Kocha, lubi, szanuje…

GN 09/2018 |

publikacja 01.03.2018 00:00

O byciu staromodnym we współczesnym świecie, kręceniu filmu „Old fashioned”, miłości i Bogu mówi reżyser Rik Swartzwelder.

Rik Swartzwelder – urodzony w Ohio, reżyser, scenarzysta. Znany z „Old fashioned”, „The least of these”, „War prayer”. archiwum Rika Swartzweldera Rik Swartzwelder – urodzony w Ohio, reżyser, scenarzysta. Znany z „Old fashioned”, „The least of these”, „War prayer”.

Małgorzata Gajos: Czy jesteś staromodny?

Rik Swartzwelder: (śmiech) Ja jestem dziwnym połączeniem starego i nowego. Wierzę w „bycie rycerzem”. Według mnie może nim być zarówno mężczyzna, jak i kobieta. Dla mnie to przede wszystkim okazywanie sobie wzajemnego szacunku i postrzeganie drugiej osoby jako bardziej wartościowej od samego siebie. To wzajemne chronienie się, pragnienie tego, co najlepsze, dla siebie nawzajem. Jestem podejrzliwy wobec tzw. ducha czasu i wszystkiego, co jest zbyt nowe, modne czy popularne. Uważam, że istnieją tradycje i praktyki, które sprawdziły się na przestrzeni wieków. Przeszłość nie była idealna, ale nie wszystko też było złe. Zbyt często odrzucamy lub ignorujemy nauki naszych przodków i robimy to na własne ryzyko.

Dlaczego zdecydowałeś się nakręcić ten film?

Po raz pierwszy wpadłem na ten pomysł jakąś dekadę temu. Spędzałem wtedy większość czasu z grupą singli, ludźmi wierzącymi, którzy naprawdę kochali kino. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, że nikt z nas nigdy nie widział filmu romantycznego lub komedii, która poważnie traktowałaby temat Boga, czystości i podobnych wartości. Tak naprawdę to wszystko zaczęło się właśnie wtedy.

Historia przedstawiona w filmie jest prawdziwa?

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.