Sienkiewicz krzepi

Andrzej Babuchowski

publikacja 30.12.2010 11:50

– Co czytasz, synku? – pyta mama. – „Quo vadis” – odpowiada latorośl. – Jak to? Przecież wczoraj mówiłeś, że już kończysz. – Tak, ale dzisiaj zacząłem od nowa.

Sienkiewicz krzepi Magic Madzik / CC 2.0

Znam ten dialog z autopsji. Także wśród moich szkolnych rówieśników nie brakuje takich, którzy „Quo vadis”, „Krzyżaków” czy Trylogię czytali po kilka, a nawet kilkanaście razy. Potem popisywali się w klasie znajomością najdrobniejszych szczegółów albo zaczepiali swoje koleżanki zalotnymi cytatami z „Potopu”: „Tę brew toś chyba waćpanna korkiem smarowała?”. Na co padała równie kokieteryjna odpowiedź: „Słyszałam, że tak płoche czynią, ale jam nie taka”.

Ile to już pokoleń zanurzało się w wartkim, ożywczym strumieniu Sienkiewiczowskiej prozy, która zawładnęła narodową wyobraźnią Polaków od chwili swego pojawienia się na rynku czytelniczym! Tadeusz Konwicki wspomina na przykład, że jego dziadek na podwileńskiej prowincji przeczytał Trylogię czterdzieści razy. Statystyki pokazują, że również dzisiaj Sienkiewicz zwycięża bezapelacyjnie w rankingu najpoczytniejszych polskich pisarzy. Jest coś niepojętego w tym dumnym, nieprzerwanym trwaniu jego dzieła, mimo zmieniających się stylów i mód, mimo politycznych katastrof, społeczno-kulturowych zapaści i różnego rodzaju lewicowych indoktrynacji.

Polska żyje i umie zwyciężać

„Rzadko spotykany geniusz, który wcielił w siebie ducha narodu” – tak brzmiało jedno ze zdań werdyktu, jakim jurorzy literackiej Nagrody Nobla uzasadniali 100 lat temu wybór kolejnego laureata. „Za wybitne osiągnięcia w dziedzinie eposu” uhonorowany został przedstawiciel nieistniejącego państwa, Polak Henryk Sienkiewicz. W przemówieniu wygłaszanym z tej okazji mówił, że zaszczyt ten jest szczególnie cenny dla syna Polski. „Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysięcznych dowodów, że żyje”. Dodał też: „Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać”. Sława Sienkiewicza jako reprezentanta narodu polskiego urosła jeszcze bardziej po jego innych wystąpieniach publicznych, m.in. po wystosowaniu listu otwartego do cesarza Wilhelma II w sprawie gwałtów władz zaborczych na Polakach, czy też po zorganizowaniu w 1909 r. międzynarodowej ankiety potępiającej antypolską politykę Berlina. Dzięki „Trylogii” pisarz zaczął być w Polsce otaczany kultem, a niektórzy upatrywali w nim nawet duchowego wodza narodu.

„Życie Sienkiewicza przedstawia się prosto, jasno i harmonijnie jak struktura jego powieści. – zauważa Franciszek Nieckula. – Nie widać w tym życiorysie nic podłego czy dwuznacznego, żadnej »hańby domowej«. Nie wiązał się z żadnym stronnictwem czy grupą polityczną, choć żywił szczerą niechęć do rozgdakanych lewicowców, awanturniczych i biorących świat z kreciej perspektywy”.

Służbie Ojczyźnie oddał Sienkiewicz cały swój autorytet i międzynarodową sławę. Ogromną część swego majątku przeznaczył na cele charytatywne. Już w 1889 r. ufundował stypendium imienia Marii Sienkiewiczowej, z którego korzystali m.in. Konopnicka, Witkiewicz, Tetmajer, Wyspiański. Po wybuchu I wojny światowej pisarz przeniósł się do Szwajcarii, organizując w Vevey, przy współudziale Ignacego Paderewskiego, Szwajcarski Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Komitetowi temu w stosunkowo krótkim czasie udało się zebrać 20 milionów franków szwajcarskich! Warto przypomnieć, że Sienkiewicz był też inicjatorem ufundowania pomnika Mickiewicza w Warszawie, współorganizatorem Kasy im. Mianowskiego, prezesem Warszawskiej Kasy Przezorności dla Literatów i Dziennikarzy. Wielokrotnie wspierał swoim autorytetem akcje patriotyczne, np. protestował przeciwko prześladowaniom dzieci polskich we Wrześni, a w odezwach i artykułach domagał się autonomii dla Królestwa Polskiego.

Wieńce od wrogów i ciemiężycieli

Autorytet twórcy „Quo vadis” był w owym czasie tak wielki, że po jego śmierci doszło do zdarzenia, któremu księżna Maria Lubomirska przypisuje w swoim „Pamiętniku” sens niemal symboliczny: „Przeczytałam koniec żałobnego przemówienia arcybiskupa Teodorowicza, naszego nowożytnego Skargi, na cześć Sienkiewicza. Jakże wzniosłe i wymowne! Opis tymczasowego pogrzebu Sienkiewicza w Vevey wstrząsa mną. Te wieńce od wrogich dziś sobie ludów i Polski ciemiężycieli zgodnie na trumnie leżące to akord, którego tony mi grają, choć słów nie znajdę”. Wcześniej, jeszcze za życia pisarza, hołd jego dziełu złożyła Maria Konopnicka: „Tuli nas do ziemi, zbliża, na łono jej kładzie, a serce nasze jest w jego ręku jako kwiat mdlejący, który on w ziemię wciska, ziemię umacnia, ziemię zasila, iżby mógł w niej ożyć”.

Z dzisiejszej perspektywy skala międzynarodowego rozgłosu tej twórczości, zwłaszcza w pierwszych dziesięcioleciach jej funkcjonowania, wydaje się wręcz niewyobrażalna. Utwory Sienkiewicza w niedługim czasie przetłumaczone zostały na ponad czterdzieści języków! A przecież ówcześni wydawcy nie mieli do swojej dyspozycji ani telewizji, ani Internetu, ani nowocześnie zorganizowanego marketingu... Ba, w Stanach Zjednoczonych – jak pisze Jan Rybicki – „Sienkiewicza upowszechniało wielu sprzedawców, i to przeważnie dość nieporadnych. W Ameryce autora »Quo vadis« tłumaczył, kto chciał, ponieważ jako »Rosjanina« nie chroniła go żadna konwencja o prawach autorskich”. Ale to właśnie „wszechogarniająca amerykańska mania »Quo vadis« (...), trwająca przez kilka lat od pierwszego wydania angielskiego z r. 1896 i przypominająca rozmiarami chyba tylko »Harry’ego Pottera«, pociągnęła za sobą wszystko inne”.

Dokąd zmierzasz, artysto?

Przyznanie przed stu laty literackiej Nagroda Nobla Sienkiewiczowi, pisarzowi czerpiącemu inspirację z wiary i religii chrześcijańskiej, wywołało, oprócz ogólnonarodowej euforii, także głosy oburzenia, zwłaszcza ze strony polskich socjalistów. Jednak kiedy czytamy dziś rzucane pod adresem laureata inwektywy w rodzaju „bard burżuazyjnych wyzyskiwaczy, okrutników i opojów (...) wampirów wysysających krew ludu”, to – jak trafnie sugeruje wspomniany już Franciszek Nieckula – „mamy ochotę sięgać nie po kontrargumenty, lecz po kaftan bezpieczeństwa”.

Niestety, w ostatnich kilkunastu latach nadchodzą ze Sztokholmu coraz bardziej niepokojące wieści. Coraz częściej bowiem promowane są tam dzieła bezwartościowe, wręcz antyhumanistyczne w swojej wymowie. Przykładem może być twórczość włoskiego dramaturga Dario Fo. „Dla Szwedzkiej Akademii Literatury nie liczą się już względy artystyczne, najważniejsza jest modna ideologia i oportunizm” – napisał rok temu jeden z jurorów, Knut Ahnlund, który rozstał się z Akademią na znak protestu przeciwko przyznaniu nagrody austriackiej pisarce Elfriede Jelinek. Jej twórczość, zdaniem szwedzkiego krytyka, nurza się w odstręczającym bagnie pornografii i obsesyjnym nihilizmie. „Nobel 2004 – twierdzi Ahnlund – zniszczył bezpowrotnie wartość tej nagrody.”

Wspominając dziś pierwszego dla Polski literackiego Nobla, widzimy, że zwycięsko przeszedł on próbę czasu. Jego rangę potwierdziły, i nadal potwierdzają, miliony czytelników (a także widzów kinowych) w kraju i na świecie. Sienkiewicz, nazwany przez Stanisława Brzozowskiego „pierwszorzędnym pisarzem drugorzędnym”, broni się i jako wytrawny artysta, i jako pisarz popularny, po którego twórczość wciąż sięgają współczesne media. Ale jest jeszcze coś więcej. Coś, o czym pół wieku temu z nieukrywanym podziwem i zazdrością napisał o autorze Trylogii inny laureat Nagrody Nobla, uważany za pesymistę, wielki pisarz amerykański William Faulkner: „Aż pewnego dnia zrozumiałem, że ten Polak zna odpowiedź od samego początku. Ku pokrzepieniu serc. To dotyczy każdego z nas: tych, którzy starają się być artystami, którzy piszą czysto rozrywkowe rzeczy, którzy chcą wstrząsnąć i którzy uciekają przed sobą i swoją osobistą udręką”.

artykuł z numeru 50/2005 Gościa Niedzielnego