Czy biznes i sztukę można połączyć?

KAI |

publikacja 09.07.2011 06:05

Na zaczynanie od zera nigdy nie jest za późno. Rozmowa z Katarzyną Czajką, bizneswomen, która z dnia na dzień postanowiła zarabiać na sztuce. Czy po pięćdziesiątce można zacząć od zera? Jakie problemy niesie za sobą zawodowe przekwalifikowanie?

dorumart Dorum Art Katarzyna Czajka

Czym zajmowała się Pani, zanim w Pani życiu pojawiła się sztuka? Skąd pomysł na rezygnację z dotychczasowego życia?

Katarzyna Czajka: 19 lat mojego życia poświęciłam logistyce i myślałam, że tak będzie już zawsze. Niestety rzeczywistość okazała się inna, pojawiły się problemy i to nie tylko osobiste, które miały ogromny wpływ na moje zdrowie i stan ducha. Ale na szczęście wtedy pojawiła się również iskra nadziei... Dotarło do mnie, że aby móc dalej funkcjonować, muszę zacząć robić coś dla siebie. Córka Marta zabrała mnie na cykl szkoleń z decoupag'u. Uświadomiłam sobie, że sztuka we mnie istniała zawsze, pewnie jak w każdym wrażliwym człowieku - ale dopiero po przykrych doświadczeniach w moim prywatnym życiu - zajęła tak istotne miejsce. Właśnie wtedy moja wyobraźnia zaczęła pracować na dotąd nieznanych mi obrotach.

Ciężko było podjąć decyzję o rezygnacji z wykonywanej przez lata pracy, podjąć się zupełnie czegoś nowego?

To się stało samoczynnie, ja nawet nie wiem jak (śmiech). Ale gdybym nie znalazła odskoczni od swojej pracy, w tamtym momencie dopiero by było ciężko. Miałam jednak szczęście, że miał mnie kto zastąpić w firmie.

Od czego zaczęła się Pani przygoda ze sztuką? Co było najpierw?

Od dziecka miałam zdolności manualne, miałam marzenia związane ze sztuką, ale rzeczywistość pokierowała mnie gdzie indziej. A kiedy już zaczęłam tworzyć Dorum Art - najpierw przyszła fascynacja kolorem, drewnem, a potem szkłem, które daje wiele możliwości, a jest moim zdaniem niedoceniane… Dlatego dziś tworzę głównie ze szkła. Okazuje się bowiem, że z tysięcy różnokolorowych szkiełek można stworzyć interesujące, ale też użytkowe przedmioty. I tak dzisiaj robię lampy, świetlne obrazy przypominające witraże, parawany, no i przede wszystkim moje ukochane manekiny... To przedmioty, dzięki którym każde, nawet najbardziej klasyczne wnętrze - zyskuje ciepło i zupełnie nowy wymiar.

Nie bała się Pani, że ryzyko jest zbyt duże? Czy w głowie powstawał/powstaje jakiś plan awaryjny?

Bałam się, tylko głupiec się nie boi nowych wyzwań… Plan awaryjny ? Lepiej, żebym go nie wyznała…

Rozumiem, że na wsparcie najbliższych mogła Pani liczyć?

Tak. I to jest najpiękniejsze, że moje dzieci wspierają mnie bezustannie. Michał, mój syn tak naprawdę wyciągnął mnie z domu i pomógł uwierzyć, że to co tworzę dla siebie i przyjaciół - trzeba pokazać innym. W ten sposób stworzyliśmy wspólne miejsce dla tworzenia sztuki, a także galerię Dorum Art, w której mogę pokazywać wszystkie swoje dzieła. Dlatego muszę przyznać, że mam wspaniałą rodzinę, a wsparcie najbliższych mi ludzi, także przyjaciół jest bezcenne. Życie i praca w gronie najbliższych mi osób daje mi szczęście, ale i wiele możliwości. No i znowu czuje się przez to atrakcyjna - jako człowiek.

Czy na sztuce w Polsce da się zarabiać?

Jeszcze nie wiem, mam jednak nadzieję, że tak. Muszę przyznać, że ja na razie tworzę kolekcje moich produktów. Nie minęły nawet 2 lata od początku istnienia naszej pracowni, a już mam sporo osiągnięć, to dobry prognostyk. Zagranica jest zainteresowana moją twórczością, stacje telewizyjne z Francji, Niemiec i Rosji przyjeżdżają tu kręcić materiały... Mam nadzieję, że dzięki temu moje szklane cuda doceni świat. Choć w sumie dobrze byłoby, gdyby je najpierw docenili Polacy...

dorumart Dorum Art Katarzyna Czajka

Jakie cele sobie wyznaczacie - jako Dorum Art? Rozumiem, że teraz trwa proces ugruntowania pozycji na rynku? Czy zarabiacie już jakieś rozsądne pieniądze?

Nasz cel to przede wszystkim łączenie sztuk i pokoleń, czyli pokazywanie światu zdjęć mojego syna, Michała Czajki w połączeniu z moimi szklanymi rzeźbami. Poza tym zależy mi na przywróceniu sztuki tworzenia witraży, do tej pory kojarzonej jedynie z lampami Tifanny'ego, witrażami okiennymi i kościelnymi. Chcę pokazać, że można wykorzystując starą metodę nadać przedmiotom innego wymiaru, przestrzennej formy 3D. Chcę właśnie poprzez tę formę, grę świateł i kolor docierać do młodych ludzi. Mam nadzieję, że mój design spodoba się odbiorcom, a co za tym idzie - zacznę zarabiać na swojej sztuce duże pieniądze. Dodać należy, że Dorum Art to nie tylko miejsce, w którym swoje dzieła pokazuje rodzina Czajka. To także miejsce, do którego zapraszamy innych artystów, dajemy im możliwość pokazania się.

A co z tymi pieniędzmi? Żeby móc funkcjonować na rynku - trzeba zarabiać...

Coś tam zarabiam... Ale czy to rozsądne pieniądze - tego nie wiem. Zresztą na razie pracuję nad bardzo ciekawym nowym projektem, który z całą pewnością zrewolucjonizuje spojrzenie na ten rodzaj sztuki. Ale, żeby mój plan się powiódł muszę znaleźć mecenasa sztuki. Mam nadzieję, że kiedyś go znajdę.

Jakich rad udzieliłaby Pani kobietom, które skończyły już 50 lat, ale czują, że chcą zmienić swoje życie... Marzą, by zacząć od zera?

Radziłabym, aby zaczęły słuchać siebie, aby realizowały swoje marzenia, tak długo szukały swojej drogi i swojego spełnienia, aż w końcu trafią na swoją pasję i znajdą sposób na to, by jeszcze na niej zarabiać. Warto do tego dążyć, bo taki stan daje pełnię szczęścia.

Przed laty bałam się, co będę robić z wolnym czasem, kiedy już wychowam dzieci. A teraz martwie się i zastanawiam, dlaczego doba jest taka krótka... Jestem spełniona i jako kobieta, i jako matka i babcia, a przede wszystkim jako człowiek. Co więcej, ostatnio zaczęłam zauważać, że dla wszystkich moich miłości mam tym więcej czasu, im więcej się dzieje wokół mnie.

Dlatego paniom, które skończyły 50 lat i też stoją przed wyborem - co dalej - radziłabym, aby nie bały się być szczęśliwe. Niech robią wszystko, by były czynne i czuły się potrzebne jak najdłużej. A poza tym wszystko zaczyna się po pięćdziesiątce... (śmiech).

Czy miewa Pani chwile zwątpienia?

Każdy myślący człowiek ma chwile zwątpienia, ale we mnie jest więcej wiary w to, co robię - niż wątpliwości. Oczywiście boje się o to, co się stanie, kiedy mój plan się nie powiedzie. Zresztą przede mną wciąż wiele wyzwań. Na przykład ostatnio starałam się zdobyć finansowanie na mój spory projekt i okazało się, że nie łapię się do żadnej formy pomocy, nie jestem młodą, dobrze zapowiadającą się artystką, tylko kobietą po 50-tce. Ale wciąż wierzę, że nie będę musiała wywoływać skandali, żeby ludzie o mnie usłyszeli...

A etyka w biznesie... Czy Pani zdaniem takie pojęcie w ogóle istnieje?

To właśnie między innymi etyka (a raczej jej brak) miał na mnie duży wpływ, to znaczy wpływ na moje zawodowe decyzje. Ale nie chciałabym tego tematu rozwijać, jest jednak zbyt osobisty i bolesny….

Może powiem krótko: Etyka istnieje. Ale niestety nie zawsze po obu stronach biznesowego stołu.