• Solidarny
    03.10.2009 09:38
    Ciekawe, że autor artykułu jakby nie zauważa rosnącej roli państwa, które przyjmuje na siebie rolę bycia "odpowiedzialnym". Po odebraniu 40% zarobków na ZUS, 19% lub więcej na podatek dochodowy, 22% VAT, akcyzy na benzynę (która podnosi cenę produktów dowożonych do sklepów) czy na prąd, tylko nieliczna garstka może z tego, co zostało odpowiedzialnie myśleć o założeniu rodziny. Pozostali, czytając o sądownym odebraniu dziecka w Szamotułach, w głębi serca drżą, bo wiedzą, że są następni w kolejce. Po utracie pracy i ich dopadnie bieda, a potem sędzia. A jeśli nie, to i tak pracując kilkanaście godzin na dobę trudno znaleźć siły, by te dzieci docenić i zauważyć. Za to szkoła, ciągle odgórnie reformowana (raczej: deformowana) także napełnia lękiem przed wątpliwej jakości treściami wciskanymi odgórnie.
    Może trochę o poważnych problemach, panie autorze?
  • Liza
    03.10.2009 11:31
    Trochę racji w tym jest,ale tylko trochę.Artykuł upraszcza rzeczywistość,która jest dużo bardziej złożona.Jest mnóstwo innych bohaterów współczesnej kultury,wpływających na jej kształt.A niedojrzałość współczesnych panów ma niestety,całkiem inne źródła niż fascynacja,choćby i podświadoma,postacią Piotrusia Pana.
  • Edmunt Ptak
    03.10.2009 15:06
    Do tych na dole, wyolbrzymiacie problemy i nie potraficie żyć skromniej i przyzwyczailiscie się do grubej mamony
  • 03.10.2009 17:51
    Ten artykuł to felieton ze swej istoty upraszczający. Autor trafia w jeno ze zjawisk współczensej kultury. Niedojrzałość współczenych panów (i pań - jak dodaje autor) może mieć różne składowe. Oczywiście, że nie tylko fascynację Piotrusiem Panem. Chodzi głównie o lęk, jak słusznie zauważył Solidarny. Ale lęk przed założeniem rodziny nie pojawił się w tym roku i rosnące podatki nie mają nic do tego, a przynajmniej są jedynie jedną z nowych przyczyn lęku. Lęk należy pokonywać i zaufać Bogu a nie zarobkom. Pokonywanie lęków jest możliwe tylko w otwarciu się na Boga. Poza wiarą zawsze grozi nam lęk o siebie (egopzim) i tłumaczymy się wtedy dobrem rodziny, której nie zakładamy i dzieci, których nie przyjmujemy na świat.
  • Nika
    03.10.2009 18:49
    Panie Wojciechu - wydaje mi się, że Pan również uległ za bardzo współczenym trendom - wszędzie słyszę, że singiel - to niedojrzały egoista myślący tylko o własnych przyjemnościach. Tymczasem rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. Ja też jestem samotna z wyboru - a wybór miałam taki : rozbić rodzinę i budować własne szczęście na cudzym nieszczęściu, albo żyć zgodnie z wyznawanymi wartościami. Wybrałam to drugie i nie ukrywam, że był to dla mnie bardzo trudny wybór, ale nie wyobrażałam sobie życia bez pełnego udziału w Eucharystii. W tym kontekście Pana opinia jest dla mnie krzywdząca i niesprawiedliwa. Jestem pewna, że takich osób jest więcej ....
  • Vanitas
    03.10.2009 20:39
    Jest trochę racji w tym wszystkim ale pojawia się też znamienny problem dla chyba większości tekstów publikowanych na portalach chrześcijańskich...otóż widać pewne oderwanie od realiów i spłycanie tematu.W paru zdaniach autor zamyka przyczyny omawianego problemu,jakie to proste...Proste jak to ,że 'wystarczy znaleźć dobrze płatną pracę'.
    Idąc dalej...'współczesna kultura, oferująca maksimum przyjemności przy minimum wysiłku' ,jasne ale chyba tylko w reklamach.
    Kto ma maksimum przyjemności przy minimum wysiłku?
    Ja (zresztą pewnie jak wielu ) znam matkę która boi się o stratę pracy tym bardziej,że samotnie wychowuje dziecko...Gdzie ta przyjemność?Może u emerytów dorabiających na czarno albo u młodych tyrających za granicą...Człowiek ucieka od życia nie od dorosłości,dorastania czy innego etapu,człowiek ucieka od problemów życia
    Zapewniam,że 'wieczni chłopcy' nie umrą ze śmiechu tylko z tęsknoty za prawdziwym szczęściem kiedy już grzech zacznie pokazywać swoje prawdziwe oblicze ...znaczy się seks,alkohol,dragi,imprezy itd przestaną dostarczać tego uczucia co na początku.Każdy chce być szczęśliwy,niech społeczeństwa teraz płaczą na widok tego co przekazały swoim dzieciom.
  • baśka
    03.10.2009 22:19
    Jestem trzydziestoparoletnią singielką i nie jestem nią z wyboru. Artykuł zbyt upraszcza pewne sprawy. Nie podążam za modą, bogactwem , jestem praktykującą katoliczką ale niestety to nie jest gwarancją na znalezienie miłosci (jak sugeruje autor artykułu). Nie mam zamiaru jednak pogrążać się z tego powodu w smutek i rozmyślania nad swym nieszczęsnym losem (co również sugeruje autor). I doprawdy nie każdy singiel ucieka w alkohol, seks i imprezy. Tak jak nie wszyscy malżonkowie potrafią oprzeć się powyższym pokusom.
  • Narcyz
    03.10.2009 22:54
    Tak tak...Pan Wojciech to super poukładany człowiek, któremu wydaje sie, ze wszsytko w życiu jest tak proste...może w Pana życiu tak było: nie wiem - studia, praca, rodzina...nei wszscy jednak tak trafiają...co jeśli nie pozna sie tej drugiej połowy? Tak tak...pewnie na to teżPan ma odpowiedź - a ja nie-bo wierzę w prawdziwą miłość i niech Pan tak łatwo nie upraszcza wszystkiego; popatrzy na sytuację jaką dziś mamy. Młodemu czlowiekowi nie jest łatwo. to bardzo krzywdzące - takei pisanie i spłycanie - dla wielu ludzi samotnych z wyboru(choć czy ja wiem - z wyboru...też jestem osobą samotną-samotną bo nie poznałam tej drugiej połowy-widać taka moja droga-realizuję sie zawodowo-i żeby Pan nei myśalł, że robię majątki...myślę tylko o podróżach i zwiedzam świat.... Proszę pomyśleć na przyszlość i nie upraszczać!!! Można tak łatwo skrzywidzić człowieka...a przeceiż nie znamy planów boga tak do końca...tak wiec singli też Mu zostawmy i nie "bawmy" się w oceniajacyh!
  • Teresa
    03.10.2009 23:32
    Panie Wojciechu, przeczytałam Pana artykuł raz... pomyślałam, że jestem przewrażliwiona na swoim punkcie, przeczytałam drugi raz i... ciągle jest mi przykro. Po prostu nie spodziewałam się, że na tym portalu znajdę tak tendencyjny i -proszę wybaczyć - płytki artykuł. Powrzucał Pan do jednego worka wszystkich samotnych - tych z wyboru i tych "życiowych pechowców" i przypisał im jedna kulturę - "kulturę singli".
    Jeżeli miałabym się zaszeregować wg tego Pana podziału, to zdecydowanie należę do "życiowych pechowców" ale zupełnie nie utożsamiam się z takim pojęciem "kultury singla"o jakiej Pan pisze.
    Moja samotność jest moim największym krzyżem, nikomu nie wmawiam, że mam wspaniałe życie i nie chciałabym inaczej. Mówię moim znajomym małżeństwom, że im zazdroszczę - tak po prostu, bez zawiści ale z wielkim przekonaniem, że małżeństwo i rodzicielstwo to ogromny dar, za którym zwyczajnie tęsknię. Bardzo tęsknię i wiele robię, aby to zmienić ale nie wpadam w desperację. To dzięki Panu Bogu mam pokój w sercu, tylko z Nim chcę przeżywać moją samotność, bo wiem, że jeżeli odwrócę od Niego wzrok, to przepadnę.
    Więc proszę się nie dziwić, że nie jestem zdesperowana, że się ciągle nie tłumaczę z mojej samotności, że nie zawodzę, że mimo wszystko jestem szczęśliwa - i to nie jest udawanie bycia szczęśliwym, to jest działanie Boga, który w wielkiej Swej dobroci nigdy mnie nie zostawia, który zna moje niedostatki i daje wiele radości. Nie jest to radość życia w małżeństwie, ale przecież małżeństwo to nie jedyny powód do bycia radosnym i szczęśliwym. Na szczęście;) WIĘC JA NIE UDAJĘ! ale kiedy tak bardzo dokucza mi samotność, to dzielę się tym z bliskimi mi osobami, które mnie zrozumieją ale nie obnoszę się z tym - tak po prostu z szacunku dla siebie.
    Zgodzę się z Panem, że niektórzy dorośli - samotni żyją na koszt rodziców. Ale widzę też, że z troskliwej opieki rodziców, dziadków bardzo chętnie korzystają małżonkowie, więc nie przypisywałabym tej niedojrzałości emocjonalnej jedynie samotnym.
    Powiem też, że czasem osoba samotna, mieszkając z rodzicami, niesie spory krzyż opieki nad nimi. Zamężnemu rodzeństwu po prostu wygodnej jest kiedy samotna siostra, czy brat opiekuje się starymi i nieraz uciążliwymi rodzicami - jest 'święty spokój" i świąteczne poprawne odwiedziny...
    Tak się rozpisałam... Przykro mi, że nie dostrzegł Pan ludzi żyjących samotnie, którzy nie przyswajają sobie "kultury singli", którzy mimo wszystko chcą pięknie żyć, dla których Pan Bóg jest bardzo ważny, którzy wcale nie są takimi strasznymi egoistami, za samotnością których kryje się smutna historia... Kochani Małżonkowie - proszę Was o zwykłą przyjaźń i dobroć, a nie o pobłażanie, litość, czy ignorancję. Może nie jesteśmy typowi ale czy na pewno gorsi? (sorry, to nie miało zabrzmieć dramatycznie)
    Teresa


Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości