Życie ze znakiem jakości

Szymon Babuchowski

GN 28/2011 |

publikacja 14.07.2011 00:15

Z pewnością nie wszyscy uczestnicy Slotu trafią od razu do Kościoła, ale przynajmniej jest okazja, by dowiedzieć się, że chrześcijanin to ktoś radosny i twórczy.

Życie ze znakiem jakości Michał Szalast Warsztaty taneczne w dawnej bazylice Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

Ogromne, podobno największe na świecie, opactwo pocysterskie, a obok niego pole namiotowe, gdzie chwilowo mieszka prawie 7 tys. młodych ludzi. Piękny kontrast: stare, szacowne, na co dzień niestety opuszczone mury i młodość w całej krasie, żywioł, energia. Słońce praży niemiłosiernie, kiedy wchodzimy na teren Slot Art Festivalu.

Niektórzy uczestnicy chronią się przed upałem w cieniu klasztornych zabudowań i po prostu odpoczywają, jednak większość jest już czymś zajęta. Tańczą, malują, żonglują piłeczkami albo wyplatają wiklinowe kosze. Niby festiwal jakich wiele, ale już na pierwszy rzut oka widać, że różni się od innych imprez tego typu. Ludzie jacyś radośniejsi, nie słychać przekleństw, nie widać agresji. Czy to dlatego, że na festiwalu nie ma alkoholu? Z pewnością także dlatego. Ale jest coś jeszcze, co nadaje tej imprezie smak.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.