Przyznaję, film jest znakomicie zrobiony i ogląda się go świetnie. Niestety jednak obraz jaki z tego filmu wychodzi jest mało... chrześcijański. Negatywną bohaterką jest kobieta, która czuje się odpowiedzialna za dom i walczy o to. Pozytywnym bohaterem jest jej mąż, którego ona wyciągnęła za uszy z burdelu, a teraz nie daje mu świętego spokoju dla użalania się nad sobą. Pozytywną postacią jeste główna bohaterka, która okazała się tak dobra w przeszłości, że z litości zabiła swojego męża. Bardzo sprytnie przemycona pochwała "wyboru" eutanazji.