Matka Boska Szatna

Marek Szołtysek

publikacja 11.10.2010 06:42

W latach ’70 XX wieku nastała jakby chorobliwa moda na nowoczesność. Z domów wyrzucano wtedy stare dębowe meble, zastępując je tandetnymi meblościankami. Również ze ścian zdejmowano staromodne świynte obrozki, by pozostawić zimne tynki lub koszmarne fototapety.

Matka Boska Szatna Marek Szołtysek/GN Matka Boska Szatna z hiszpańskiego Lugo. A gdzie się podziały te nasze śląskie szatne Madonny?

Ta nowomoda nie ominęła też wnętrz naszych kościołów, skąd pod pretekstem źle pojętej odnowy posoborowej niejeden farorz pozwolił wysprzątać kościół z wyposażenia, które było dorobkiem kilku pokoleń parafian.

Oczywiście może ktoś zarzucić, że przesadą jest używanie w tym kontekście określenia „sprzątanie kościołów”. Ale ja się będę upierał. Bo przecież starsi Czytelnicy pewnie pamiętają te rzędy sztandarów, jakie stały dawniej wzdłuż kościelnych ławek, przymocowane na specjalnych wichajstrach. A gdzie są te wszystkie obrazy i figury wraz ze specjalnymi nosidełkami, które bractwa, sodalicje i inne asysty nosiły podczas procesji i pielgrzymek? Otóż ja wiem, gdzie to jest.

Część zniszczono, część gdzieś na kościelnych strychach czeka na lepsze czasy, a ostatnia część jest w rękach prywatnych. Ale nie zostały one ukradzione, lecz nieliczni wtedy obrońcy tradycji, nie mogąc patrzeć na usuwanie staromodnych rzeczy, wzięli je do domu dla ocalenia. Tak! Osobiście pokazywano mi w pewnym rybnickim domu wielki obraz św. Antoniego wraz z całym nosidełkiem, z którym dawniej chodzono na odpustowe procesje ulicami Rybnika.

Pamiętam też, jak stary organista z Gierałtowic, który uczył mnie kiedyś gry na fortepianie, zaproponował, bym przyszedł podczas kościelnego remontu do niego na chór. Mówił, żebym wziął sobie jakąś kościelną figurkę do domu, bo: „…żol, żeby to spolyli!”. O, jaka szkoda, że mama nie pozwoliła mi wtedy tam pójść! Szkoda też, że ludzie na te zmiany pozwolili, ale takie były czasy i wszyscy chcieli być bardzo nowomodni. Lekceważono też wtedy stare zwyczaje i brakowało chętnych do chodzenia na procesjach z figurami czy sztandarami.

A skąd takie myśli przyszły mi dzisiaj do głowy? Otóż w hiszpańskim kościele w Lugo zobaczyłem w bocznej kaplicy figurę Matki Boskiej odzianą w piękną sukienkę. I zaraz mi się przypomniało, że dawniej na Śląsku pobożne parafianki także szyły takie sukienki świętym figurom, z jakimi później chodziło się na ponci. Takie te sukienki nazywano po śląsku - nie kieckami, ale szatami. Potwierdza to stara tradycja jaka była kiedyś w Radziejowie (dziś dzielnica Rybnika).

Otóż zanim w 1942 roku spłonął tamtejszy drewniany kościół św. Anny, to stała w nim figura Matki Boskiej, którą powszechnie dawniej nazywano tam Matką Boską Szatną i z którą chodzono na tradycyjne pielgrzymki do Pszowa. Ona była „szatna”, bo miała na sobie uszyte szaty, czyli sukienkę. Czy ta figura ocalała z pożaru? Może ktoś w albumie ma zdjęcie niesionej z Radziejowa do Pszowa owej Matki Boskiej Szatnej? A może zachowały się te stare szaty? Napiszcie!