Zamek ludzi z pasją

ks. Sławomir Czalej

publikacja 20.08.2011 06:24

– W ciągu dwóch lat zostanie wyremontowane podzamcze, czyli pałac Marysieńki, i „koszarowiec”. Za pięć lat chcemy odnowić cały zamek – mówi Krzysztof Lisiecki, dyrektor generalny zamku w Gniewie, koordynator odbudowy.

Zamek w Gniewie   ks. Sławomir Czalej/GN Zamek w Gniewie
Przed zabytkiem zaczyna się rysować szczęśliwa przyszłość
Po prawie stu latach w Gnie­wie zawrzało. Nie od szczęku zbroi - choć to też, ale pod kontrolą i ku uciesze zwiedzających - lecz raczej od hałasu narzędzi budowlanych. Zakupiony przez grupę Polmlek zamek ma szansę stać się obowiązkową - a nie zapomnianą - atrakcją Pomorza. Nie tylko dla­tego, że inwestorzy włożą w niego aż 100 mln zł.

Od osady do warowni

W cieniu zamku urodził się Jarosław Struczyński, dzisiaj jego kasztelan i porucznik chorągwi husarskiej marszałka wojewódz­twa pomorskiego. - Jako młody chłopak widziałem pierwsze próby podźwignięcia zamku przez naszą gniewską fabrykę mechanizmów okrętowych, gdzie zaraz po poli­technice sam nawet pracowałem -  wspomina kasztelan. Dzisiaj są to zakłady Rolls-Royce’a, produ­kujące urządzenia dla statków.

Czy to Ulrich von Jungingen? Prawie...   ks. Sławomir Czalej/GN Czy to Ulrich von Jungingen? Prawie...
Jarosław Struczyński gra jego rolę podczas inscenizacji bitwy pod Grunwaldem
Osadnictwo w okolicach Gnie­wa jest uznawane za najstarsze na Pomorzu i sięga neolitu. Wszystko za sprawą niezwykle urodzajnych iłów i przepływających tu dwóch rzek: Wisły i wpadającej do niej Wieżycy. W okresie rozbicia dziel­nicowego Sambor II przekazał Gniew cystersom z Oliwy. Szybko jednak zmienił decyzję i w 1282 r. przekazał osadę i okoliczne ziemie Krzyżakom. Ci natychmiast roz­poczęli budowę okazałego zamku i warownej osady, której w 1297 r. nadali chełmińskie prawa miej­skie.

– Zakon, już w tamtym cza­sie umocniony na prawym brzegu Wisły, widział w ziemi gniewskiej przyczółek do ekspansji na zachód – wyjaśnia Struczyński, który w czasie bitwy grunwaldzkiej sam odgrywa rolę mistrza Ulricha von Jungingena. Na marginesie: szyb­kość procesu urbanizacyjnego i sprawność organizacyjna zakonu nie miały sobie równych na świe­cie. – W miejscu, gdzie nie było nic, powstawały zamki, miasta, i to za­ledwie w czasie kilkudziesięciu lat – podkreśla.

Czy to Ulrich von Jungingen? Prawie...   ks. Sławomir Czalej/GN Czy to Ulrich von Jungingen? Prawie...
Jarosław Struczyński gra jego rolę podczas inscenizacji bitwy pod Grunwaldem
Vivat Vasa?

Po bitwie grunwaldzkiej za­mek zajęły na kilka tygodni woj­ska polskie. Ostatecznie prze­szedł on jednak w nasze władanie po przystąpieniu miasta w 1454 r. do Związku Pruskiego. Nastąpiło to 1 stycznia 1464 r. po półrocznym oblężeniu. Sama budowa zamku została ukończona w połowie XIV w. - Wszystko według reguł zakonnych, a więc jest i kaplica, ka­pitularz, refektarz i dormitorium, czyli miejsce do spania - wyjaśnia J. Struczyński. Spokój zamku został przerwany wojnami ze Szwecją. Zwłaszcza pierwszą (1626-1629), zwaną pruską z racji pierwszego zbrojnego starcia wojsk Gustawa II Adolfa i Zygmunta III Wazy. Bitwa została nierozstrzygnięta, a wokół niej samej narosło wiele nieporozu­mień. Miała to być pierwsza klęska husarii w polu.

– Po poważnej anali­zie i odkryciu nowych dokumentów wiemy dzisiaj jasno, że nie było żad­nej klęski – mówi kasztelan. Z pomo­cą w rozwiązywaniu zagadki przy­szedł dr Radosław Sikora. Ustalił on, że pod Gniewem stało 4500 hu­sarzy, a do bitwy ruszyło zaledwie 450, czyli trzy chorągwie. – Husaria osiągnęła swój cel, biorąc pod uwa­gę wyjątkowo szpetny teren. Było to klasyczne uderzenie sprawdzają­ce. Husarzy wdarli się nawet na wał – tłumaczy Struczyński. Wycofali się jednak świa­domie, bo po co pchać się tam, gdzie można oberwać. Bitwa była więc nieroz­strzygnięta.

Po potopie szwedzkim miasto długo nie mogło się podnieść z ruin. Pomyślne czasy na­stały po 1667 r., kiedy sta­rostwo gniewskie przejął Jan III Sobieski. Odnowił on nie tylko zamek i miasto, ale zbu­dował dla ukochanej Marysieńki pałac. Dzisiaj jest to hotel, gdzie odbywają się śluby (to w zamkowej kaplicy) i weselne zabawy tych, któ­rzy chcą pamiętać do końca życia moment sakramentalnego „tak”.

Po I rozbiorze Polski w 1772 r. zamek przeszedł w ręce pruskie. W 1822 r. odsunięto od wzgórza zamkowego koryto Wisły, ratując je tym samym przed podmywa­niem. Znajdowały się w nim wów­czas magazyny zbożowe, a później, po przebudowie, umieszczono w zamku zakład karny. Po przeję­ciu miasta przez II Rzeczypospolitą w 1921 r. spłonęło ono w niewyja­śnionych okolicznościach.