Malarz Hucułów i krakowian

Bogdan Gancarz

publikacja 24.09.2010 05:37

Syn czeskich rodziców, mąż Niemki sudeckiej, polski malarz i patriota, przez kilkadziesiąt lat związanym z Krakowem. Postać Fryderyka Pautscha pół wieku po jego śmierci przypomnieli Zofa i Tadeusz Bednarscy.

Portret ks. abp. Stefana Sapiehy z.t. Bednarscy, „Krakowskim szlakiem Fryderyka Pautscha”/GN Portret ks. abp. Stefana Sapiehy
Obraz z 1948 r. jest jednym z największych osiągnięć artystycznych malarza

Krakowianie nie zawsze mają teraz szczęście poczytać coś o wielkich współobywatelach. Bo albo chwytają za pióro uczeni, którym „Bóg odmówił anielskiej miary” ciekawego pisania, albo publicyści, którzy sądzą, że in­ternetowa metoda „kopiuj–wklej” może zastąpić żmudne badania. Ostatnim Mohikaninem pisania takich biografii, gdzie dziennikar­ska dociekliwość w wynajdywa­niu szczegółów łączy się z wielką swobodą przelewania myśli na pa­pier, jest Tadeusz Z. Bednarski, potomek znanej podgórsko-krakowskiej rodziny, wieloletni dziennikarz dokumentalista „Gazety Krakowskiej” i „Dzien­nika Polskiego”. Ostatnio, razem z żoną Zofią, przybli­żył postać znanego malarza, udając się „Krakowskim szlakiem Fryderyka Pautscha” (Kraków 2010, Oficyna „Secesja”).

Flisacy i muzykanci

Ten urodzony w 1877 r. w galicyjskim karpackim Delatynie syn Czechów, kolega z lwowskiej gimna­zjalnej ławy szkolnej Wła­dysława Jarockiego, póź­niejszego znanego malarza, i Leopolda Staffa, poety, wylądował w 1899 r. na kra­kowskim bruku. Po studiach na uniwersytecie i Akade­mii Sztuk Pięknych rozwi­nął swój talent plastyczny, słynąc m.in. z barwnych, śmiałych przedstawień ży­cia górali karpackich – Hu­cułów.

„Były to sceny z życia flisaków i pilarzy, pasterzy i bardzo często przekup­niów na jarmarkach; ujęcia pojedyncze i grupowe; po­kazywał ciężkie zmagania w trudzie i pogodny koncert muzykantów czy ra­dosną przejażdżkę na wzgórze, skąd i wi­dok, i oddech szeroki; odtwarzał uczestnic­two w obrzędach – udział w weselach, pogrzebach, świę­ceniu ziół i owoców, w nabożeństwach w cerkwi” – piszą Bednarscy.

Profesorska godność

Pautsch od 1925 r. był profe­sorem krakowskiej ASP. Wy­chował wielu uczniów. Dopiero teraz, z perspektywy lat, doce­niono nie tylko jego malarstwo huculskie i pejzażowe, ale także twórczość portretową i religijną. A portretował wielu krakowian, m.in. ks. abp. Adama Sapiehę (ten wspaniały artystycznie wielko­formatowy portret znajduje się w krakowskim konwencie fran­ciszkanów), dramaturga Karola Huberta Rostworow­skiego i teologa ks. prof. Konstantego Michalskiego.

Malarz potrafił u schyłku życia zachować godność, gdy komuniści naciskali na uczonych artystów, by ci brali udział w rozmaitych przedsięwzięciach propagando­wych. Kiedy w końcu lat 40. ub. w. namawiano do publicznego potę­pienia papieża Piusa XII, oburzony Pautsch złożył ostre oświadczenie: „Jestem stanowczo za naszymi gra­nicami zachodnimi, a jako kato­lik nie położę mego nazwiska pod protestem przeciwko papieżowi. P.S. Protest w tej sprawie złoży­łem na ręce x. kardynała Sapiehy”.

Spuścizna Pautscha na szczęście nie uległa roz­proszeniu po jego śmierci w 1950 r. Kolekcją kilkuset obrazów opiekowała się zmarła w 2008 r. córka Ma­ria, pracownica naukowa Instytutu Botaniki PAN. Jeszcze za swego życia po­darowała ją Janowi Pawło­wi II, ten zaś przekazał obra­zy do zbiorów krakowskie­go Muzeum Archidiecezjal­nego. Dzięki temu mogły się tam odbyć wielkie wystawy monograficzne, prezentują­ce sceny huculskie, pejzaże i portrety malarza.

Zamykając książkę Bed­narskich, łatwo się zgodzić z ich sądem o Pautschu: „Sztu­ka jego bronić się swymi wysokimi walorami arty­stycznymi potrafi, mimo zmiennych mód, a i czaso­wych trendów i upodobań”. Szkoda tylko, że publikacja ukazała się wnakładziejedy­nie 350 egzemplarzy.