Listy starego poety do młodego

Bogdan Gancarz

publikacja 23.10.2010 06:47

Pod licytacyjny młotek trafi wkrótce w Krakowie kilkadziesiąt listów, kart pocztowych, wierszy i artykułów Czesława Miłosza, kierowanych w latach 1957–2002 do krakowskiego poety i publicysty Marka Skwarnickiego.

Listy starego poety do młodego Grzegorz Kozakiewicz/GN - W tych listach pisał do mnie m.in. o swoich rozterkach religijnych – wyjaśnia Iwonie Błaszczyk z antykwariatu „Rara Avis” Marek Skwarnicki

Zakupem wycenionych na 42 tys. zł dokumentów interesują się już poważne polskie biblioteki naukowe. – Takie zwarte bloki ko­respondencji pojawiają się obecnie bardzo rzadko w polskim handlu antykwarycznym. Wiele zespołów tego typu zostało bowiem zniszczo­nych lub rozproszonych – mówi Janusz Pawlak z antykwariatu „Rara Avis”, który 16 października przeprowadzi aukcję listów Miło­sza. – Dlatego ta korespondencyjna wymiana myśli, tworząca – według słów samego Miłosza – „historię przyjaźni starego pisarza z młod­szym w dramatycznych czasach”, może być przez swą kompletność cenna dla badaczy – dodaje.

Pusta karta

Wszystko zaczęło się w 1952 r. od potajemnej lektury 22-letniego studenta Skwarnickiego (spędzają­cego czas w Bibliotece Narodowej) wycofanego z księgarń i bibliotek tomu poezji Miłosza „Ocalenie”. – W tym zamieszaniu moralnym, historycznym, narodowym, w cza­sach, gdy życie w Warszawie i całej Polsce było bezbrzeżnie smutne, ja­łowe i pozbawione perspektywy, czytanie „Ocalenia” rzeczywiście ocalało – mówi Marek Skwarnicki, poeta, wieloletni redaktor i publicy­sta „Tygodnika Powszechnego”, od 16 lat zaprzyjaźniony z krakowską redakcją GN.

Fascynacja twórczością autora „Ocalenia” doprowadziła Skwarnickiego do nawiązania bliższych kontaktów ze znajdującym się na emigracji Miłoszem, co nie było w czasach komunistycznych pro­ste. Otwierająca zbiór pierwsza karta pocztowa, wysłana w 1957 r. do Skwarnickiego, jest niemal pusta. Zawiera jedynie odręczny dopisek: „od Czesława Miłosza”. Więcej nadawca napisać nie mógł bez narażania adresata na docie­kliwość komunistycznych służb bezpieczeństwa.

Dalsza korespondencja była prowadzona w osobliwej formie. – Ze względów bezpieczeństwa, w czasach PRL listy do Miłosza wy­syłałem wyłącznie w trakcie swoich pobytów za granicą, on zaś przesy­łał odpowiedzi pod moimi zagra­nicznymi adresami. Listy od niego deponowałem u przyjaciela, prof. Zygmunta Marzysa, w szwajcar­skim Neuchatel – mówi Skwarnicki.Potem spotykali się osobiście, zarówno w Ameryce, jak i w Polsce, po osiedleniu się w 1993 r. autora „Ocalenia” pod Wawelem.

Skarby dla wnuków

Skwarnicki stał się stopniowo duchowym powiernikiem Miłosza, który pisał mu o swych rozterkach religijnych, o tłumaczeniu Psal­mów, przesyłał do oceny – jako „domowemu teologowi” – swoje wiersze, m.in. „Modlitwę” i „Traktat teologiczny”. Ba! Krakowski twórca – „Spodkiem” zwany – został z czasem nawet pośrednikiem w korespondencji Miłosza z Janem Pawłem II. Wymiana listów pomiędzy starym i młodym poetą stał się zaś następnie kanwą wydane w 2004 r. książki „Mój Miłosz”, gdzie Skwarnicki opisał szczegółowo swe kontakty z autorem „Ocalenia”.

Zakupem pozostałej części pisarskiego archiwum Marka Skwarnickiego, zawierającego rękopisy jego utworów, dokumenty oraz listy, m.in. Stanisława Barańczaka Władysława Bartoszewskiego, Zbigniewa Herberta i Zygmunta Kubiaka, jest zainteresowana Bibliotek Narodowa.

Nie wszystko jednak trafi do zbiorów publicznych. – Muszą przecież coś zostawić moim dzieciom i wnukom – mówi Skwarnicki W rodzinnych zbiorach pozostanie więc m.in. blok licznych listów od Jana Pawła II, tzw. czarny zeszyt z rękopisami wierszy Miłosza przepisanymi przez niego w 1964 r .dla „Spodka”, oraz kolekcja książek z odręcznymi dedykacjami autorów.