Urok archetypu

Mateusz Hofman

publikacja 08.09.2011 07:51

Ten film to swoisty wzorzec dla komedii romantycznej. Przy tym wcale nie dający widzom łatwego happyendu i wprowadzający na ekrany jedną z najwspanialszych ikona kina – Audrey Hepburn. Pewnie dlatego „Rzymskie wakacje” do dziś robią wrażenie.

Urok archetypu Dystrybucja: Imperial CinePix

Ten schemat komedie romantyczne wykorzystują do dziś: księżniczka (ale może być także książę – ogólnie ktoś z wyższych sfer) chciałaby, choć przez chwilę, być kimś normalnym, wolnym od założeń protokołu dyplomatycznego, nieskrępowanym i szczerym w zachowaniach i reakcjach w miejscach publicznych, spotkać przeciętnych, zwykłych ludzi. Ucieka więc. Znajduje się jednak ktoś inny, kto wie kim jest uciekinierka. Widzi możliwość aby cynicznie to wykorzystać – zarobić. Zmienia zdanie dopiero po bliższym poznaniu niedoszłej ofiary, pod wpływem jej uroku. Zakochują się w sobie. Wszyscy lubimy bajki.

Był jednak czas kiedy komedie romantyczne – także te z głównego nurtu, produkowane przez wielkie studia – próbowały być oryginalne, a przynajmniej nieoczywiste i zabawne. Starały się być komediami przede wszystkim. „Rzymskie wakacje” są przykładem takiej właśnie komedii romantycznej.

Twórcy nie przekraczają granicy realności. Ich komedia twardo stąpa po ziemi. Księżniczka jest prawdziwie nieszczęśliwa, niezadowolona ze swojego życia. Ze złotej klatki, w której jest zamknięta. Początkowe zachowanie dziennikarza - który znajduje materiał pozwalający powrócić mu na szczyt – też jest prawdziwe. Nawet końcowe zdziwienie jego kolegi fotografa gdy ten dowiaduje się, że żadnego artykułu nie będzie jest przecież reakcją naturalną.

xxxSarahxLouisexxx Roman Holiday - trailer 1 (1953) AUDREY HEPBURN

Wreszcie całkiem realistycznie ukazane jest zakochiwanie się w sobie tych dwojga, poddawanie nawzajem urokowi drugiej osoby. Konsekwentnie takież samo musi być i zakończenie – miłość nie wszystko może zwyciężyć. Ma ona jednak na szczęście wiele odcieni i na wiele sposobów można ją wyrazić – także poprzez przyjaźń. Miłość zmienia ludzi. Nawet jeśli uważamy, że to nieprawda (wyprowadzić dowodu „za” lub „przeciw” niepodobna), to wierzyć w to jest wspaniale.

Te poważne tony niech jednak nikogo nie zmylą. Ten film jest komedią w najlepszym wydaniu. Jej humor leży zarówno w świetnych dialogach (żaden gag się tu nie marnuje, wszystko zostaje do końca konsekwentnie wyzyskane i wykorzystane), jak i w grze aktorów. Gregory Peck zdaje się jakby za duży, niezręczny, niezgrabny, ale nadrabia sposobem, w jaki mówi – jak to dziennikarz.

A Audrey Hepburn jest wspaniała, urocza, piękna i zabawna. To wszystko z niezwykłą naturalnością, lekkością i prawdziwością. Tak w scenie wybuchu protestu przeciw dotychczasowemu życiu, jak i gdy zasypia na ławce w parku, w czym usilnie stara się jej przeszkodzić policjant. Tak samo gdy potrzebny ton dramatyczny i kiedy potrzebne umiejętności swoistej pantomimy, baletu aktorskiego, czy po prostu talent komediowy. Przyciąga uwagę widza jakby mimochodem.

Jakże to inny film niż dzisiejsze komedie romantyczne.

***

Tekst z cyklu Filmy wszech czasów