"Ranczo" z happy endem

Barbara Gruszka-Zych

publikacja 08.10.2010 06:16

– „Ranczo” to serial z happy endem – mówi reżyser Wojciech Adamczyk. Dzięki pomocy filmowców happy endem zakończył się też remont kościoła w filmowych Wilkowyjach, czyli wiosce Jeruzal pod Mińskiem Mazowieckim.

Ilona Ostrowska i Paweł Królikowski Roman Koszowski/Agencja gn Ilona Ostrowska i Paweł Królikowski
Plan zdjęciowy serialu "Rancho"

Przyjeżdżamy na plan do dworku Lucy i Kusego w Sokulach niedaleko Żyrardowa. Przed gankiem Paweł Królikowski – Kusy przegląda tekst swojej roli, ale patrzy na nas pytająco. – Jesteśmy z „Gościa Niedzielnego” – wyciągam rękę. – Szczęść Boże – uśmiecha się i tłumaczy, że nie będzie mógł teraz rozmawiać, bo zaraz idzie na plan.

– Nie mam nawet czasu, żeby zadzwonić do swoich dzieci – mówi (dowiadujemy się, że ma ich pięcioro). W dworku trwają próby sceny tuż po wejściu Lucy, która już od progu pyta, co u ich córki Dorotki. Dziewczynkę grają na zmianę bliźniaczki Weronika i Wiktoria Kunka, które teraz bawią się ze swoją mamą.

„Światła, kamera, akcja!” – komenderuje raz po raz reżyser, a aktorzy odgrywają krótkie scenki. Brak im czasu nawet na herbatę. Zdjęcia zarówno w dworku w Sokulach, jak i w Jeruzalu, położonym pod Mińskiem Mazowieckim, zaczynają się około ósmej, a kończą o zmierzchu. Aktorzy śpią w hotelach blisko planu, żeby przed świtem nie dojeżdżać z Warszawy.

Gwiazdy i przyjaciele
Dziś raz pada, raz świeci słońce, ale na szczęście zdjęcia są robione we wnętrzu. Gorzej było podczas ostatnich 25 dni zdjęciowych w Jeruzalu, kiedy codziennie lało. Wśród ekipy producentów Studia A biegają jak między domownikami cztery psy właścicieli. Ilona Ostrowska – Lucy mówi, że wszyscy tworzą na planie filmową rodzinę. – Od pięciu lat lubimy ze sobą spędzać czas – podkreśla.

Dostała tę rolę w 2005 r. z castingu. – Trochę inaczej postrzegałam swoją karierę, z dystansem podchodziłam do seriali, ale ten wybrałam ze względu na to, że gram główną rolę i z powodu tak interesującego scenariusza. Dużym wyzwaniem aktorskim był dla Ostrowskiej akcent, z którym wypowiada swoje kwestie.

Przez miesiąc uczyła się go, rozmawiając z Polką mieszkającą przez 20 lat w Chicago. Po pięciu latach pracy w „Ranczu” aktorka jest rozpoznawalną gwiazdą, ale gdy jej to mówię, zaprzecza i przyznaje, że unika takich niezręcznych sytuacji, kiedy wszyscy zwracają na nią uwagę.

Reżyser oprócz Ostrowskiej wybrał kilku aktorów z castingu, ale od początku wiedział, że wójta i księdza zagra Cezary Żak, a rola Michałowej jest napisana dla Marty Lipińskiej. Dla niego praca nad serialem trwa cały rok: – Scenariusze serii dostaję koło marca, i kiedy jest emitowany piąty odcinek, kończę montować ostatni – opowiada. – Ten serial stale zaskakuje scenariuszowo, dlatego nie wpadamy w przewidywalną serialową sieczkę. Trzeba się starać, bo dla mnie zrobienie opowieści ciągnącej się przez 13 tygodni jest trudniejsze niż realizacja jednego filmu – podkreśla.

Wreszcie ma dla nas czas Paweł Królikowski. – To się zdarza aktorowi rzadko, ale bardzo lubię tę rolę – cały czas się uśmiecha. – Grając Kusego, czuję się taki czysty, jakbym był nastolatkiem i odkrywał świat. Tak też jest z tą pracą, trzeba do niej podchodzić z entuzjazmem, ale i doświadczeniem starego zgreda.

Jeruzal jak ulał
Po drodze w ulewnym deszczu w Jeruzalu wita nas słońce, w którym widać znajomy z ekranu telewizora wilkowyjski kościół pw. św. Wojciecha. Wcześniej każdy zatrzymuje się przy sklepie spożywczo-przemysłowym filmowej Krystyny Więcławskiej. Latem do zdjęć na słynnej ławeczce ustawiają się w kolejce turyści. We wsi nie ma restauracji takiej jak w Wilkowyjach, więc w sklepie kupujemy bułki i kabanosy, żeby zjeść je na obiad. Hanna Gostołek pracuje tu od 14 lat, a od pięciu pozuje do zdjęć odwiedzającym. Sprzedaje widokówki ze zdjęciami z filmu i legendarne wino „Mamrot” za 5 zł. Na etykietce odczytujemy zniechęcający do picia zestaw sztucznych substancji, a więc ostatecznie nie jest to zachęta do korzystania z trunków.

– Kiedy są zdjęcia, sklep jest zamknięty – opowiada pani Hanna. – Przestawiają kasy, spożywkę i co tam trzeba. Czasem pani Pazurowa, grająca Więcławską, pyta mnie o coś. Na przykład, jak kasę otwierać. Okazuje się, że w domu sprzedawczyni ostatnio kręcono sceny małżeńskie filmowego policjanta. – Zawsze się coś zarobi – mówi.

– Czasem za cały dzień, czasem za godzinę płacą statystom 73 zł do ręki – opowiada pracujący na rynku operator koparki. A jaka ładna w rzeczywistości jest filmowa Jola – Ela Romanowska. Kiedy dzwoniła do swojego dziadka, żeby oglądał „Ranczo”, to jej nie poznał – opowiadają zaglądający do sklepu.

Jeruzal odwzorowujący Wilkowyje znalazł kierownik produkcji Paweł Mantorski, który na skróty jechał z pobliskich Latowicz, gdzie kręcono sceny w Urzędzie Gminy. – To jest to! – krzyknęli zgodnie z reżyserem i kierownikiem planu. Potem poszli na rozmowy do proboszcza ks. Andrzeja Sobczyka.

Ten nie mógł zgodzić się na zdjęcia na plebanii i w kościele bez przeczytania scenariusza. Kiedy go dostał, pojechał po decyzję do bp. Leszka Sławoja Głódzia, bo Jeruzal leży w diecezji warszawsko-praskiej. Jak się okazało, biskup znał reżysera i miał do niego zaufanie, więc na zgodę nie trzeba było czekać. – Ksiądz proboszcz wie wszystko o naszej wsi i filmie – mieszkańcy Jeruzalu kierują nas na plebanię. – A poza tym jest podobny do pana Żaka. Razem z nami idzie na plebanię ks. Włodzimierz Milewski z parafii Mścice w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Jest fanem serialu i przyjechał tu na urlop.

Kosz i sukienka
Kiedy zaczynają się zdjęcia, ksiądz proboszcz nie ma gdzie przyjmować narzeczonych czy zgłaszających pogrzeby. – Latem robię to w ogrodzie, gorzej zimą, bo w kancelarii parafialnej też kręcą. Od początku „Ranczo” weszło w życie całej parafii. Najważniejsze, że ekipa pomogła w zbieraniu funduszy na gruntowny remont XVIII-wiecznego kościółka.

– Reżyser i aktorzy sami wyszli z inicjatywą organizowania loterii i sprzedawania cegiełek na kościół przy okazji odpustu parafialnego i dożynek – opowiada ks. Sobczyk. Bardzo włączył się w to pan Cezary Żak z żoną Kasią, grającą Solejukową, Jacek Kawalec, Artur Barciś, Paweł Królikowski – wylicza. A potem reflektuje się, że naprawdę pomagali wszyscy. Wśród fantów sprzedawanych na aukcji były dwie role w filmie wylicytowane po 600 zł, które kupiły dwie wielbicielki serialu, sukienka Lucy, a nawet sprzedany za 400 zł kosz, w którym Michałowa nosiła zakupy.

– Pan Bóg nam podesłał tych ludzi w potrzebie, ale pomagali też parafianie, którzy po dziesięciu przychodzili do pomocy w remoncie – podkreśla, żeby nikt nie myślał, że Jeruzal to społeczność filmowych „ławkowiczów”, siedzących tylko przed sklepem. – A z problemem pijaństwa borykamy się jak w całym kraju – dodaje.

Ks. Sobczyk zaprzyjaźnił się z aktorami. Katarzyna i Cezary Żakowie nie przez przypadek obchodzili właśnie tutaj 20-lecie małżeństwa. Sam też bywa konsultantem filmu. Nauczył Cezarego Żaka, jak, nie odpinając wszystkich guzików, wkłada się sutannę albo korygował wkładanie zielonych szat liturgicznych na ślub. – W następnych odcinkach wójt zamieszka na plebanii – zdradza nam. – „Ranczo” uzmysławia, że relacje międzyludzkie stale się zmieniają, miejmy nadzieję, że na lepsze – mówi. Tego też pewny jest reżyser. – Nasz serial daje nadzieję na to, że może być lepiej – mówi. W marcu przyszłego roku na ekrany wejdzie piąta edycja tego najpopularniejszego serialu Jedynki.