• jp
    04.10.2014 16:23
    Problem polega na tym, że cytowane zdanie to dość rozpowszechniony pogląd. kilkukrotnie słyszałem w czasie homilii zdania depresja to pochodna braku wiary i nadzieji itp.
  • Amaura
    04.10.2014 17:02
    Jako osoba, która przeszła depresję prostuję - leki antydepresyjne depresji nie leczą! One zwalczają jej objawy, podobnie jak leki przeciwbólowe czy przeciwgorączkowe. Tylko przepracowanie przyczyn depresji z psychologiem terapeutą przynosi trwałe skutki. Owszem, leki pomagają, działają znacznie szybciej, niż terapia, ale ich efekt jest doraźny.
    W Polsce pacjenci często przyjmują leki antydepresyjne zbyt długo - znacznie dłużej, niż to konieczne. Dlaczego? Ponieważ znacznie taniej jest co trzy miesiące wręczyć nową receptę, co rok zwiększając dawkę (bo organizm się przyzwyczaja do leku), niż od razu rozpocząć terapię (co najmniej godzina w tygodniu). Pacjent musi czekać, aż ktoś inny zakończy terapię - albo sam słono płacić. Wielu na to nie stać. A skutki uboczne leków są, i to uciążliwe, m. in. zaburzenia cyklu hormonalnego, zaburzenia koncentracji, wydłużenie czasu reakcji. Wszystko to można by ograniczyć, gdyby nie to, że w budżecie nie ma pieniędzy na więcej terapeutów (za to są np. na in vitro).
    • AndrzejT
      07.10.2014 13:58
      @Amura, to że przeszłaś depresję, nie czyni cię fachowcem od tego tematu. Współczuję Ci, że musiałaś zmagać się z tą chorobą, ale wydaje mi się że na swoim przykładzie generalizujesz. Depresja to szeroki temat i nie odważyłbym się mówić, że leki nie leczą. Przykład z lekami przeciwbólowymi uważam za całkowicie chybiony, taką funkcję mogę pełnić leki uspokajające które przynoszą chwilową ulgę, a nie antydepresanty. Otóż leki leczą, czasami same a czasami trzeba je połączyć z psychoterapią. Czasami też, można zacząć spróbować tylko od psychoterapii. Niektórym pacjentom podaje się np lit, aby wyrównać poziom tego pierwiastka, co powoduje cofnięcie się symptomów depresji. Każdy człowiek jest inny. Nie jest też tak, że terapia to jakiś cudowny środek na depresję. Niestety nie zawsze jest ona skuteczna, a uważa się że np u ludzi starszych jest ona bezcelowa. Ja osobiście uważam, że w wielu przypadkach depresji tym co potrzebują pacjenci to zwykłe ludzkie ciepło, przyjaźń, niż godziny spęczone na terapii.
    • Cawilian
      07.10.2014 16:14
      Depresja to zazwyczaj wada metaboliczna (np. niedobór serotoniny), taka sama jak, powiedzmy, cukrzyca. Diabetykom też nie zaleca się modlitwy zamiast insuliny. Leki przeciwdepresyjne (np. inhibitory wtórnego wychwytu serotoniny) trzeba stosować do końca życia.
      Przytruwanie o przejściu depresji i proponowanie terapii dowodzi tylko jednego - że się żadnej depresji nie miało. Tylko chwilowe załamanie nerwowe. Takie rzeczywiście można uleczyć terapią krótkoterminową.
  • gut
    04.10.2014 17:20

    Pani tekst jest naprawdę świetny! :) Czemu mało kto zauważa, że dzieje się to równolegle wraz z laicyzacją, odchodzeniem od Boga i Jego przykazań? WŁAŚNIE. Jak to powiedział ks.prof. Tadeusz Guz: >>> Dziś ludzie chorują ponieważ są systematycznie odcinani od prawdy, im więcej w człowieku prawdy tym więcej w nim zdrowia, życia. Dziś leczony człowiek nie powraca do zdrowia ponieważ jest redukowany tylko do materii.<<< Dziś jest tyle samobójstw i będzie coraz więcej ponieważ rzeczywistość jest w szponach >nicości< i ludzie wysysają ją z otoczenia na zasadzie osmozy co wykazał Wasz amerykański publicysta George Weigel. Pani tekst odzwierciedla to co niedawno sam doświadczyłem. Pewna osoba, która jest wykładowcą na pewnej uczelni w Polsce, mająca poglądy feministyczne, kiedy usłyszała ode mnie o tym, że brak prawdy skutkuje chorobami fizycznymi, psychicznymi, duchowymi, że pustka prowadzi do depresji, nerwicy, lęków, ta osobą wojująca z Bogiem z Kościołem zapragnęła kontaktu z Bogiem!!! Rozumie to Pani, po tylu latach ta osoba skłania się do tego by Bogiem wypełnić sobie życie. Przyznam się, że byłem w szoku ponieważ nie miałem zamiaru jej jakoby nawracać, tylko jej tak to spontanicznie powiedziałem. Czy to nie CUD?! :-) CUD! Dlaczego pacjenci wybitnego słynnego polskiego psychiatry byli przez niego wyleczeni z depresji, nerwic, lęków ponieważ on ludzi leczył nie tylko wiedzą psychiatryczną ale przed wszystkim MIŁOŚCIĄ! Wszyscy jego koledzy po fachu byli zdumieni jego wynikami. Właśnie depresja, nerwice to choroby duszy, rana na duszy i oczywiście nie wolno zapominać o lekach ale niestety dziś częściej zapomina się o tym co jest sednem wyzdrowienia - dusza ludzka - musi być najprzód uzdrowiona tak leczył Jezus i tak jest dziś. Rok temu byłem kursie Nowe Życie w Dąbrowicy trochę za Lublinem. Zastanawiałem się po co ja tam Panie Boże jadę mi to niepotrzebne, nie chcętam  jechać. Ale Bóg jakoś tak sprawił, że musiałem pojechać i pojechałem i wie Pani co? Ja do końca życia NIGDY tych trzech dni NIE ZAPOMNĘ. Proszę Pani ja nigdy nie cierpiałem na depresję ale miewałemchwile, takiego rozdrażnienia, jakoby stanu depresji,? rozbicia umysłu. Ale po tym kursie ja z tych dolegliwości zostałem tak uzdrowiony, że mówię Pani, że WSZYSTKIE terapie szpitalne mogą się schować! Kiedy w niedzielę w ostatni dzień kursu wróciłem z domu to jak szedłem ulicą to czułem jak moje nogi nie dotykają ziemi!!! Serce "bolało mnie z Miłości" stan niesamowitego szczęścia, spełnienia, radości, ludzieee... COŚ NIESAMOWITEGO!!! Jak spałem to czułem w śnie jaki serce pęka mi ze szczęścia, chciało mi się płakać ze szczęścia, jak widziałem swoich bliskich to się czułem jakby widział ich dłłługo nie widział. Chciałem się do nich przytulać i mówić im, że ich KOCHAM!!! To samo było w moim kościele, miał chęć przytulać się do mich księży, świeckich których znałem i mówić im jak ja ich kocham. Niech Pani zapyta się swojego redakcyjnego Kolegi, Pana Franciszka Kucharczaka co to znaczy ponieważ On był na takim kursie i świetnie ujął w słowach stan w którym był po tym kursie. Bogu dziękuję za ks. Krzysztofa Kralke i jego ekipę!!!!!!!!!! :-))))) Dziękuję Pani i Redakcji gosc.pl za możliwość podzielenie się swoją myślą i podzieleniem się swoim świadectwem! Niech Was Panią i Redakcję gosc.pl błogosławi Jezus Chrystus, Zbawiciel Człowieka! :)

    • gut
      05.10.2014 14:20

      Serdecznie dziękuję Redakcja za upublicznienie mojego wpisu, bałem się, że coś Redakcji się nie spodobało i dlatego nie jest upubliczniany ale widzę, że został mój ten wpis umeszczony na Waszym tym forum. Jeszcze raz dzięki. Ps. Przepraszam, jeżeli w tym moim wpisie jest dużo wytłuszczeń, podkreśleń i dużych liter wiedzcie, że robię to nie dlatego aby się popisać i Was pouczać tylko dlatego, że jak mój wpis jest taki >zwykły< to myślę sobie, że jest taki ten wpis bez wyrazu. :) Pozdrawiam z serca. :)

    • Gość
      26.01.2017 22:21
      "Czemu mało kto zauważa, że dzieje się to równolegle wraz z laicyzacją, odchodzeniem od Boga i Jego przykazań? " brzmi jak cytat z Aleksandra Posackiego zawieszonego egzorcysty
  • Wyleczona
    04.10.2014 20:26
    Bardzo Pani dziękuję za ten artykuł i czujność. Popieram Pani argumentację w 100% jako osoba wierząca, która wyszła z depresji dzięki psychoterapii (całe szczęście trafiłam na spowiednika, który mnie do niej skutecznie namówił).
    • bogna
      05.10.2014 17:38
      więc i spowiednik był w to zaangażowany...a co z lekami ?
      • Wyleczona
        06.10.2014 07:28
        Całe szczęście na czas zaczęła się terapia i nie byłam jeszcze w takim stanie, by była potrzeba brania leków, które w moim przypadku pewnie tylko złagodziłyby objawy, a nie rozwiązały problemu. Uzdrawiające natomiast było dotarcie do przyczyn tego stanu i rozmowa na temat trudnych wydarzeń i przeżyć z przeszłości i nie tylko.
      • Wyleczona
        06.10.2014 07:53
        A spowiednik był o tyle zaangażowany, że namówił na terapię, ponieważ widział, że problem przerasta jego wiedzę (skądinąd wcale nie małą) i kompetencje... A patrząc na sprawę z innej perspektywy, rzeczywiście można by powiedzieć, że uzdrowił mnie Pan Bóg (wszak do Niego poszłam, idąc do spowiedzi i znajdując tego spowiednika) - tyle, że w moim przypadku posłużył się fachową psychoterapią :) Łaska działa często przez naturę, przez innych ludzi, nieraz przez leki :)
      • bogna
        08.10.2014 14:24

        to wychodzi na to że artykuł na fronda.pl nie był całkowicie od rzeczy,(tym bardziej że oni wcale nie odradzają brania leków i piszą o tym w pierwszym akapicie tekstu,proszę przeczytać) i pani przypadek to potwierdza.A że łaska działa przez naturę to wiadomo, pytanie tylko co ma być na początku...ora czy labora..Chwała Panu!

  • owieczka_
    04.10.2014 21:19
    Mam pacjentów po próbach samobójczych, biorą leki antydepresyjne, korzystają z pomocy psychologicznej, wielu z nich się modli, bo są osobami wierzącymi. Jedno drugiego nie powinno wykluczać, a tekst na frondzie trąci mi myśleniem sekciarskim czyli bezrozumnym. Bóg działa także poprzez lekarza lub psychologa.
  • Joanna
    04.10.2014 21:30
    Też czytałam ten tekst na Frondzie i otwierałam szeroko oczy ze zdumienia. Mam zdanie takie jak Pani Puścikowska, takie teksty nie powinny sie ukazywać - zwłaszcza na portalach katolickich. Ignorancja co do depresji w tym artykule jest okropna.
  • odrzucony
    04.10.2014 21:37
    odrzucony
    (Mt 18,7) Biada światu z powodu zgorszeń. Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie.
    Pan Jezus ostrzegał ludzi, aby nie czynili zgorszeń, tzn. żeby nie grzeszyli, bo będą cierpieć. Skutkiem popełnionego grzechu, jest wejście demona do duszy, a gdy ta dusza już się zapełni, demony wchodzą do ciała i wtedy zaczynają się 90% wszystkie choroby.
    Z chorobami rodzą się także dzieci, tzn. ich ciała w łonie matek obciążone są nieodpokutowanymi grzechami rodziców, do 7 pokoleń z rodu ojca i matki.
    Lekarstwem na choroby, dla niewierzących są leki powodujące przepędzenie demona z chorego miejsca ciała na inne miejsce ciała, nic nieleczące.
    Natomiast dla ludzi wierzących z silnych wiarą, jedynym lekarstwem na wszystkie choroby, jest codzienna Eucharystia, wypalająca Ogniem Ducha Pana Jezusa to zło demonów w bólu, tj. bez jakichkolwiek znieczuleń, tak jak Pan Jezus cierpiał na Krzyżu, z modlitwą i życiem według Ewangelii, żeby nie dokładać sobie grzechów, tj. tych demonów.
    Jeżeli wierzący brał leki i zamierza przejść na leczenie Pana Jezusa z codzienną Eucharystią, to teraz nie może od razu odstawić leków, bo te demony by go zabiły. Musi odstawiać stopniowo te leki, przyjmując na siebie coraz większy ból, znaku wypalania się tego zła demonów.
    Znałem starszą kobietę z czerniakiem, w której gniła skóra. Było to wiele czarnych punktów o średnicy do 1 cm na klatce piersiowej. Ona uwierzyła w to, co tu napisałem. Odstawiła stopniowo leki, aż do całkowitego zaprzestania ich brania, przyjmując codziennie Eucharystię. Dodatkowym bólem, jaki cierpiała w tej chorobie, była jej rodzina, która krzykiem zmuszała ją do brania leków.
    Nie ugięła się, mimo straszenia zamknięciem jej w szpitalu psychiatrycznym. Po pewnym czasie (ponad miesiąc), ból zaczął się zmniejszać, gnijące czarne punkty skóry zaczęły usychać i odpadać od ciała, a pod spodem odrastała młoda skóra.
    Innym przykładem jest piszący to, który cierpiał na chorobę wrzodową dwunastnicy.
    Przez wiele lat nieświadomy leczył się lekami, które tylko na krótko mu pomagały, bo co roku na wiosnę i jesień i tak wrzody mu powracały, mimo leków kolejnej generacji.
    Dopiero, gdy na maxa wszedł na drogę krzyżową Pana Jezusa z codzienną Eucharystią, zrozumiał, że ma odstawić leki, przyjąć ból, bo jeżeli nie przyjmie bólu, Duch Pana Jezusa nie wypali mu tego zła demonów, żeby wyzdrowiał. Gdy to zrobił, również był straszony, że dostanie raka, jednak ufność do Boga, pozwoliła mu na wytrzymanie tego bólu i nacisku najbliższych.
    Ludzie bogaci, mogą korzystać z najdroższych leków uśmierzających im ból i dalej grzeszyć na swoją zgubę duszy. Natomiast ubodzy, których nie stać na leki, przyjmują ból i gdyby tylko zaczęli przyjmować codzienną Eucharystię, to szybko wyszliby ze swoich chorób.

    Pewna dziewczyna na forum katolickim prosiła o pomoc, zapytując po opisanych objawach czy jest opętana.
    Zamieszczam moją odpowiedź na to jej pytanie:
    Nie jesteś opętana, bo jesteś świadoma, że się z tobą coś dzieje. Może to być obsesja.
    Opętany nie przejmowałby się, takim stanem jak ty masz, bo byłby pod władzą złego ducha i robiłby to wszystko, co on chce.
    Dlatego musisz walczyć z tym złem, które jest do ciebie dopuszczone.
    Sama nie dasz rady, musi być modlitwa, egzorcyzm odmawiany przez ciebie, różaniec, koronka, i najważniejsze - codziennie przyjmowana Eucharystia.
    Egzotyzmem jest np. modlitwa: Zdrowaś Maryjo.
    Cały czas musisz być pojednana z Bogiem, a gdy poczujesz, że to zło się zbliża do ciebie, prosić o pomoc Pana Jezusa i NMP, np słowami: Jezu, Maryjo pomóż mi.
    Nie rozmawiaj w żaden sposób w myślach z tym złem, ale odrzucaj.
    Odrzucaj wszystko, co poczujesz, że pochodzi od złego; to, co ci do głowy nakłada na modlitwie, bo przez to chce cię zniechęcić do tej modlitwy. Modlitwa zawsze na kolanach, jest ważna, gdy odmawiasz ją i myślisz o tym, co odmawiasz. Rób tylko to, co się Bogu podoba.
    Gdy przezwyciężysz to zło, smutek minie, a z czasem poczujesz Miłość Bożą.
    Czy nie zrobiłaś przypadkiem aborcji dziecka, bo od tego pochodziłby ten ciężar, jaki masz w brzuchu? Poza tym ten zły duch powoduje duszenie w gardle, a w skrajnych przypadkach doprowadza do samobójstwa, jeżeli na maxa nie wejdzie się na drogę Bożą.
    (Ps 62,13) I Ty Panie, jesteś łaskawy, bo Ty każdemu oddasz według jego czynów.
    Nie chodź do psychiatrów, bo będą ci dawać leki psychotropowe zamykające umysł, a ty umysłem musisz walczyć z tym złym duchem, poza tym, po tych lekach się tyje i nic ci nie pomogą na tego złego ducha. Tylko walką duchową z pomocą Boga, zwyciężysz to zło.
    Przy niektórych złych duchach walczy się postem w środę i piątek przez rok.

    W Ewangelii jest opis kobiety, która przez 12 lat cierpiała na krwotok.
    Gdy wydała cały majątek na lekarzy i lekarstwa, w końcu, jako uboga i cierpiąca z wiarą przyszła do Pana Jezusa, bo wiedziała, że już nikt jej nie pomoże, wtedy została uzdrowiona.
    Człowiek musi wszystko stracić (te zabezpieczenia), żeby zrozumieć, że tylko Bóg może wszystko.

    Podobnie teraz, tych najsłabszych, jako wybranych Pan Bóg powołuje na nową białą drogę krzyżową NMP, uleczenia duszy i ciała ze wszystkich chorób.
  • qba
    04.10.2014 21:46
    już dawno nie przeczytałem tak mądrego tekstu na tej stronie. gratuluję polemiki z sekciarską i opętaną głupotą frondą.
  • studentMIM
    04.10.2014 21:59
    Jestem zwolennikiem korzystania z usług psychiatry, jeśli jest taka potrzeba. Niemniej są pewne istotne elementy, w których nie zgadzam się z autorką tego tekstu:
    a) choroba psychiczna to coś zupełnie innego niż choroba fizyczna. I o ile w nowotworze rozmowa z księdzem w konfesjonale nie pomoże, to w przypadku (lekkiej) choroby psychicznej może, gdyż będzie częścią psychoterapii, a Wiara nada sens życiu.
    b) trzeba rozróżnić psychologów od psychiatrów.
    Psychiatra to lekarz, który zajmuje się medyczną stroną choroby i ma prawo przypisać potrzebne leki. Psycholog to z kolei osoba, która może z Tobą porozmawiać, ale leków nie przypisze. Taka rozmowa może oczywiście pomóc, ale tak samo (a może nawet bardziej) może pomóc stały spowiednik (kierownik duchowy)
    • gut
      05.10.2014 13:55

      Znam jedną osobę, która powiedziała, że przyczyną jej choroby nowotworowej był jej grzech, kiedy była uzdrawiana Jezus powiedział do niej >oddaj mi swój grzech< popłynęły jej łzy z oczu i poczuła, że jest uzdrowiona. Polecam książkę Św. Hildegarda z Bingen. Leczenie chorób duszy Terapia Hildegardowa dla cierpiących na depresję, lęki, napięcia i stres. Link:

      http://www.esprit.com.pl/323/Sw-Hildegarda-z-Bingen-Leczenie-chorob-duszy.html

       

  • bordeeeer
    04.10.2014 22:13
    Gorzej jak trafi się na psychiatrę/psychologa-lewaka, który wciska ci, że twoja depresja, lęki, fobia społeczna, zaburzenia osobowości i odżywiania oraz stany paranoidalne mają jedną jedyną przyczynę, a mianowicie, że zachowujesz wstrzemięźliwość seksualną. Taaaak, zacznij sypiać z kim popadnie, a problemy z głową na pewno znikną.
    NIE pomogło mi na dłuższą metę wiele lat terapii.
    NIE pomogły mi na dłuższą metę żadne psychotropy, a brałam ich wiele, przeróżnych rodzajów (SSRI, przeciwpsychotyki i inne).
    Jedyne, co pomaga, to spowiedź i częste przyjmowanie Komunii. Ale hej, co ja tam mogę wiedzieć... Ubóstwiajmy nadal psychiatrów i psychologów, z których 99% uznaje katolicyzm za jakąś formę zaburzenia. Krytykujmy tych, co większą nadzieję pokładają w Bogu niż w teoriach Freuda, Junga, Maslowa. A potem dziwmy się, że kościoły pustoszeją, a gabinety "specjalistów" się zapełniają...
    • Minerwa
      05.10.2014 22:40
      Minerwa
      A kto Ci każe trafiać na psychologa-lewaka? To już katolickich psychologów nie ma? A co się z nimi stało, przecież nie wszyscy emigrowali do Irlandii?
      Daj zarobić katolickiemu psychologowi, to i na duszy Ci się poprawi, i w kościele nikogo nie ubędzie.
  • bogna
    04.10.2014 22:18
    zgoda ale nie potępiajmy w czambuł autorki artykułu. Według mnie to ciekawa obserwacja, że coś w tym jest bo depresja to choroba wysoko rozwiniętych cywilizacji, tych które wraz z postępem odchodzą od Boga.
  • Minerwa
    04.10.2014 22:51
    Minerwa
    "Psycholog to z kolei osoba, która może z Tobą porozmawiać, ale leków nie przypisze. Taka rozmowa może oczywiście pomóc, ale tak samo (a może nawet bardziej) może pomóc stały spowiednik (kierownik duchowy)"
    Na podstawie niniejszej wypowiedzi można jedynie (rozłożywszy ręce) stwierdzić, że stan wiedzy o chorobach psychicznych jest w naszym społeczeństwie tragiczny.
    Kiedy mamy człowieka np. dotkniętego schizofrenią, którego dręczą objawy wytwórcze, kierownictwo duchowe pomoże mu jak umarłemu kadzidło. Kierownik duchowy - o ile z "drugiego zawodu" nie jest psychologiem - w ogóle nie zrozumie, o co temu nieszczęśnikowi chodzi i jak ma sobie ze swoim problemem poradzić. To samo z wieloma innymi chorobami - na które lekarstwem jest właśnie psychoterapia.
    Rozumiem, że wizje z amerykańskich filmów - brodaty facet kładzie delikwenta na kozetce po czym zaczyna krytykować jego matkę - są bardzo sugestywne, ale sesja u psychoterapeuty naprawdę inaczej wygląda.
    • studentMIM
      05.10.2014 11:14
      Wedle tego, co udało mi się znaleźć, to w przypadku schizofrenii konieczna jest opieka psychiatryczna, a nie psychologiczna. Zresztą pisałem o lekkich chorobach psychicznych, a schizofrenia do takich chyba się nie zalicza (choć nie jestem tu ekspertem, więc może się mylę).
      • Minerwa
        05.10.2014 22:35
        Minerwa

        Pracuję w szpitalu psychiatrycznym, więc trochę na ten temat wiem... To jest tak: schizofrenia jak każda choroba, może mieć różny stopień nasilenia objawów. Podobnie jak depresja, choroba afektywna dwubiegunowa, różne psychozy. Ale w zasadzie każda choroba psychiczna jest "ciężka" - bo zaburzone jest u człowieka postrzeganie świata, funkcjonowanie społeczne, czasem procesy myślowe... to nie jest byle co i pozostawione bez leczenia może zniszczyć człowiekowi życie.
        Tak, schizofrenię też się leczy psychoterapią. Oczywiście oprócz leków, nie zamiast. Psychoterapia w takim wypadku pomaga radzić sobie z objawami choroby: zyskać do nich krytycyzm, łagodzić je, umieć rozpoznawać stany i sytuacje, kiedy trzeba zwrócić się po pomoc.
        A co do depresji, to rację ma Autorka postu powyżej, sama cierpiąca na tę chorobę: lekarstwa zwalczają objawy. Przyczyny leczy się dotarciem do nich i przepracowaniem ich, co dokonuje się właśnie na sesjach psychoterapeutycznych.
  • Klarcia
    05.10.2014 03:31
    Klarcia
    Mamy kilka rodzajów depresji:

    - endogenna, kliniczna,
    - nerwicowa,
    - reaktywna,
    - poporodowa,
    - sezonowa.

    Oprócz pierwszego typu, który należy leczyć farmakologicznie, pozostałe dadzą się uleczyć wiarą i silną modlitwą. Bowiem sporadycznie tylko są wspomagane medycznie, leczenie ich, to głównie psychoterapia.
    • do klarci
      05.10.2014 09:31
      Ty Klarcia nie widzisz naprawdę różnicy między modlitwą/wiarą, a psychoterapią?
      • Klarcia
        05.10.2014 22:43
        Klarcia
        Oczywiście. Przez długie lata cierpiałam na depresję - leczenie nie dawało pozytywnych rezultatów, przybyło mi tylko sporo kilogramów.
        Pan mnie uzdrowił. Były modlitwy wstawiennicze, ale kropką nad i stał się sakrament uzdrowienia chorych. :)
        Oczywiście, przy depresji endogennej należy brać leki, ale i modlitwa jest jak najbardziej wskazana. Przecież Bóg uzdrwia również z ostatniego stadium nowotworu.
    • Porys
      05.10.2014 22:05
      Klarcia - nie jesteś lekarką - Twoje wpisy mogą narobić wiele złego. Proszę moderację o usunięcie tego posta.
    • Minerwa
      05.10.2014 22:47
      Minerwa
      Pomijając fakt, że rodzajów depresji jest jeszcze dużo więcej, to proszę bardzo, ulecz modlitwą człowieka, który z powodu depresji od tygodni nie może zasnąć. Jeżeli nie jesteś charyzmatycznym cudotwórcą i Bóg nie da Ci dla tej osoby naprawdę szczególnej łaski, kwalifikującej się jako cud - to nie ma wyjścia, trzeba zastosować najpierw leki, potem dołączyć psychoterapię...
    • Aga
      06.10.2014 11:14
      Uważam, że psychoterapia i wiara się nie wykluczają. Przecież osoby uzdrowione przez wstawiennictwo świętych to ludzie, którzy byli normalnie leczeni i nie było mowy o zaprzestaniu terapii, np. ta pani uzdrowiona przez wstawiennictwo JP II.
  • N.
    05.10.2014 09:18
    O jak dobrze, że to Pani napisała...
  • streetcleaner
    05.10.2014 09:31
    Autorka owym "myśli" z Frondy sugerowała onegdaj że zakupy w sieci Lewiatan to paktowanie ze złym duchem a także powoływała się na "autorytet" protestanckiej strony która przedstawiała koronkę o Bożego Miłosierdzia jako wymysł szatański, więc szkoda wogóle komentować...
  • Anonim (konto usunięte)
    05.10.2014 11:15
    Dziekuje za ten komentarz.

    Wielu nie dotknietych choroba depresji udziela wlasnie takich (durnych) rad o braku wiary, braku modlitwy (jak gdyby ilosc modlitw miala przejsc w jakosc) i wpedzaja chorego, ktory i tak "wie", ze sam jest sobie winny, no bo przeciez obiektywnie wszystko jest ok, rak nie ma, powinien sie nawet cieszyc (depresja poporodowa), a tu siedzi w czarnej dziurze i nie widzi wyjscia, w jeszcze gorszy stan. Ta choroba moze sie skonczyc smiercia.

    Choroby najczesciej maja zrodla psychosomatyczne. Zaklocenia hormonalne, mineralow itp moga takze doprowadzic do depresji. To sie leczy calosciowo a nie wpedzajac kogokolwiek w wieksze poczucie winy.
    • Maluczki
      07.10.2014 09:41
      "Wielu nie dotknietych choroba depresji udziela wlasnie takich (durnych) rad o braku wiary,"

      Twoja rada jest wielce mądra, ale inaczej.
      Czy dręczony depresją nie zna jej przyczyny?
      Jeżeli nie, to nie ma depresji, tylko jest chory psychicznie, a to są dwie różne rzeczy.
      W depresję wpadają głównie mamoniarze, dlatego katolicy wiedzą że to brak wiary.
      Mający silną wiarę katolicy przechodzili łagry, Sybir i inne niemieckie i ubeckie katownie i nie wpadali w depresję.
      Mamoniarz wpada w depresję, jeżeli tylko wydaje się mu, że ma za długi nos.
  • Maluczki
    05.10.2014 12:38
    Iz 5, 1-7 Pieśń o winnicy

    Czytanie z Księgi proroka Izajasza

    Chcę zaśpiewać memu przyjacielowi
    pieśń o jego miłości ku swojej winnicy.
    Przyjaciel mój miał winnicę
    na żyznym pagórku.
    Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni,
    i zasadził w niej szlachetną winorośl;
    w pośrodku niej zbudował wieżę,
    także i kadź w niej wykuł.
    I spodziewał się, że wyda winogrona,
    lecz ona cierpkie wydała jagody.
    «Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem
    i mężowie z Judy,
    rozsądźcie, proszę, między mną
    a między winnicą moją.
    Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej,
    a nie uczyniłem w niej?
    Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała,
    ona cierpkie dała jagody?
    Więc dobrze! pokażę wam,
    co uczynię winnicy mojej.
    Rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono;
    rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano.
    Zamienię Ją w Pustynię,
    nie będzie przycinana ni plewiona,
    tak iż wzejdą osty i ciernie.
    Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz».
    Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela,
    a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym.
    Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi,
    i prawowierności, a oto krzyk grozy.

    Oj pani Agato!
    Wypływa Pani na głęboką wodę. Bez trzymania się Chrystusa Pani zatonie. Już Pani mocno nabrała wody.
    Choroby, które Pani wymieniła (rak i depresja), to choroby spowodowane przez ludzi, właśnie odejściem od wydawania słodkich owoców, a wydawaniem cierpkich.
    Wszystko na tym świecie ma swoją przyczynę. Trzeba tylko potrafić ją dostrzegać i prawidłowo określić.
    Cóż, katolicy wierzą w Boga i Bogu. Ma to swoje odzwierciedlenie w ich stosunku do życia i postępowania. Materialiści natomiast wierzą szkiełku i oku kogośtam. Pani chyba też wierzy "mędrca szkiełku i oku"
    Jeżeli chodzi o depresję, to najgorsze dopiero przed nami.
    Podobno pewien współpracownik ks. Drozdka napisał list do siostry Łucji z zapytaniem: Jak to się ma stać, że Serce Maryi zatriumfuje?
    Siostra Łucja odpisała mu, że konsekwencje ludzkiego grzechu, tak ludzi przygniotą, że w końcu zrozumieją że Bóg jest władcą wszechrzeczy.
    Te choroby, to początek konsekwencji ludzkich grzechów
    Nowotwory podobno powodują: Toksyny, promieniowania, które uszkadzają kod genetyczny komórek, i stres, który osłabia odporność organizmu.
    Depresja jest spowodowana odebraniem człowiekowi wszelkich perspektyw życiowych i odczuwanie przez niego całkowitego osamotnienia.
    • Kornelia
      05.10.2014 14:30

      "Wszystko na tym świecie ma swoją przyczynę. Trzeba tylko potrafić ją dostrzegać i prawidłowo określić...
      ...Te choroby, to początek konsekwencji ludzkich grzechów..."


      Bardzo sié z Tobá zgadzam i dlatego bardzo dziékujé za Twój post!
      Ty Maluczki jestes wielki :)
      BÓG ZAPLAC...

    • Old Piernik
      13.10.2014 13:25
      Old Piernik
      A Miłosierny Samarytanin opatrzył rany "chemią" (winem i oliwą) czy tylko się pomodlił nad napadniętym...?
      No i jaki grzech można zarzucić napadniętemu podróżnemu poza nieznajomością sztuk walki?

      Przecież większość chorób i nieszczęść można wytłumaczyć grzechem, jeśli nie bezpośrednim to pierworodnym. I czy to znaczy, że korzystanie z medycyny jest złe?
      Jeżeli mój sąsiad pali śmieci w piecu, to mam nie zapisywać córki na operację wycięcia guza z piersi bo to efekt grzechu?!

      Przepraszam, ale się zirytowałem...
      • Gość
        26.01.2017 22:25
        "Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego"
  • Mama
    05.10.2014 15:01
    pani Agato, dziękuję. Mój syn jest chory na depresję. Kiedyś nie dostał rozgrzeszenia, bo wyznał,że nie chce mu się żyć, ksiądz zapytał , czy tego żałuje, syn odparł ,że nie . Zaznaczam, że mówił kapłanowi o depresji. I ksiądz też coś o zaufaniu Bogu mówił. Syn przestał chodzić na Mszę sw. Jak to wszystko boli!
  • aa
    05.10.2014 20:44
    Choroba jest konsenkwencją grzechu, tak, ale nie osoby chorej, lecz naszego. To nasza znieczulica, obojętność, miłość własna przyczynia się do chorób innych. Bezmyślnie powtarzamy, że ktoś cierpi, bo zgrzeszył, nakłaniamy by wyznał grzech, a będzie uzdrowiony. I w tym wszystkim nie widzimy własnej grzeszności, naszego grzechu zaniedbania. Polecam dogłębną analizę Księgi Hioba.
    • Maluczki
      06.10.2014 10:11
      Grzech, jest to czyn niesprawiedliwy, którego następstwem jest zło, a zło powoduje czyjeś cierpienie.
      Jeden grzeszy, a drugi cierpi, czasem cierpi z złoczyńca w skutek swojego grzechu, choćby wtedy gdy nie dbając o swoje zdrowie, co jest grzechem przeciwko Piątemu Przykazaniu Bożemu.
      Obecnie żywność, to w połowie, a czasami więcej, jest trucizną. do tego dołożyć ciągłe siedzenie przed ekranem i rak gotowy, a potem płacz.
      • odrzucony
        06.10.2014 19:39
        odrzucony
        Maluczki fajnie piszesz, ale nie do końca.
        Napisałeś: „Jeden grzeszy, a drugi cierpi, czasem cierpi złoczyńca wskutek swojego grzechu…”
        Ale nie wiesz, że ten, co zadaje cierpienie drugiemu, w rzeczywistości będzie cierpiał 3 krotnie bardziej od tego, któremu zadał cierpienie, gdy zacznie odpokutowywać swoje grzechy.
        Wynika to z tego, bo swoim złym czynem „zranił” Boga Trójcę Przenajświętszą w tym człowieku.
        Tzn. ten, co bliźniemu zadaje cierpienie, nie od razu cierpi, ale to cierpienie, które zadał wróci do niego zwiększone 3 krotnie, np. przez chorobę ciała.
        Dlatego dla duszy i ciała człowieka lepiej przyjąć cierpienie na siebie, niż zrzucać je na innych.
        (Mi 3,1) Czy nie waszą jest rzeczą znać sprawiedliwość?
        Wy, którzy macie w nienawiści dobro, a miłujecie zło, którzy zdzieracie skórę z ludzi i ciało ich aż do kości.
        Bo ci, którzy jedzą ciało mojego ludu i skórę z niego zdzierają, wołać będą wówczas do Pana, ale im nie odpowie, lecz zakryje w tym czasie oblicze swe przed nimi z powodu występków, które popełnili.
      • Old Piernik
        13.10.2014 14:02
        Old Piernik
        Tak sobie wyobrażam Pana Jezusa na kolacji u Marty i Marii:
        Jezus: "Marto! A ta szynka to z supermaketu? A fuuuj to ja nie jem..."
  • Damian
    06.10.2014 00:15
    A mnie dziwi z kolei zdanie Autorki i że zostało ono opublikowane w katolickiej gazecie, jaką chyba jest "Gość niedzielny". To spojrzenie na depresję, czy wspomniany mimochodem nowotwór to nie efekt braku wiary? Błędem jest to, że patrzymy na chorobę, wypadki w momencie ich widocznego zaistnienia. A przecież nie jest tak, że to dzieje się nagle i od razu. Przecież na taki stan pracujemy wytrwale często przez lata. Przez lata odchodząc od Boga. Czy dziś ktoś zadaje sobie pytanie: "Czym jest wiara?", a może raczej po zadaniu sobie takiego pytania, czy prawidłowo na nie odpowiadamy? Co odpowiadamy? Ano: "Tak wierzę, chodzę do kościoła, do spowiedzi do komunii itd." Co z tego wynika? Chyba tylko tyle, że staramy się pokazać komuś i przekonywać siebie - "Tak jestem dobrym katolikiem!". Jednak tak naprawdę nie żyjemy tym co przekazuje nam Bóg, nie zastanawiamy się nad tym głęboko. Skąd się biorą te wszystkie choroby cywilizacyjne? Czyż nie z wygodnictwa, lenistwa, głupoty, chciwości, pychy, zachłanności? - czyli z grzechu generalnie! A gdzież one? Ano większość tych chorób pochodzi z "niebożego jedzenia"! Czyż dziś zamiast samemu pouczyć się, popracować na działce, ogrodzie, wsi wolimy zdać się na innych? Czyż nie łatwiej iść do sklepu i kupić sobie marchewkę, a czas na uprawę jej we własnym ogródku wolimy wykorzystać na słodkie lenistwo? "A ja nie mam ogrodu, bo mieszkam w bloku". A może zamiast zagranicznej wycieczki, aby znajomym szczeny opadły, albo nowego TV, auta, zmywarki kupić kawałek ziemi, a zamiast kasy na fitness, spa, bezproduktywne bieganie poświęcić czas na naukę uprawy roślin bez chemii? A może przemyśleć sprawę bezkrytycznego stosowania kosmetyków, szamponów, chemii agd użyć prostych środków, jakie były stosowane przez wieki? Czyż dziś nie wolimy służyć szatanowi właśnie przez nasze beztroskie wspieranie jego dzieł, jakim często są ponadnarodowe koncerny, których postępowanie jest często wysoce niemoralne i sprzeczne z przykazaniami bożymi? Jest napisane, że wiara to uczynki, a Bóg to rozum, wiedza, mądrość. Co do depresji, to czyż to nie właśnie efekt wewnętrznego odejścia od Boga, choć na zewnątrz chodzimy do kościoła? Polecam zwrócić się tym zakresie do historii. Kto kiedyś cierpiał na depresję? Zamknięte w pałacach, wśród zbytków ówczesnego świata szlachcianki, czy ciężko pracujące, mające nieustanny kontakt z naturą, a więc Dziełem Bożym chłopki? To może tyle, ku rozmyślaniom :-)

  • Paweł
    06.10.2014 10:55
    W "Cuda Świętej Faustyny" jest historia kobiety, która po długim czasie trafiła do właściwego lekarza, który przepisał odpowiednie leki. Dużo się modliła, ale to musi iść w parze z leczeniem.
  • Ryszard
    06.10.2014 11:49
    Chris Kresser przytacza wyniki badań wskazujących na to, że leki antydepresyjne stosowane w dłuższej perspektywie czasowej nie tylko powodują często nieodwracalne uszkodzenie organizmu oraz mózgu, ale tak naprawdę zamiast leczyć, przedłużają i utrwalają chorobę, zamieniając krótkotrwałe cierpienie w długotrwałe nieszczęście. Badania wykazują też, że terapia lekami antydepresyjnymi okazuje się być jedną z najmniej skutecznych form walki z depresją.
    • AndrzejT
      06.10.2014 15:40
      @Ryszard, istnieje wiele badań, nie wszystkie są przeprowadzone z właściwą metodologią. Do tego zdarza się niestety, że ludzie biorą niektóre leki niezgodnie z zastosowaniem, np leki powodujące zwrotne wychwytywanie serotoniny (słynny Prozac) aby poprawić sobie nastrój. Czasami też leczenie nie jest właściwie prowadzone.
      Oczywiście leki psychotropowe są lekami silnie działającymi i jako takie mają silne działania uboczne, szczególnie leki starszej generacji, tzw trójpierścieniowe. Długotrwałe więc ich branie powoduje też niekorzystne efekty.
      A co do skuteczności leczenie, są różne stopnie depresji. Przy depresji pierwszego stopnia pewnie tak jest że nie należy od razu wprowadzać leków, psychoterapia jest uważana za przynosząca lepsze efekty. Ale jeśli depresja, jest głęboka, człowiek chory ma myśli samobójcze, podanie leków jest procedurą ratującą życie. Niestety cmentarze się pełne ludzi którzy popełnili samobójstwo a byli chorzy na depresję i zamiast leczenia otrzymywali tylko dobre rady pod hasłem "weź się w garść".
      Niestety artykuł Fronty na który powołuje się Pani Agata Puścikowska, jest nie tylko głupi ale i bardzo niebezpieczny. Chwała Pani Agacie za to że zareagowała.
    • gut
      08.10.2014 19:31

      Ryszard Chris Kresser przytacza wyniki badań....

      Dzięki za tę informacje! Muszę to powiedzieć jednej osobie, która jedynie w lekach  widzi wyjście z przykrej sytuacji.

  • Ewa
    06.10.2014 14:13
    Na temat depresji wiem sporo. Nie tylko walczę z nią od kilku lat, ale jest nią obciążona moja rodzina.Prawda jest taka, że nie leczenie jest bardzo niebezpieczne, jak i źle dobrane leki.moja bliska osoba (mężczyzna) przez źle dobrane leczenie doszedł do takiego rozstroju hormonalnego, że powiększyły mu się piersi i zamiast lepiej robiło się coraz gorzej.Pomogły dopiero leki najsłabsze, które miały być niemal placebo... co do wiary w leczeniu depresji. Jest nie do przecenienia. Mam przykrą okazję obserwowania jak radze sobie z depresją ja, która wciąż Boga szukam, a jak radziły sobie radzą osoby, które od Boga się odwróciły. Znam osobiście człowieka, który po modlitwie wstawienniczej, rzeczywiście odstawił wszystkie leki na depresję. Minęły wszelkie lęki i inne objawy. Funkcjonuje zupełnie dobrze bez nich i to ponad dwa lata.Innymi słowy to dość indywidualna sprawa, tak jak i przyczyn depresji jest wiele i przebiega ona różnie. Fronda znana jest z radykalizowania wypowiedzi i dobrze, ze zwróciła Pani uwagę na szkodliwość takich wypowiedzi. Jednak I LEKI DZIAŁAJĄ SKUTECZNIEJ GDY W SERCU WIARA!!! :) ...może to moje prywatne hasełko, ale potwierdziło się wielokrotnie w moim życiu i dotyczyło różnych schorzeń i leków jakimi je leczyłam. Pozdrawiam.
  • Asdfgh
    06.10.2014 17:13
    Dobrze ze powstal ten tekst.

    Wiecie dlaczego Hetfield z Metallici tgak nie cierpi chrzescijanstwa? Bo jego obydwoje rodzicow zmarlo po odmowie leczenia motywowanego religijnie.
    Byli protestantami.
    To co napisala Patynowska to w istocie protestanckie glupoty.
  • Agalaura
    06.10.2014 17:13
    Prawdopodobnie oba teksty są błędne - i ten dotyczący depresji i ten dotyczący nowotworu... polecam rozwadze: http://aros.pl/ksiazka/lecznicza-dieta-alleluja-wyd2012?gclid=CjwKEAjw-8ihBRD2t9qT3NaW7igSJAD3_sNVVZSYerBVVymXh2f_pfabSrye_pD_jSPbQxmxgDCB1hoCyKDw_wcB
  • pinks
    06.10.2014 17:48
    Może Pani Autorce z fronda.pl pomyliła się depresja z ACEDIĄ?
  • Wera
    06.10.2014 19:23
    A czy test na depresje może pomóc w jej zdiagnozowaniu? Np. taki - http://testnadepresje.pl/
  • AQQ
    06.10.2014 23:03
    Czy ja śnię? Rozsądny artykuł w Gościu? Dla takiej chwili warto było tu zaglądać od ponad roku. (Czuję się jak kibic bardzo słabego klubu który po raz pierwszy od roku doświadcza zwycięstwa swojej drużyny - jest nadzieja!) Za ten artykuł p. Agato wszystko jest Pani wybaczone. Ja wiem że to co Pani pisze to dosyć oczywiste sprawy ale na tym portalu oczywiste bardzo rzadko bywa oczywiste (tak, do tego niestety doszło;)). Nawet jeśli ta jaskółka nie uczyni wiosny to i tak miło przeczytać coś normalnego.
  • Andrzej
    07.10.2014 00:13
    Czy ktoś z komentujących osobiste poglądy autorki zna skuteczny lek na depresję, której przyczyną jest zdrada?
    Czy znasz psychologa, który wyprowadzi z takiego stanu bez wydrenowana kieszeni kosztem rodziny, której udziałem jest ból i cierpienia nie do wyobrażenia?
    Czy autorka tego tekstu ma prawo negować chociażby nasze doświadczenia w której to Bóg stał się naszym najlepszym skutecznym 'terapeutą' z pomocą którego dziś po dwóch latach od zdarzeń mających tak głęboki wpływ na życie naszej rodziny, jesteśmy na najlepszej drodze do uzdrowienia naszych relacji i więzi?
    Bez leków i psychologów i jak na razie tylko i wyłącznie z pomocą modlitwy i wiary możemy dziś myśleć o lepszej przyszłości dla nas i naszych dzieci.
    Nie neguje przy tym potrzeby współpracy z psychologiem szczególnie w ramach terapii małżeńskiej, jednak rzeczywiste możliwości uczestnictwa w czymś takim, szczególnie gdy mieszka się poza Polską zakrawa na cud.
    Kiedyś myślałem, że jako człowiek z ogromnym bagażem doświadczeń i silny psychicznie mężczyzna zawsze sobie poradzę z problemami, które mnie dotykają. Ta jedna sytuacja pokazała, że bez Bog z tą sytuacją nie byłbym w stanie sobie poradzić!
    Patrząc także na to, w jakim momencie doszła do głosu prawda wiem jedno, nie bez powodu Jezus o 5 rano w Wielkanoc przyszedł do nas i swoim tylko znanym sposobem ustami mojej żony bez szczególnej przyczyny przerwał to wieloletnie pasmo kłamstw, które prawie zniszczyły naszą rodzinę a których skutki mogły rozlać się na innych naszych bliskich przez całe pokolenia...
    Tydzień później w Niedzielę Miłosierdzia podarował nam nową szansę na życie o którym każdy z nas marzył... i które wciąż z wielkim bólem z jego udziałem dopiero teraz realizujemy.
  • Cs
    07.10.2014 00:44
    Dziękuję.
  • Ania
    07.10.2014 09:23
    Tekst świetny. Dobrze, że napisany, bo to co się pisze na Frondzie ostatnimi czasy przechodzi ludzkie, katolickie pojęcie. Z jednym się tylko nie zgodzę. Księża egzorcyści nie od razu odsyłają do psychiatry. Najpierw rozeznają i sprawdzają czy osoba, która do nich przychodzi rzeczywiście ma problemy duchowe czy psychiczne. Wtedy jest decyzja czy odesłać do lekarza czy pomóc jej modlitwą.
    Ale poza tym gratuluję tekstu. Chodź leki przy depresji powinny iść równocześnie z terapią i wsparciem duchowym.
  • wilga
    07.10.2014 09:39
    Kilka razy zdarzało mi się słyszeć identyczne niemal sformułowania w kazaniach. Zastanawiałam się wtedy, ilu chorych - być może z wielkim trudem - wstało rano i przyszło na mszę po ratunek, ale tam dowiedzieli się, że to "przez swój brak wiary tak cierpią". Na depresję choruje ok 10% dorosłych Polaków. Licząc pobieżnie - na każdej mszy może być kilkanaście takich osób. Drodzy kapłani - zważajcie na słowa!!!
  • Pedro
    07.10.2014 10:07
    Nawiązując do wypowiedzi Pana Andrzeja. Panie Andrzeju Pan nie ma zielonego pojęcia co to jest depresja . Jakby Pan leczył się na nią od ponad dziesięciu lat jak ja ,jakby Pan miał próby samobójcze ,to nie pisałby Pan takich dyrdymałów . Dodam tylko że ja również jestem wierzący.
    • Maluczki
      07.10.2014 13:57
      Dyrdymały to Ty wypisujesz!
      Dlaczego masz depresję? Wiesz? Co jest przyczyną Twojego braku sensu życia?
      W co naprawdę wierzysz, czyli co Twoim zdaniem jest źródłem i przyczyną powstania świata materialnego?
      Jeżeli odpowiesz szczerze na te pytania, to powiem Ci jak się wyleczyć, bo jeżeli dziesięć lat bierzesz jakieś psychotropy, to Ci one chyba nie pomagają.
  • zielony01
    07.10.2014 12:10
    To już drugi artykuł który jest napisany rzeczowo i rozsądnie, czyżby szanowni redaktorzy zaczęli sobie brać do serca uwagi "maluczkich" :))
  • bogna
    07.10.2014 18:26

    A czemu pani pani Agato zakłada że ktoś przeczyta ten tekst bezkrytycznie....i że komentowany tekst zachęca do porzucenia leków?? w artykule na fronda.pl w pierwszym zdaniu stoi: "A my proponujemy, oprócz tradycyjnych leków(oczywiście uważamy, że trzeba leczyć się na depresję tym, co przepisze lekarz)"

    Czemu pani to pomija, skoro tekst zaczyna się takimi słowami. W szkole to sie nazywało czytanie bez zrozumienia i nadinterpretacja. Posądzać Panią o czytanie bez zrozumienia byłoby obrazą, co w takim razie panią kieruje poza troską o bezkrytycznych czytelników

  • Aga
    07.10.2014 19:44
    Dziękuję Pani Agato w imieniu tych którzy naprawdę mogli by zrobić sobie wielką krzywdę. Mało tego znam ludzi którzy źle pojętej wiary szli na dno bo nie uznali leczenia jako narzędzia działania Boga. Sama długo walczyłam , bo skoro znam Boga mam być szczęśliwa i tyle a choroba szła na przód. W końcu zdecydowałam się na terapie z wielkim trudem. Dziś za terapie dziękuję Bogu a każdy kto poleca leczenie terapii " napełnieniem się Bogiem" po prostu nie wie co to depresja, nerwica itd a po drugie obawiam się sam ma skrzywiony obraz Boga
  • Źródełko
    07.10.2014 21:11
    Źródełko
    Niesamowite komentarze! Ludzie, ilu jest chorych na depresję tyle jest jej sposobów leczenia i żadna z nich nie wyklucza drugiej. Dziwi mnie tylko to, że niektórzy uważają, że wiara jest jedynym wyjsciem z chorób! Gdyby tak było, to my wrzyscy wierzący cieszyli byśmy sie 100 procentowym zdrowiem,a ateiści umierali by na wszystko możliwe! Gdyby tak było to szybko by sie wszyscy nawrócili się! Wiara daję siłę do znoszenia chorób i przeciwności. Wiara też czyni cuda! Wiele jest cudownych uzdrowień ale i wielu cierpien. Depresja to okropna choroba! Tak jak rak niszczy ciało, tak depresja niszczy psychikę
  • Szczęśliwy człowiek
    07.10.2014 22:44
    Dla każdego co innego jest potrzebne i depresji nie da się zaszufladkować. Cierpiałam na nią lata, a przyczyniła się do tego najbliższa i najukochańsza dla mnie osoba(czyt.mój mąż) uważałam się za osobę głęboko wierzącą, brałam leki antydepresyjne i efekt był taki ,że dwa razy wylądowałam w psychiatryku po 2 nieudanych próbach samobójczych. W ciągu 2 miesięcy.Aż dziwne,że przeżyłam ,bo nie powinnam! Miałam wsparcie w dzieciach, ale były bezradne...Modliłam się ,modlono się też za mnie i nie miałam sił ani żyć ,ani cokolwiek robić. Resztkami sił próbowałam skończyć z sobą i nic z tego nie wyszło. ŻYJĘ i od tego czasu minęło 6 lat.Żyję ,bo zrozumiałam,że żaden człowiek nie dał mi zycia i nie ma prawa go niszczyć, bo przestawiłam swoje myślenie i przestałam być niewolniczo przywiązana do męża ,który psych.mnie wykończał i to on a nie ja powinien znaleźć się w psychiatryku!!!Mnie leki nie pomogły ,wizyty u psychologów też, napatrzyłam się w szpitalu na kobiety ,które leczyły się lata i żadnych efektów-prócz powrotów do niego kolejny raz. Było mi potwornie ciężko ale mówiłam sobie i pytałam Boga(bo mimo , że targnęłam się na życie ,jakaś nikła wiara się tliła)skoro chcesz abym żyła dlaczego nie dajesz mi do tego sił? Co masz dla mnie? Jak rozeznać to wszystko i odnaleźć sens? W tym czasie sporo szukałam rad ,wskazówek na forach "depresyjnych" i kiedyś trafiłam na wpis młodej dziewczyny ,która uporała się z ciężką depresją-pewnie ktoś prychnie drwiąco ,a niech tam-codziennie jedząc banany i pomarańcze!!!Używała przy tym dużo ruchu, chodziła na długie spacery etcPrzez co najmniej 2 tyg.zajadałam się nimi ,z ruchem nie miałam problemów więc moje samopoczucie zaczęło szybko się poprawiać. Możecie mi wierzyć ,że wróciła mi moja dawna radość życia, odnalazłam sens, który na parę lat przesłonił mi ból psychiczny i duchowy...Bolesne wspomnienia odbijały się głuchym echem i nigdy nie poszłam więcej do psychiatry ,nie mam nawrotów depresyjnych i kiepskich stanów. Cieszę się życiem, odkryłam jego sens na nowo i przestałam zadawać się z toksycznymi osobami.Jestem z mężem i nie boli mnie jego widok,nie rani mnie i nie jest mi też obojętny. Zapewne ocaliło mnie wszystko po trochu...te resztki wiary, owoce ,które mają super moc pewnie ze względu na składniki),cudowne dzieci i wnuki,niezawodni przyjaciele.Z pewnością nie psychotropy i leki nasenne! Niech więc każdy szuka i życzę aby znalazł dla siebie COŚ skutecznego, bo ze szponów depresji można się wyrwać. I jak ktoś też słusznie zauważył najskuteczniejszym lekarstwem jest osoba(są osoby),która podchodzi z miłością,życzliwością i prawdziwą troską o drugiego człowieka.
  • Anna
    08.10.2014 11:24
    Pani Agato, dziekuje serdecznie za tak wnikliwy artykul. Dlugo zajelo mi zaakceptowanie strony dzialanie, poniewaz czesto czulam sie bezsilna. Dzis wiem, ze czesto musze dzialac ponad wlasne sily, bo po prostu nie ma wyjscia. Modle sie codziennie, ale bez wysilku modlitwa jest po prostu martwa. Milosc bliskich gra takze niemala role. Bez rodziny nie dalabym rady przejsc prze wiele trudnych sytuacji w zyciu.Zycze zdrowia wszystkim cierpiacym na depresje.
  • aaa
    08.10.2014 18:17
    Zgadzam się w całej rozciągłości - jednak

    znam co najmniej 1 przypadek z autopsji, że osoba z rozległym i rozsianym nowotworem późno zdiagnozowanym, a leczonym w Gliwicach, na której postawiono krzyżyk pojechała się pomodlić do Częstochowy. Po powrocie poszła do kontroli, po zrobieniu prześwietlenia okazało się, że wszystkie ogniska nowotworu zniknęły.

    Więc leczenie nowotworu modlitwą nie uważam za czyste oszołomstwo.
    • Anonim (konto usunięte)
      09.10.2014 09:01
      Ale malo kto twierdzi, ze jest to oszolomstwo.
      Tyle, ze cuda nie sa zjawiskiem masowym i wielu z nas zna przypadki przeciwne: ludzie modlili sie i jezdzili na pielgrzymki, a mimo to nie zostali uzdrowieni.
  • zwycięstwo
    09.10.2014 09:43
    Pani z frondy, może pod naporem krytyki, może po refleksji, zmieniła swój tekst. Nieco ale konkretnie. Co prawda zrobiła to cichaczem, bez przyznania się do błędu, no ale zawsze to coś. Co prawda teraz tekst p. Puścikowskiej nie jest już tak aktualny ;) Ale i tak dobrze że powstał. Może ktoś pomyśli następnym razem, zanim zacznie wypisywać czy mówić kompletne bzdury. Ar.
  • Krytyk
    02.05.2015 18:28
    Pani tekst jest bardzo ważnym głosem w tej sprawie, ważnym dlatego, że wychodzi ze środowiska katolickiego. Dziękuję! Czytałam bowiem z prawdziwą przyjemnością, myśląc: doczekałam się, po nasłuchaniu się szyderstewek z depresji w wykonaniu ludzi konserwatywnych i utytułowanych, mądrego głosu. Zgadzam się całkowicie z zasadniczą tezą tekstu Pani, problem depresji ma naturę psychofizyczną i takim torem (czyli leczeniem) powinien być rozwiązywany. Ale dodałabym jeszcze parę myśli. Po pierwsze, modlitwa i Eucharystia to klucz do trafnego wyboru terapii: człowiekowi nie grozi wówczas wpadnięcie w terapie niewłaściwe, które nie są tylko czystą psychoanalizą, ale wykorzystują np. metody okultystyczne, tak jak np. w przypadku pacjentów, którzy poddają się kontrowersyjnej metodzie terapii Berta Helingera. Po wtóre, przebieg terapii w wielu przypadkach, z uwagi, że leczenie wymaga poświęcenia czasu sobie i zdrowej dozy koncentracji na sobie, zagraża popadnięciem w nadmierne "zakręcenie się" wokół siebie. Jasne jest, że w czasie terapii jest to usprawiedliwione, ale człowiek po zakończeniu leczenia, nadal "kręcący się" wokół swojego ja, ja,ja... , jest nadal niewyleczony. Nie zawsze przecież taki chory potrafi dobrze samodzielnie wyczuć stosowny poziom skupienia się na sobie, zwłaszcza na terapii grupowej. A to wyczucie umożliwia modlitwa. Powierzenie Bogu kontroli nad tym "dozowaniem egoizmu" jest niezwykle potrzebne! Podobnie jest z przebaczeniem i innymi komponentami leczenia. Wtedy terapia jest bezpieczna i prowadzi do szczęśliwego odbudowania zranionej tożsamości, by stanąć już w pełni sił do konfrontacji z ludźmi zgodnie z uniwersalną zasadą miłości bliźniego, czyli jako zdrowa istota społeczna.
  • br. Andrzej
    02.06.2015 23:02
    Dobry temat poruszyłaś dziecko. Kwintesencją niech będą słowa św. Ignacego: "Módlmy się tak gorliwie jakby wszystko zależało od Boga, a jednocześnie róbmy tak jakby wszystko zależało od nas".
  • Karolina
    25.06.2015 08:33
    W stu procentach popieram tekst Pani Agaty Puścikowskiej. Sama borykam się z depresją od dawna i jest mi bardzo ciężko. Staram się żyć normalnie - funkcjonować wśród ludzi tak aby nie obciążać ich swoją chorobą. Bardzo długo nie umiałam rozpoznać przyczyny permanentnego smutku, płaczu, spadku aktywności życiowej. I te symptomy, które podałam to był/jest tylko wierzchołek góry lodowej. Długo musiałabym pisać. Przed podjęciem terapii, jako osoba wierząca, LATAMI próbowałam poradzić sobie modlitwą i praktykowaniem. Często korzystałam ze spowiedzi, ale czułam, że nie o to chodzi. Księża, których spotykałam sugerowali mi kierownictwo duchowe, zupełnie nie widząc gdzie leży problem. Bagatelizowali to co mówiłam - "taka młoda, przesadza, jakie można mieć problemy mając właściwie wszystko..." A ja czułam, że powinnam właśnie ustabilizować swoją psychikę żeby móc iść dalej, np. w pogłębianiu wiary. Pani psycholog, widząc, że normalna terapia nie przyniesie efektów, zasugerowała psychiatrę. To był przełom. Właściwie dobrane leki zmieniły wszystko. Poukładały w głowie to, co było zaburzone. Pozwoliły normalnie pracować, uczyć się, nawet czytać ze zrozumieniem i funkcjonować na co dzień z uśmiechem na twarzy. I wcale nie zwiększano mi dawek a z czasem zaczęto je zmniejszać. Są nadal trudne momenty, nawet bardzo, ale ja nadal walczę, staram się. Teraz modlitwa jest pomocą i mogę wiarę przeżywać bardziej świadomie i owocnie. Artykuł na portalu fronda jest po prostu krzywdzący i , wg mnie, niedorzeczny.
  • kasia25
    12.08.2015 10:06
    ja tam nie mam wątpliwości że różne Terliki leczyłyby raka modlitwą
  • Joanna
    08.10.2015 13:10
    Każdą chorobę można pokonać za sprawą modlitwy...zależy to przede wszystkim od naszej wiary...zgodzę się jednak z panią dr. że odrzucanie lekarstw w przypadku kiedy choruje się na nowotwór jest nieodpowiedzialne zwłaszcza jeśli nasza wiara jest słaba...
    Myślę że pasuje tu pewna przypowieść usłyszana na kazaniu... Pewien człowiek był bardzo mocnej wiary... jego dom zalała kiedyś wielka powódź on zamiast uciekać upadł na kolana i zaczął się modlić. Gdy woda sięgała 1 piętra podpłynęła łódź i obecny na niej człowiek zaproponował żeby ów wierzący z nim odpłynął bo zbliża się wielka fala... Wierzący odmówił jednak powiedział że Bóg go uratuje i modlił się dalej... kiedy woda sięgała 2 piętra sytuacja się powtórzyła, on jednak odmówił skorzystania z pomocy i modlił się nadal gorliwie...kiedy woda sięgała już dachu facet siedział na kominie i nadal się modlił. Podpłynęła 3 łódź która mogła go zabrać on jednak powiedział że Bóg go uratuje i odprawił łódź... w efekcie się utopił... jak stanął przed Bogiem miał pretensje czemu go nie ratował...na to Bóg...byłem po ciebie aż 3 razy...a ty odmówiłeś... Dlatego uważam że lekarstwa czasem są trochę jak te łodzie... ale nie w przypadku depresji... Moja mama ma depresje... pakuje w siebie lekarstwa już ponad 10lat...nic nie pomaga, jest gorzej... jej wiara pozostawia wiele do życzenia... obserwując ją jestem pewna że to nie choroba głowy tylko duszy... a tego nie da się leczyć tabletkami...wręcz przeciwnie pamiętam takie stany kiedy mama była po nich jak pijana albo naćpana...spała całymi dniami i zupełnie nie kontaktowała trudno więc w takim stanie budować relacje z Bogiem...(jestem pewna że ten stan zawdzięczaliśmy lekarstwom bo po ich odstawieniu mama była zupełnie normalna) tutaj znalazłam potwierdzenie moich podejrzeń http://adonai.pl/swiadectwa/?id=63 DEPRESJA TO CHOROBA DUCHA. Pamiętam jak pewien egzorcysta powiedział że na egzorcyźmie szatan mu wykrzyczał że za pomocą depresji zniszczy ludzkość... KTOŚ WIERZY W TAKIE RZECZY A KTOŚ NIE... JA WIERZE
  • Gość
    04.03.2017 00:23
    U mnie stwierdzono depresję i zaburzenia osobowości. Jestem głęboko wierzącym katolikiem. Nie biorę przepisanych leków. Nie wierzę w medycynę. Skoro Bóg zesłał na mnie cierpienie to chyba w jakimś celu. Jeśli mam umrzeć to umrę, skoro Pan chce mnie powołać do siebie to mnie powoła. Nie będę na siłę trzymał się tego świata! Apostoł Paweł, św. Franciszek, ojciec Pio, Jan Paweł II, św. Rita, Marta Robin i wiele innych świętych brało cierpienia od Pana i nie łykało pigułek. To jednak tylko moje zdanie i proszę się nim nie sugerować - każdy czyni według swojego uznania, swojej woli i swojego sumienia. Pozdrawiam, z Panem Bogiem.
  • Gość
    10.04.2017 20:40
    ja mam derealizacje depersonalizacje, zanik emocji i całkowicie straciłam wiarę w Boga. Gdy jest się taką pusta skorupą to widzi się że człowiek to nic innego jak doskonała maszyna, nie mam złudzeń w żadnym z nas nie ma dusz, jeśli ktoś jest wierzący to proszę o modlitwę bo ja sama na pewno długo się do niego nie zwrócę.
  • KK
    12.04.2018 15:35
    Byłam mocno wierzącą osobą i zakrztusiłam się bardzo poważnie z nerwów. Później miałam sny, że diabeł mnie złapał w końcu. Mieszkałam bez ślubu i źle się z tym czułam, zawsze były pierwsze sprawy zawodowe ważne nie prywatne. Potem się poważnie rozchorowałam, bo trzymałam w pamięci mocny mobbing. Nie każdy jest wychowany w duchu religijnym i zawsze trzeba mówić i komunikować jak nam coś nie pasuje, aby drugi człowiek nie przekroczył Twoich granic.
  • Baśka
    18.07.2018 09:52
    W takich sytuacjach najlepsza jest psychoterapia, nie farmakologia. Ja ze swoją chorobą walczyłam wiele lat. Dopiero jak ktoś polecił mi jeden warszawski ośrodek Psychologgia to udało mi się uporać ze swoimi problemami. Uwierzcie.. zaufajcie specjalistom!
Dyskusja zakończona.

Komentarze do materiału/ów:

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości