Święta przed świętami

ks. Robert Jasiak

publikacja 21.12.2010 04:30

Przyspieszone Boże Narodzenie? Zamiast Adwentu – czas zakupów w świątecznej atmosferze. To oferują nam spece od marketingu.

Święta przed świętami ks. Robert Jasiak Centra handlowe już teraz krzyczą z każdego rogu "Wesołych Świąt!"

- Jak 82 lata przeżyłam, to czegoś takiego nie widziałam – mówi Czesława z Lublina. – Przy­szedł do nas ten cały Zachód. Ludzi coraz mniej w kościo­łach, a w sklepach – tłumy. Jak by­łam mała, to na 6.00 szło się na Ro­raty, i to 7 kilometrów w zaspach. Ludzie teraz żyją, jakby Pana Boga nie było. Dlaczego dzisiaj nie ma dzieci na Mszach roratnich? Bo ro­dzice wolą z nimi jeździć do marke­tów, a nie uczyć drogi do kościoła.

Tak łatwiej wydać pieniądze

Przedświąteczny Lublin zda­je się już wołać: „Wesołych Świąt!”. Wystarczy wyjść na ulice, a wszę­dzie zobaczymy okolicznościowe dekoracje, którym towarzyszy śpiew kolęd, pastorałek i świątecz­nych piosenek. Można wręcz od­nieść wrażenie, że znajdujemy się w środku okresu Bożego Naro­dzenia. Jest miło, sympatycznie, odświętnie. Czy to jednak nie spro­wadza Adwentu jedynie do czasu intensywniejszych zakupów?

Chrześcijańska tradycja mówi nam, że Adwent to czas oczekiwa­nia. Przede wszystkim czekamy na Boże Narodzenie, ale również mocniej uświadamiamy sobie, że chrześcijanin jest człowiekiem oczekującym powtórnego przyjścia Chrystusa u końcu czasów. Wydawałoby się, że takie rozumienie Ad­wentu powinno zdominować nasze przygotowania do świąt. Przecież w kościołach odprawia się Roraty, zapala adwentowe świece, śpiewa pieśni o mającym narodzić się Me­sjaszu. No tak, ale to sfera ducha i liturgii. A co niesie życie?

– Na­wet fajnie tak się szykować do świąt i mieć już teraz świąteczny nastrój– uważa Mirek, ochroniarz w su­permarkecie. – Ludzie robią zaku­py na święta, szukają prezentów, kupują dekoracje. To chyba nic złe­go, że daje im się taką bożonarodzeniową atmosferę. Skoro wszędzie tak jest, to dlaczego Lublin ma być inny? Poza tym łatwiej wydać pie­niądze na prezenty, jak się usłyszy jakąś kolędę.

Strefa podwyższonej adrenaliny

Tezę, że święta stają się naj­lepszą okazją do zwiększenia dochodów z handlu, potwierdza Marzena, mama Łukasza i Pa­trycji, nauczycielka geografii. Jak twierdzi, nawet nie zwraca już uwagi na świąteczne melodie w supermarkecie. Nie ma do tego głowy, bo w ręku kartka z listą zakupów, tych pod choinkę tak­że, a czasu niewiele.

– Jak tu się wchodzi, to człowiek od razu inaczej się czuje. Mnie tutaj pod­skakuje adrenalina i wzmaga się przedświąteczna gorączka – twier­dzi. Jednak, jej zdaniem, to „przy­śpieszanie świąt” nie jest dobre, bo zaciera się istota tego, czym mają one być. – W mojej rodzinie bardzo mocno pilnujemy tradycji. Choinkę mąż ubiera z synem i cór­ką w Wigilię. Oboje wynieśliśmy to z domu i tego chcemy nauczyć dzieci. My, lublinianie, jesteśmy trochę tradycjonalistami. Dla nas święta to coś wyjątkowego. To musi być zupełnie inny czas w domu i inna atmosfera. Bardzo bym chciała, żeby moje dzieci też to rozumiały – dodaje.

– No pewnie, że miasto wy­gląda ładnie z tymi dekoracjami – mówi Janusz, ojciec Marka i Ra­fała, z zawodu elektryk. – Oczywi­ście, że lubię cały ten świąteczny wystrój Lublina: choinki, lampki, gwiazdy. Niechby to było jednak w samą Wigilię. No… dzień, dwa przed. A tu już w listopadzie, przed andrzejkami, robili Boże Narodze­nie. To jakieś nieporozumienie.

O jeszcze innym aspekcie przy­śpieszania Bożego Narodzenia mówi Anna, która od 4 lat pracuje jako kasjerka w supermarkecie. Już przyzwyczaiła się do świątecz­nej atmosfery w tym okresie w pra­cy. Właściwie nie zwraca na nią uwagi. Bombki, choinki, piosenki i pastorałki spowszedniały jej.

– Gdyby ktoś, tak jak ja, posiedział tutaj kilka godzin i słyszał te same melodie, to też miałby dosyć. Pro­szę mi wierzyć, że w święta nawet nie chce mi się śpiewać ani słuchać kolęd.

Marek, student UMCS, z uśmiechem podchodzi do pro­blemu: – Świąteczne dekoracje, kolędy w sklepie to świetny chwyt marketingowy. Wchodząc tutaj, nawet jakby się nie chciało, au­tomatycznie zaczyna się myśleć o świętach, prezentach pod cho­inkę i po prostu chce się coś dla bliskich kupić – mówi. Jak sam twierdzi, z Kościołem związany jest raczej luźno, ale nie jest zwo­lennikiem emisji kolęd w super­marketach. – Ich miejsce jest ra­czej w kościele. Tutaj to wolałbym jakieś ich przeróbki, piosenki. Kolędy mi tu nie pasują.

Świąteczne rozdwojenie jaźni

Złudzenia, że przedświątecz­na bożonarodzeniowa atmosfera jest czymś innym niż tylko chwy­tem reklamowym, nie pozostawia­ją nam nawet sami handlowcy. – Zmianę dekoracji planujemy zaraz po Nowym Roku – mówi Marcin, kierownik sprzedaży w jednym z lubelskich supermarketów. – Za­cznie się nowa kampania handlo­wa. Znikną choinki i inne dekora­cje, a my wrócimy do nadawania zwykłej muzyki.

A więc w kościołach śpiew kolęd, szopki, choinki, liturgicz­ne obchody Bożego Narodzenia. A codzienne życie? Idzie swoim torem, bo na świętach zarobić już nie można. Póki trwa Adwent, są żyłą złota dla biznesu.

Pewnych trendów kulturo­wych nie da się już zahamować. Ale być może tradycja pozwoli nam się odnaleźć w tym szalonym, rozpędzonym świecie? Zostało tylko kilka dni do świąt. Może warto nie tylko pędzić na przed­świąteczne zakupy, ale też trady­cyjnie z lampionem pójść na Ro­raty, zabrać na nie dzieci. Niech posmakują oczekiwania na Boże Narodzenie.                           

Komercję można wykorzystać

Jak zauważa ks. dr Marek Jeżowski, socjolog, KUL: -  Kultura masowa dość radykalnie wpływa na nasze podejście do świętowania. Zarówno w odniesieniu do Bożego Narodzenia, jak i Wielkanocy, zjawisko jawi się podobnie: na pierwszy plan wysuwa się komercja.

Kilkutygodniowa świąteczna atmosfera w sklepach to nic innego, jak nachalny zabieg marketingowy, którego jedynym celem jest zwiększenie obrotów i zysku handlowców. Dla nas, chrześcijan, jest to kolejne wyzwanie - skoro mamy być świadkami Chrystusa, nie możemy ulegać żadnemu złu, żadnej najbardziej atrakcyjnej propagandzie konsumpcjonizmu, ale musimy stać się znakiem sprzeciwu wobec „tego świata”. Ten sprzeciw nie musi oznaczać bojkotu sklepów ze świątecznymi dekoracjami.

W Wielkim Poście chrześcijanin ma obowiązek zwiększenia pomocy na rzecz ubogich, nie tylko poprzez jałmużnę w formie datków pieniężnych, ale również konkretne dobra, których w tym czasie, właśnie dzięki promocjom, może dla potrzebujących nabyć więcej niż zwykle. Podobnie w adwencie można przygotować szlachetną Paczkę, zaprosić do stołu wigilijnego kogoś w potrzebie, aby dodatkowy talerz nie stał się tylko pustą, zafałszowaną tradycją…

Innymi słowy, zamiast ulegać nakręcającej spirali długów nieokiełznanej konsumpcji, można wykorzystać przejawy komercji do budowania społeczeństwa opartego na wartościach chrześcijańskich. Kościół przypomina o tym swym wiernym między innymi w roratnich kazaniach i w adwentowych rekolekcjach, no i zachęca do udziału w charytatywnych dziełach Caritas, jak chociażby w Wigilijnym dziele Pomocy dzieciom, które - jak wiemy - znalazło w naszym społeczeństwie powszechne zrozumienie.