Ocalić miasto

Edward Kabiesz

GN 42/2022 |

publikacja 20.10.2022 00:00

„Wielka woda” nie odzwierciedla z dokumentalną wiernością faktów związanych z powodzią, ale część ekranowych wydarzeń do nich nawiązuje.

Agnieszka Żulewska jako Jaśmina Tremer i Blanka Kot w roli Klary Marczak w doskonale zrealizowanej scenie przedstawiającej powódź na ulicach Wrocławia. Robert Palka /Netflix Agnieszka Żulewska jako Jaśmina Tremer i Blanka Kot w roli Klary Marczak w doskonale zrealizowanej scenie przedstawiającej powódź na ulicach Wrocławia.

Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie powinno nieprzerwanie rosnąć – chociaż ta recepta Alfreda Hitchcocka na dobrą produkcję odnosiła się do zupełnie innego gatunku, czyli thrillera, Jan Holoubek i Bartłomiej Ignaciuk z powodzeniem zastosowali ją w swoim serialu. W „Wielkiej wodzie” znajdziemy zresztą pewne elementy thrillera, ale także filmu katastroficznego, przede wszystkim jednak dramatu. Znakomity scenariusz, perfekcyjna realizacja i doskonałe kreacje aktorskie sprawiły, że mamy do czynienia z jednym z najlepszych polskich seriali zrealizowanych w ostatniej dekadzie.

Powódź 1997

Przedsmak tego, co nastąpi później, dają już pierwsze sceny, w których poznajemy pierwszoplanową bohaterkę, Jaśminę Tremer, w znakomitej interpretacji Agnieszki Żulewskiej. Chociaż jej wątek jest luźno związany z głównymi wydarzeniami, pozwala od razu wyrobić sobie opinię o tej postaci. Zdajemy sobie sprawę, że Jaśmina ma mocną osobowość, potrafi działać szybko i zdecydowanie, uparcie dążąc do celu. Nie przebiera w słowach, a jej impulsywne reakcje, jak okaże się później, nie zawsze przynoszą oczekiwane rezultaty. Znakomicie potrafi też zniechęcać do siebie ludzi. Nie jest jednak bohaterką jednowymiarową. Z biegiem wydarzeń jej postać ewoluuje i staje się… bardziej empatyczna.

Akcja serialu rozgrywa się we Wrocławiu i jego okolicach przed powodzią tysiąclecia i w jej trakcie. Powódź w 1997 r. była jedną z największych katastrof, jakie dotknęły Polskę w XX wieku. Pod wodą znalazło się prawie 40 procent Wrocławia, w samym mieście utonęły cztery osoby, a wielu ludzi straciło życiowy dorobek. W niektórych dzielnicach woda utrzymywała się przez ponad tydzień, poniesione straty obliczano na 99,2 procent zaplanowanego na tamten rok budżetu. Wrocław nie był zresztą jedynym polskim miastem dotkniętym przez wodę. Zalanych zostało 25 województw, pod wodą znalazło się 1362 miejscowości. Prawie 200 tysięcy osób musiało się ewakuować. W całej Polsce życie straciło 56 osób.

Rozgrywające się wydarzenia zostały przedstawione chronologicznie, na ekranie pojawiają się nawet dokładne daty i czas, co również ma wpływ na budowanie napięcia. „Wielka woda” nie odzwierciedla jednak z dokumentalną wiernością faktów związanych z powodzią. Już na początku widz zostaje poinformowany, że serial stanowi „wizję artystyczną twórców, inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami”. Wiernie oddaje natomiast atmosferę i nastroje panujące w mieście w czasie katastrofy. Niektóre z postaci pojawiających się na ekranie mają swoje odniesienia do osób rzeczywistych.

Dwie katastrofy

Główną bohaterką jest hydrolożka Jaśmina Tremer, która mieszka w Holandii, a obecnie przebywa na wakacjach w Polsce. To ona jako pierwsza orientuje się, że stan wód w okolicy niepokojąco się podnosi. Kobieta alarmuje władze, że może dojść do powodzi. Początkowo ostrzeżenie zostaje zignorowane, ale wkrótce bohaterka otrzymuje wezwanie na naradę sztabu kryzysowego. Dołącza do sztabu, ale eksperci nie zgadzają się z jej analizą. Uważają, że chociaż poziom wód się podnosi, Wrocław jest bezpieczny. Jaśmina jest osobą niezależną, obcesową, wydaje się, że nie potrafi współpracować z innymi w zespole.

Przyznam, że w pierwszych częściach tego sześcioodcinkowego serialu Jaśmina Tremer nie budzi naszej sympatii, chociaż odnosimy wrażenie, że za jej postawą kryje się coś więcej, być może jakieś wydarzenia z przeszłości. Ostatecznie dzięki jej radom władze podejmują próby ratowania miasta przed zalaniem. Oczywiście doskonale wiemy, że do tego doszło, ale nie stanowi to przeszkody, by kolejne odcinki oglądać z coraz większym zainteresowaniem. Szkoda tylko, że bohaterka często używa mało wybrednego słownictwa. Stało się to chyba dla realizatorów polskich seriali wyznacznikiem, bez którego nie potrafią zbudować na ekranie postaci silnej kobiety.

Ważną rolę odgrywają w tej opowieści postacie dwóch mężczyzn, którzy stoją niejako w opozycji do głównej bohaterki, wydają się również od niej ciekawsze. Pierwszym z nich jest grany przez Tomasza Schuchardta wicewojewoda Jakub Marczak, dawny znajomy Jaśminy, który ściągnął ją do sztabu kryzysowego. To on w czasie nieobecności wojewody odpowiada za akcję ratunkową. Marczak ma ambicje polityczne, właśnie zbliżają się wybory, a nie wszystkie decyzje, które musi podejmować, działają na jego korzyść. Z kolei Ireneusz Czop stworzył niezwykle wyrazistą rolę Andrzeja Rębacza, który przyjechał z Niemiec do rodzinnych Kęt, wioski położonej niedaleko Wrocławia, i stał się niejako liderem protestu wobec planowanego przez władze wysadzenia znajdujących się tam wałów przeciwpowodziowych. Takie działanie grozi zalaniem pól i dobytku mieszkańców wioski, może jednak ocalić miasto przed powodzią. Obie strony mają swoje racje i siłowe rozwiązanie sytuacji wydaje się nieuchronne.

Sama powódź jest pretekstem do przedstawienia relacji pomiędzy bohaterami serialu, bo dotychczasowe stosunki również można nazwać katastrofą, której źródło tkwi w przeszłości. Czy w tak dramatycznych okolicznościach bohaterowie mają szansę na ich uzdrowienie? To także film o ludzkiej solidarności w obliczu zagrożenia.

Fakty i fikcja

„Wielka woda” została zrealizowana z rzadko spotykanym w polskich produkcjach rozmachem. Sceny powodzi, zalanego miasta, walki z żywiołem czy starcia z policją tchną autentyzmem, zostały dopracowane w każdym szczególe. W serialu znalazły się również kadry z filmowych materiałów archiwalnych nakręconych z helikoptera, które doskonale obrazują rozmiar powodzi. Oglądając film, zastanawiamy się, w jaki sposób udało się na przykład zainscenizować dramatyczne sceny rozgrywające się na zalanych ulicach Wrocławia. Odpowiedź, przynajmniej częściową, znajdziemy w czteroodcinkowym dokumencie „Historie wielkiej wody”. Magda Mołek rozmawia z twórcami serialu, a także ludźmi w różny sposób zaangażowanymi w akcje ratunkowe w czasie powodzi 1997 roku. Sama dziennikarka w tym dramatycznym czasie relacjonowała wydarzenia w lokalnej wrocławskiej telewizji. – Dzięki zdjęciom i materiałom filmowym mogliśmy zobaczyć, co się działo, jak zachowywali się ludzie. Powódź było wydarzeniem, które zaskoczyło nasze wyobrażenia – mówi w czasie rozmowy reżyser Jan Holoubek. Rzeczywiście tych relacji i materiałów archiwalnych jest sporo, wiele z nich można znaleźć w internecie. Prócz Holoubka w „Historiach…” o realizacji serialu opowiadają producentka Anna Kępińska, scenarzysta Kacper Bajon, który przybliżył widzom, w jaki sposób powstawał scenariusz i na ile bazował na faktach. Z kolei Agnieszka Żulewska błysnęła nieco humorystyczną wypowiedzią o roli współczesnych kobiet. – Jesteśmy wilczycami, jesteśmy podłączone do jakiejś niezwykłej mocy – deklaruje znakomita odtwórczyni Jaśminy Tremer. Okazało się też że Ireneusz Czop, występujący w roli Rębacza, również przeżył powódź, ale w 1982 roku w Płocku.

W filmie znalazł się również wątek polityczny, więc warto przypomnieć – bo rolę czarnego charakteru odgrywa tu pewien wiceminister – że w tym czasie w kraju rządziła koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego z premierem Włodzimierzem Cimoszewiczem. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.