Zabójcza Skandynawia

Edward Kabiesz

GN 31/2011 |

publikacja 04.08.2011 00:15

W popularnych w całej Europie skandynawskich powieściach kryminalnych poprawność polityczna doprowadzona została do absurdu.

Stieg Larsson, nieżyjący już twórca „Millennium” pap/dpa/Expo/David Lagerlöf Stieg Larsson, nieżyjący już twórca „Millennium”

Powieść kryminalna uznawana była jeszcze niedawno za gatunek podrzędny, chociaż jej najwybitniejsi mistrzowie: Artur Conan Doyle czy twórcy czarnego kryminału Dashiell Hammett i Raymond Chandler doznali częściowej literackiej nobilitacji. Natomiast pełnej, od pewnego czasu, doznają masowo wydawane w Europie i Polsce kryminały skandynawskie. Przede wszystkim szwedzkie i norweskie, ale także te z Islandii czy Danii. Wyróżnia je pewna charakterystyczna cecha. Mniejsze znaczenie odgrywa w nich kryminalna intryga, do której autorzy nie przywiązują takiej wagi jak ich anglosascy koledzy. Czytając powieści najgłośniejszych autorów kryminałów tego regionu, takich jak Henning Mankell czy Camilla Läckberg, przedstawicielka młodszego pokolenia, odnosimy wrażenie, że ważniejsza jest raczej wiwisekcja środowiska społecznego i kulturowego, w jakim rozgrywa się akcja. Uwaga skupiona jest na wewnętrznych przeżyciach bohaterów, czyli prowadzących dochodzenia funkcjonariuszy policji. Kolejnym wyróżnikiem jest panujący w nich klimat mroku i osaczenia. Powieści te przedstawiają niepokojący, odległy od tego, co znajdziemy w popularnych przewodnikach, obraz społeczeństwa, w którym lęgnie się zbrodnia.

Detektyw w awangardzie postępu

Podobnie jak świat, w którym działają współcześni policyjni detektywi, zmienili się oni sami. Zmiany, często zaskakujące współczesnego czytelnika, są jednocześnie świadectwem portretowanych czasów. Z kart powieści jawi się z jednej strony obraz dostatniej, współczesnej Skandynawii, objętej bezpiecznym parasolem ochrony socjalnej, o jakiej tylko mogą marzyć sąsiedzi z innych krajów, a z drugiej – żyjącego w duchowej pustce, sfrustrowanego społeczeństwa, które po dekadach socjaldemokratycznych rządów wydaje się wyzbyte wszelkich uprzedzeń. Postęp w sferze obyczajowej poszedł już tak daleko, że to, co jeszcze niedawno wydawało się normą, teraz jest odstępstwem od normy, a jakikolwiek nieśmiały głos wątpliwości, nie mówiąc o sprzeciwie, budzi podejrzenie i oskarżenia o dyskryminację. Można zaryzykować twierdzenie, że skandynawscy literaccy policjanci czy detektywi, dzięki popularności czołowych autorów gatunku, stoją w światowej awangardzie postępu. Właściwie we wszystkich sferach życia. Politycznej i społecznej. Niektóre z tych powieści stają się jawną propagandą skrajnie liberalnych w sferze obyczajowej poglądów ich autorów czy autorek. Chandler w swojej „Skromnej sztuce pisania powieści kryminalnych” napisał, że detektyw „musi być najlepszym człowiekiem w swoim świecie i dość dobrym dla każdego świata”. Zobaczmy więc, jak prezentują się bohaterowie wybranych, ale reprezentatywnych dla tego nurtu twórczości przykładach.

 

 

„Millennium” kontratakuje

Kim są więc „dobrzy” w będącej największym sukcesem komercyjnym skandynawskiej szkoły kryminału trylogii „Millennium” Stiega Larssona? Główny bohater, dziennikarz śledczy miesięcznika „Millennium” Mikael Blomkvist, rozpracowuje, we współpracy z młodą genialną hakerką Lisbeth Salander i zarządzającą pismem Ericą Berger, najgłośniejsze afery z udziałem szwedzkiego establish-
mentu. Tych bohaterów postmodernistycznego świata prezentowanego przez Larssona łączą skomplikowane, a dla czytelnika z rejonów, gdzie postęp w tej dziedzinie, mimo wysiłków niektórych środowisk, nie dorównał jeszcze przodującym wzorcom, szokujące relacje. Blomkvist żyje w luźnym związku ze starszą od siebie Ericą. Mąż Eriki toleruje tę sytua-
cję, a do tego wraz z żoną od czasu do czasu wspólnie uprawia seks z innymi równie wyzwolonymi parami. Blomkvist nie stroni również od krótkotrwałych związków z innymi kobietami, w tym z młodszą o pokolenie Lisbeth Salander, która z kolei ma kochankę, zdeklarowaną lesbijkę. To oni rozwiązują zagadki kryminalne, a nie nieudolna zazwyczaj policja. Co gorsza, w policji zdarzają się jeszcze ksenofobiczne typy, które choć otwarcie się do tego nie przyznają, nie pochwalają homoseksualnych zachowań. A ten brak otwartości uniemożliwia albo przynajmniej utrudnia im rozwiązanie sprawy. Na szczęście dla otwartego społeczeństwa przełożeni tępią podobne jednostki, więc w obawie przed utratą pracy siedzą one cicho.

Dyskryminacja po skandynawsku

„Mężczyzna siedzący w fotelu żywił tyle uprzedzeń, że Patrikowi zaparło dech w piersiach. Najchętniej złapałby gościa za frak i wygarnął, co o nim myśli”. Dlaczego funkcjonariusz policji Patrik Hedström, jeden z bohaterów powieści „Ofiara losu” Camilli Läckberg, aż tak się zdenerwował? Ponieważ mąż zamordowanej w okrutny sposób kobiety, a jednocześnie podejrzany w tej sprawie, nie mógł zaakceptować, że się z nim rozwiodła. Tym bardziej że porzuciła go dla innej kobiety, bo po latach małżeństwa odkryła, że jest lesbijką. Mąż nie potrafił tego zrozumieć, co wywołało zrozumiałą furię stróża prawa. Na szczęście dla podejrzanego nie posunął się do rękoczynów. Bo o ile policjanci w skandynawskich kryminałach najczęściej obchodzą się z przestępcami w rękawiczkach,

by ich nie urazić, to nie tolerują homofobii. Pod tym terminem należy rozumieć nie jakieś skrajne, siłowe zachowania, ale po prostu wyrażenie opinii, dla których w krajach tolerancji nie ma tolerancji.

Sofie, 13-letnia córka nieszczęsnego homofoba, zgodnie z decyzją sądu mieszkała na przemian z ojcem i matką oraz jej partnerką życiową Kerstin. Choć kobiety starały się zachować dyskrecję, Sofie dawno domyśliła się, że są parą. „Mama ciągle przekładała swoje rzeczy: gdzie indziej, kiedy mieszkałam u was, gdzie indziej, kiedy u ojca… Boże, co za głupota. Dzisiaj wszyscy są albo homoseksualni, albo biseksualni. To supermodne” – zwierza się dziewczyna Kerstin.

Wątek potrzeby totalnej akceptacji każdej odmienności seksualnej pojawia się w wielu powieściach skandynawskich pisarzy kryminałów, bo postęp w tej mierze na razie jeszcze nie jest dostateczny. Ale rokowania są dobre. „Coraz więcej lesbijek ma dzieci” – stwierdza w „Materialiście” w rozmowie z przyjaciółką Inger Johanne, jedna z bohaterek cyklu powieści Anny Holt. Kiedy zawierano małżeństwa czarnych z białymi, twierdzono, że jest to wbrew Boskim przykazaniom – odpowiada jej przyjaciółka, profesjonalna łowczyni fundamentalistów chrześcijańskich.

Zabójczy fundamentaliści

Twórczość Anny Holt to skrajny przykład mentalnej paranoi, jaka w dziedzinie walki o prawa mniejszości ogarnęła część twórców kryminałów. Pisarka, która przez jakiś czas była ministrem sprawiedliwości w Norwegii, a na liście najbardziej wpływowych lesbijek w tym kraju zajmuje 4. miejsce, bez ogródek wskazała winnych okrutnych prześladowań i morderstw popełnianych na gejach. Są to fundamentaliści chrześcijańscy, którzy knują spiski wspólnie z islamskimi. I w tym wypadku trudno określić, kogo ma na myśli, pisząc o fundamentalistach chrześcijańskich. Prawdopodobnie chodzi o wszystkich, którzy nie akceptują związków homoseksualnych. We wspomnianym już „Materialiście” ofiarą zabójcy padają geje i lesbijki. Wśród nich jest zamężna protestancka pani biskup, która jednocześnie zdradzała męża ze swoją kochanką.

Kto stoi za tymi morderstwami? Oczywiście chrześcijanie, którzy wzywają do mordów. „Ci chrześcijanie uprawiają bardzo intensywną propagandę. Oni tworzą fundamenty przestępstw z nienawiści. Umywają ręce, bo przecież nie powiedzieli wprost: zabijajcie!” – możemy przeczytać w „Materialiście”. To oni tworzą swoiste szwadrony śmierci, które grasują po świecie, zabijając gejów i lesbijki. „Uważamy, że znamy tożsamość przynajmniej trzech jej członków, dwóch ultrakonserwatywnych chrześcijan i jednego muzułmanina” – wyjaśnia wspomniana już łowczyni fundamentalistów. „Czy w Norwegii ruch antygejowski jest przede wszystkim związany z religią?” – pyta jej rozmówczyni. Otrzymuje dwuznaczną, ale jasną w przesłaniu odpowiedź: „I tak, i nie. To chrześcijańscy konserwatyści”. Jak wiadomo, chodzą oni po ulicach z plakatami nawołującymi do zabijania homoseksualistów. Takie swoiste chrześcijańskie coming out.

Przytoczone przykłady i cytaty z książek czołowych autorów norweskich i szwedzkich kryminałów nie pozostawiają wątpliwości. O ile w odniesieniu do religii wielu z nich nie zawaha się przekroczyć w swoich diagnozach żadnego tabu, to większość nie wykazuje takiej odwagi w stosunku do innych sfer życia społecznego. Trudno sobie wyobrazić, by negatywnymi bohaterami mogliby być np. imigrant, chyba że z Serbii, czy lesbijka. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.