Ceremonie i rytuały życia codziennego

Mateusz Hofman

publikacja 22.09.2010 06:53

„Barry Lyndon” bywał opisywany jako piękne wizualnie, ale zimne ćwiczenie stylistyczne. Nie sposób się z tym sądem zgodzić. Pamiętając, że i u tych co tak uważali budził uznanie, zająć się warto jego prawdziwą treścią.

Ceremonie i rytuały życia codziennego Dystrybucja na DVD - Galapagos

Stanley Kubrick uważał, że cechą wspólną wszystkich ciekawych historii jest konflikt z tym co zastane. Czym jednak jest owo „zastane”? Jest to ogólnie pojęta kultura, stosunki społeczne, sytuacja i miejsce w  społeczeństwie, role społeczne narzucone bohaterom przez miejsce – tak geograficzne, historyczne, jak i to socjalne – ich urodzenia. Te właśnie, wymienione zjawiska, sytuacje są więzieniami bohaterów filmów Stanleya Kubricka. To one ich więżą. Z tych więzień bohaterowie próbują  się uwolnić. Filmy twórcy „Mechanicznej pomarańczy” prawie zawsze zawierają wątek takiego konfliktu.

Filmem, w którym ów motyw zniewolenia jest obecny w stopniu największym jest „Barry Lyndon” . W obrazie tym zjawiska różnego typu uwięzienia stają się motywem przewodnim. Kubrick przedstawia tu swoją wizję XVIII wieku. W wizji tej czasy Wojny Siedmioletniej to czasy silnego skonwencjonalizowania zachowań i postępowania. Świat tamtych czasów i życie w nim jest długą, nieprzerwaną wręcz ceremonią, w której ludzie zdają się być marionetkami wykonującymi jakby zaprogramowane z góry czynności. W filmie widzimy swoiste msze ukazujące style życia na wszystkich szczeblach społecznej drabiny. Widzimy społeczeństwo w jego cywilnym ubraniu, w mundurze i na wojnie. Reżyser koncentruje nasza uwagę na tym „co robią ludzie”.

Takiemu ukazaniu świata wieku oświecenia i rozliczeniu się z nim podporządkowany jest sposób opowiadania, zabiegi formalne przedsięwzięte przez reżysera, a zwłaszcza użycie długich ujęć, które umożliwiają obyczajom tego okresu opisać sposób życia, a nie tylko punkty intrygi. Ludzie umieszczeni są na zewnątrz lub w ogromnych miejscach publicznych i okazałych rezydencjach co pozwala rozwinąć się przed naszymi oczami ceremoniom wojny i pokoju, miasta i wsi, stolicy i dworowi, terenom parkowym i polom bitwy. Tego typu ceremonie wystawiają na pokaz etykietę czasów, które przeminęły.

Drugą ważną cechą filmu jest charakterystyczny sposób obecności w nim narratora, który interpretuje dla nas to co widać na ekranie. Narrator z „offu” komentuje wydarzenia, bardzo często je wyprzedzając, informując nas o tym co wydarzy się za chwilę, lub często, za parę, paręnaście minut.  Wydarzenia, które widzimy na ekranie zdają się być często mało interesujące. Dla widzów one niejako miały już miejsce, zostały opowiedziane. Fabuła w tym obrazie nie jest najważniejsza, niczym nas nie zaskakuje.

W tym znakomitym filmie znaczenia nie są zawarte w tym „co” się opowiada, ale w tym „jak” się to robi.

Kubrick nie stworzył filmu historycznego. „Barry Lyndon” jest filmem kostiumowym, a nawet więcej – jest to film kaligraficzny, dzieło „Kubricka – stylisty”, w którym staranność w odtworzeniu czasu przeszłego dominuje nad wszystkimi innymi elementami dzieła. Historia (przez wielkie „H”) jest w filmie ledwie wspominana. Uczestniczy w niej Barry (Wojna Siedmioletnia), jednak nie w jej punktach decydujących. To, w jakim stopniu Barry styka się z historią oddają słowa narratora wypowiedziane tuż przed pierwszą bitwy, w której uczestniczy główny bohater – „Pierwsza walka Barry’ego była tylko potyczką z tylną strażą Francuzów, zajmujących sad tuż przy drodze, na której miały przejść główne siły Anglików. Bitwy tej nie wzmiankuje żadna historyczna książka, zapisała się ona jednak w pamięci uczestników”. Historia więc nie gra tu znaczącej roli, nie o niej jest ta opowieść, bo Barry w „wielkiej historii”, opisywanej przez historyków, nie uczestniczy. Swój udział w wojnie siedmioletniej przyszły lord Lyndon pragnie ograniczyć do minimum.

W warstwie fabularnej film opowiada o losach Redmonda Barry’ego, młodego człowieka pochodzącego ze zubożałej szlachty. Jego największym marzeniem i celem w życiu jest zostanie gentelmanem, arystokratą i zdobycie tytułu szlacheckiego co umożliwiłoby  jego synowi dziedziczenie fortuny należącej do jego żony. Droga Barry’ego do tego celu ukazuje nam uwięzienie społeczeństwa w różnych formach zachowania.

Już w jednej z pierwszych scen filmu widzimy – zdawać by się mogło całkiem konwencjonalny – flirt Barry’ego z kuzynką, Norą Brady. Nora mówi kuzynowi, iż oto zakochana jest po raz pierwszy w życiu, a na znak swej miłości wręcza kuzynowi tasiemkę. Jak się jednak już niedługo potem dowiadujemy taką sama tasiemkę dostał od panny Brady kapitan Quin. Kandydat do jej ręki, z racji posiadanego majątku, dużo lepszy. To za niego wyjdzie Nora. Uczucia Barry’ego do Nory nie mają tu znaczenia.. Ważny jest majątek osoby, która rękę Nory ma otrzymać. Barry nie jest bogaty. Dowód miłości traci swe znaczenie. Nie miłości on dowodził. Czego więc? Nie wiadomo i nie jest to specjalnie ważne. Ważne jest to, że oto zostajemy wprowadzeni w świat gdzie nawet gest tak drobny jak danie „ukochanemu” tasiemki nabiera znamion rytuału. Z przywoływanymi przy tym i deklarowanymi uczuciami nie ma on nic wspólnego. Zasadą wspólną wszystkim warstwom społecznym jest zakaz okazywania uczuć. Jest to zakaz bardzo praktyczny. Jak się przekona Barry, a wraz z nim my, okazywanie uczuć niewiele daje, często natomiast szkodzi. Uczucia w najlepszym razie można okazać na osobności. Tak jak czyni to Barry podczas spaceru z kuzynką w lesie.

Rytuał publiczny, rytuał salonu nie znosi uczuciowości. Gdy Barry okaże swoje niezadowolenie, gniew, zazdrość podczas zaręczyn kuzynki z kapitanem Quinem zniszczy w ten sposób wspaniałą ceremonię. Zapoczątkuje też bieg wydarzeń, który zmusi go do opuszczenia rodzinnych stron. Emocje także w przyszłości będą ściągać na Barry’ego kłopoty. Wybuchy jego uczuć jeszcze nie raz zniszczą XVIII – wieczne ceremonie, co będzie pociągać za sobą konsekwencje. Już wcześniej przecież tak się stało. Niezdarność i zakłopotanie Barry’ego, które nieomal zniszczyły niezbyt wyrafinowany flirt z kuzynką wynikały z miłości Redmonda do Nory.  Zakaz okazywania uczuć jest także jednym z więzień XVIII – wiecznego społeczeństwa ukazanego przez Kubricka.

Jak bardzo jednak świat, który pokazuje nam reżyser wyprany jest z uczuć ukaże jednak dopiero scena obrabowania głównego bohatera przez kapitana Feeneya. Kapitan na wzruszającą i pełną emocji opowieść Barry’ego o swych niedolach reaguje współczuciem, jednak nieubłaganie zabiera swój łup. Czasy młodości Barry’ego, to czasy nabierania doświadczeń, które młody Irlandczyk wykorzysta w przyszłości.

W XVIII – wiecznym świecie nawet bitwa obarczona jest konwencją. Na otwartym polu spotykają się dwie armie. Jedna z nich – w tym przypadku brytyjska – maszeruje w zwartym szyku. Druga – francuska – zajmująca sad, o który toczy się bitwa – broni się strzelając do maszerujących. Ci, którzy przeżyją ten ostrzał będą walczyć z użyciem białej broni. Taki sposób rozgrywania bitew powodował oczywiście duże straty w ludziach, ale nie liczono się wtedy z pojedynczymi ludźmi. Armię systematycznie uzupełniano ludźmi pochodzącymi z nizin społecznych lub wyjętymi spod prawa. W taki też sposób do armii brytyjskiej trafił Barry.

Rytuałem staje się nawet zwykła bójka między szeregowymi żołnierzami. Kubrick przedstawia nam go w scenie pojedynku głównego bohatera z innym dragonem. Żołnierze walczą na gołe pięści, nie wolno gryźć, drapać itp., wszystko odbywa się w czworokącie stworzonym przez stojących i obserwujących walkę innych żołnierzy. Wyższy oficer ogłasza rozpoczęcie walki oraz jej reguły. Czyni to w sposób nad wyraz formalny, po czym usuwa się na bok, nie obserwując walki. Ta z kolei toczy się wśród krzyków, przekleństw i tym podobnych zachowań. Bójkę tą obserwują jedynie niscy zarówno rangą społeczną jak i wojskową żołnierze. To oczywisty rytuał. Walka ma zasady, ale to jednak warstwa zewnętrzna. Emocje, które staną się głównym przeciwnikiem Barry’ego już niedługo, nie muszą tu być ukrywane i nie są. Jest w tej scenie zawarta też jakby szersza wizja świata. Walczą zwykli żołnierze. Czynią to jednak za przyzwoleniem przełożonych, zgodnie z regułami, które tamci – w osobie oficera – ustanowili i im przekazali. Jeśli przypomnimy sobie, które rangi wojskowe, które szczeble społecznej drabiny reprezentują stanie się jasne, że oto oglądamy rozrywkę, a zarazem sposób rozwiązywania konfliktów warstw niższych społeczeństwa, które jednak do owego sposobu rozwiązywania konfliktów potrzebują zgody tych, którzy reguły tej – i nie tylko - gry ustalają. Warstwy wyższe rozwiązały by konflikt przez pojedynek, bez emocji, na uboczu – tak jak ilustruje to Kubrick dwoma scenami pojedynków z początku filmu. Barry dąży do tego by stać się jednym z dyktujących reguły wszelkich gier i zachowań.

Świadomość i pewność swego celu w życiu uzyska Barry dopiero w momencie, gdy za arystokratę się przebierze i zacznie się za niego podawać. Po wykryciu oszustwa zostaje jednak karnie wcielony do Pruskiej armii. Tym razem uwięzienie Barry’ego ma wymiar dosłowny. Problemy głównego bohatera także po raz kolejny zaczynają się od uczuć. Tym razem chodzi o miłość jaką obdarza on młodą, niemiecka wieśniaczkę.

By jednak być arystokratą, mieć szansę uzyskania tytułu, trzeba być zdolnym do przejścia przez rytuały salonu, nauczyć się w nich bezbłędnie odnajdywać. Szkołę zachowania w salonie przechodzi Barry u boku karcianego oszusta, kawalera Paribali. Nie przypadkowo człowiek żyjący z szulerstwa będzie nauczał głównego bohatera bycia arystokratą. Oszustwem przecież byłoby także właśnie stanie się gentelmanem przez Barry’ego. Oszustwem, bo Redmond Barry arystokratą się nie urodził. Tytuł musi on dopiero zdobyć.

Świat arystokracji w pierwszej części filmu skąpany jest w ciemnościach, oświetlony jedynie światłem świec. Pod koniec pierwszej części, kiedy główny bohater zaczyna mieć większy i częstszy niż dotąd kontakt ze światem wyższych sfer akcja przenosi się z plenerów do wnętrz pełnych upudrowanych, spoczywających na krzesłach i fotelach, dostojnych kobiet i mężczyzn. Na twarzach tych ludzi – marionetek zazwyczaj nie ma emocji, a jeśli się pojawiają są sztuczne, niemal manieryczne. To świat, w którym emocje są już zupełnie zakazane. Kubrick  w swoim filmie pokazuje świat, w którym konwenans i ceremoniał wyparły uczucia. Barry pochodzi ze kręgu, gdzie stało się to w mniejszym stopniu, niż w oglądanym teraz świecie, do którego główny bohater aspiruje, do którego powoli zaczyna wchodzić. Świat najwyższych warstw społecznych  dzięki opisanemu sposobowi obrazowania jest pociągający i tajemniczy, widz nie dziwi się fascynacji Barry’ego. Ludzie go zamieszkujący  nie dbają o przegrane kwoty, cieszą się życiem.

W drugiej części filmu na owe ceremonie pada więcej światła – zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Uczestnictwo w świecie arystokracji okazuje się być złotą klatką. Zwłaszcza dla kogoś kto arystokratą nie jest. By spełnić swoje marzenie, cel Barry musi dowieść znajomości ceremoniałów i umiejętności w nich uczestnictwa, a także braku uczuć, a przynajmniej zdolności ich nie okazywania.

Z początku jednak główny bohater unika ceremoniałów. Barry żyje pełnią życia korzystając z majątku swej małżonki – Lady Lyndon. Nie obowiązują go – zdawać by się mogło – zakazy, czy nakazy moralne. Korzysta z przyzwolenia na robienie wszystkiego czego dusza zapragnie (jakie ma arystokracja). Ceremoniami zdają się być kolejne hulanki głównego bohatera, pocałunki ze służącymi. Są to zdarzenia jakże daleko bardziej frywolne od - na przykład - spokojnego spaceru Lady Lyndon z synem, podczas którego zdrada i styl życia jej męża wychodzą na jaw. W celu jednak zdobycia tytułu (na razie Barry zdobył jedynie fortunę) Lorda Lyndon, główny bohater będzie musiał w owych „mszach” uczestniczyć. Barry musi także zmienić stosunek do żony i pasierba, którzy dotąd byli mu obojętni. Jednak owa zmiana stosunku do rodziny powoduje, że w życiu Barry’ego znów pojawiają się – zakazane przecież – emocje. Barry ponownie (a tak naprawdę zapewne po raz pierwszy) zakochuje się w Lady Lyndon, zaczyna także pałac nienawiścią do pasierba – Lorda Bullingdona.

To on powoduje, iż Barry zaczyna znów wchodzić w ceremonialne struktury. Sceny, w których główny bohater karze swego pasierba mają swoją wyraźną budowę. Najpierw Barry grozi Lordowi Bullingdonowi. Następnie go bije, a na końcu to ofiara wygłasza swoje groźby pod adresem ojczyma. Są to pierwsze ceremonie – w pełnym tego słowa znaczeniu – w których uczestniczy Barry od wejścia do świata arystokracji. Odtąd kolejne ceremonie będę go coraz bardziej otaczać. Jednak już w tej „małej”, powtarzającej się ceremonii szlacheckość gestów, ruchów, sposobu mówienia oraz zupełny brak emocji, które pozwalają Barry’emu  łatwiej przejść przez swoisty obowiązek wychowawczy, jest duża.

Kolejne rytuały i uczestnictwo w nich męża Lady Lyndon związane są już bezpośrednio z jego próbą wkupienia się w łaski kręgów arystokratycznych. Oglądamy Barry’ego skupującego dzieła sztuki, uczestniczącego w przyjęciach, poznającego  szlachciców mających dostęp do króla, wreszcie i poznającego samego monarchę. Każda z tych czynności – zwłaszcza scena poznania króla Anglii – to rytuał. To sceny i sytuacje mające swój własny porządek, Barry podporządkowuje się temu porządkowi. Jest we wspomnianej już złotej klatce, do której tak bardzo (nie)świadomie dążył. Teraz dopiero przekonuje się co znaczy być arystokratą, więźniem nazwiska i tytułu.

Wszystkie starania Barry’ego runą gdy okaże on uczucia. Główny bohater sprowadza na siebie kłopoty niszcząc porządek „mszy sztuki” – koncertu w pałacu Lyndonów. Winą aspirującego do tytułu Lorda Lyndona będzie oczywiście eksplozja emocji.

W kilku następnych obrazach Kubrick nie pozostawia wątpliwości jaką reakcję otoczenia wywołał brak panowania nad sobą Barry’ego. Obserwujemy najpierw Barry’ego stojącego samotnie na balkonie. Następnie z pewnego oddalenia – zamek Lyndonów. W trzecim kolejnym obrazie widzimy Barry’ego siedzącego samotnie w pustej sali w restauracji. Narrator komentuje – „Gdyby zabił (Barry – przyp. mój) lorda Bullingdona nie mógłby być traktowany z większym chłodem i rezerwą niż teraz. Przyjaciele go opuścili. Krążyły legendy o jego brutalności wobec pasierba”. Po chwili słowa narratora zostają potwierdzone. W sali, pojawia się inny arystokrata. Okazuje się, że to sąsiad Lyndonów. Na zaproszenie Barry’ego do złożenia wizyty u sąsiadów odpowiada on spokojnie i grzecznie, ale nie zostawia wątpliwości, ze o żadnej wizycie mowy być nie może. Przyjacielscy dotąd i życzliwi głównemu bohaterowi wierzyciele zaczynają teraz przypominać o sobie. Główny bohater złamał zasady porządkujące życie w jego złotej klatce. Kara jest nieodwracalna i nieunikniona. Wszystkie marzenia Barry’ego legły w gruzach, nie ma już on szans na to by być kimś więcej niż tym, kim się urodził – ubogim szlachcicem – bohater zostaje pokonany przez społeczeństwo. Uwięzienie na swoim szczeblu drabiny społecznej już się dokonało. Więzieniem, z którego ucieczka może być tylko krótka i pozorna jest przede wszystkim miejsce na drabinie społecznej, które zostaje człowiekowi przyznane z racji urodzenia.

Film zawiera jeszcze jedną bardzo ważną scenę. Kulminacja filmu okazuje się także kulminacją w ukazywaniu ceremonialności XVIII – wiecznego świata. Pojedynek Barry’ego z pasierbem jest spektaklem samym w sobie bardziej niż jakakolwiek inna scena tego filmu, a przecież wiele scen w tym obrazie jest takimi właśnie spektaklami. W tym rytuale Barry odnajduje się znakomicie. Bez problemu przechodzi przez ten pojedynek. Jest niewzruszony, a przy tym jakże honorowy, dokładnie tak, jak na szlachcica przystało. Gdy lord Bullingdon  popełnia błąd nowicjusza i strzela w ziemię, Barry świadomie zrobi to samo. To lord Bullingdon zniszczy, rozbije tę ceremonię. Najpierw gdy nie potrafi prawidłowo oddać strzału, następnie gdy dygocze i wymiotuje, aby na koniec, korzystając z honoru przeciwnika zniszczyć znienawidzonego rywala. W tym pojedynku triumfuje jednak Barry udowadniając, że jest tak naprawdę bardziej godny tytułu lorda niż jego pasierb.

Ostatnim więzieniem w życiu Redmonda Barry’ego stanie się rodzinna Irlandia, gdzie będzie musiał zamieszkiwać, gdyż będzie to warunek pod jakim lord Bullingdon będzie wypłacał mu dożywotnią rentę.

Społeczeństwo jego ład, porządek i kultura pokazały głównemu bohaterowi gdzie jest jego miejsce. Film jest wizją świata żyjącego i umierającego w rytmie ceremonialnego i defiladowego kroku. Świata, w którym konwenans, ceremoniał i rytuał osaczyły i tłamsiły ludzi. Uwięzienie w tym filmie objawia się więc pod trzema postaciami. Uwięzienie społeczeństwa w formach zachowań, zakazujących przede wszystkim okazywania uczuć, a także tworzących rytuały i ceremonie codziennego życia. Uwięzienie Barry’ego na jego miejscu w drabinie społecznej. Uwięzienie wreszcie w sensie dosłownym, najpierw w armii pruskiej, a następnie w rodzinnej Irlandii.

Pojawiające się w tym filmie sławne, naturalne oświetlenie przybiera często formę płomienia świec. Chybotliwy, nieodporny, słaby, wątły, drgający, łatwy do zdmuchnięcia, jak szanse na zrealizowanie ludzkich ambicji.

***

Tekst z cyklu Filmy wszech czasów