynależności do dzielnicy księcia Henryka IV Prawego, miasto wraz z zamkiem należało do głogowskiej linii książąt. Po śmierci księcia Henryka XI miasto i zamek przeszły pod władanie Brandenburgii. Od końca XV wieku aż do 1945 roku Krosno Odrz. pozostawało poza granicami Polski. Zamek stopniowo zatracał cechy obronne. Był bowiem siedzibą wdów po zmarłych elektorach brandenburskich. Wiek XIX zmienia radykalnie wyjątkowy charakter budowli. – Armia pruska w latach 1896–1897 zaadaptowała zamek na koszary wojskowe. Zabudowania zamkowe zostały przekształcono na magazyny i prochownie – wyjaśnia J. Szymczak. Największe jednak niekorzystne zmiany wyglądu przyniosła krośnieńskiej perle II wojna światowa.



Prawdziwy zwrot w losach zniszczonego zamku przynosi dopiero końcówka XX wieku i początek XXI. W 1998 roku wyremontowano budynek bramny. Dziesięć lat później ogłoszono przetarg na rewitalizację zachodniego i południowego skrzydła ruin Zamku Piastowskiego. Odbudowa rozpoczęła się rok później. – Środki pozyskano z Promesy Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Funduszu ZPORR i środków własnych gminy. Zrewitalizowane zostały krużganki, przyziemie, wozownia teraz wraca do nazwy kaplica ponieważ pierwotnie, tj. od 1642 roku, mieściła się tam kaplica kalwińska – wyjaśnia Tomasz Kucharski z Urzędu Miasta w Krośnie Odrz. i zamkowy przewodnik. – Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie uda się dokończyć remont skrzydła krużgankowego, a w dalszej perspektywie skrzydło zachodnie i północne. Natomiast część wschodnia pozostanie zabytkową ruiną – dodaje.

Secesyjne kafle
Zanim doszło do rewitalizacji w obecnym stanie zamek już zaczął żyć własnym życiem. Nie byłoby to możliwe gdyby nie sami mieszkańcy miasta. W marcu 2003 roku dzięki ich staraniom uporządkowano zamkowy dziedziniec. Z inicjatywą wyszło Krośnieńskie Stowarzyszenie „Homo Artifex”. – To był obraz nędzy i rozpaczy. Zarośnięty i zagruzowany. Weszliśmy tam i zaczęliśmy porządkować. Zaczęli przychodzić mieszkańcy i mówili: „Dajcie nam łopatę. Będziemy z wami kopać” – opowiada prezes stowarzyszenia Małgorzata Opara. Latem tego roku Urząd Miasta skierował do tych prac kilkunastu pracowników zatrudnionych ramach robót publicznych.

Dziś krośnieński Urząd Miasta opiekuje się zamkiem, a stowarzyszenie skupiające artystów, rzeźbiarzy, fotografików, historyków i regionalistów troszczy się o działalność artystyczno-kulturalną, aranżacje poszczególnych sal, organizację wystaw czy oprowadzanie turystów. – Odbywają się tu koncerty, spektakle, plenery malarskie i rzeźbiarskie, lekcje historyczne czy turnieje rycerskie. Szkoda, że nie mamy jeszcze swojego bractwa rycerskiego, ale z czasem… – głośno myśli J. Szymczak, także członek stowarzyszenia. Jego zdaniem w przyszłości, jak dotychczas, zamek powinien być miejscem kultury przez duże „K”. Zdaniem Małgorzaty Opary wraz z rewitalizacją zamku zmieniła się historyczna świadomość mieszkańców. Wystaw dotyczących przedwojennego czy powojennego Krosna nie udałoby się stworzyć, gdyby ludzie nie zaczęli przynosić cennych pamiątek.

– Ludzie jak coś znajdą na strychu albo wykopią w ziemi, to przynoszą nam, żeby sprawdzić, czy to nie jest przypadkiem zabytek. Pewna kobieta rozczuliła mnie tym, że przywiozła na rowerze stare piecowe kafle secesyjne, która zobaczyła, przyjeżdżając koło śmietnika – opowiada przewodnik. – Rośnie w ludziach świadomość historyczna regionu. Ludzie przekonali się, że to, co jest poniemieckie, nie musi być zaraz wyrzucone. Przecież krzyż, płyta nagrobna czy przedmioty codziennego użytku to część tutejszej historii – dodaje. Po każdej wystawie liczba przedmiotów przekazanych zamkowi się zwiększa. Zdaniem Jerzego Szymczaka w domach ludzi jest jeszcze wiele takich rzeczy. Swoimi pamiątkami dzielą się także sąsiedzi zza zachodniej granicy. – Pamiętam Niemkę, dawną mieszkankę Krosna, która przyjechała tu z dwójką dzieci. Po obejrzeniu ekspozycji porozmawiała z synem, a ten pobiegł i przyniósł stary babciny album. Zobaczyłem bardzo ciekawą widokówkę. Na koniec zapytała, czy to chcemy – nie jedną, ale wszystkie widokówki, i powiedziała, że to tu powstało i musi tu wrócić – mówi J. Szymczak.