Trzymajac sie tego, co powiedzial p. Krauze, nalezaloby oczekiwac, iz doda, ze film jest tylko artystyczna wizja oparta nie na faktach, a czesciowo na faktach. Chcialbym uslyszec zachete do pojscia na ten film. Misja ktora pchnela rezysera w kierunku tego filmu i fakt, ze jest ...poczucie, że tak wielu ludzi chce, żeby ten film powstał... kloci sie ze stwierdzeniem o niezaleznosci i braku presji. Niestety, na okraglo slyszymy, ze film ten zawiera prawde o wydarzeniach z 2010 roku. Nadgorliwi nauczyciele -wyznawcy niepotwierdzonych teorii juz prowadza swoje klasy na ten film traktujac go jako pomoc dydaktyczna. Czy to dobrze?
Mamy problem ze szczerością pana reżysera; kiedy ona jest - tutaj, gdy mówi: "wydawało mi się, że mam do czynienia z manipulacją, więc postanowiłem, że zrobię o tym film"; czy, kiedy w wywiadzie dla Gazety Prawnej stwierdza: "Podczas pracy nad tym filmem nie ja byłem dyrygentem, nie ja rozdawałem role. (...) Myślę, że bardzo szybko rolę dyrygenta przejął producent filmu Maciej Pawlicki, którego najpierw zaprosiłem do rady fundacji, a potem zostałem przekonany, że powinien zostać producentem". Każdy artystyczny wytwór ma w sobie ten ślad subiektywizmu, czy to reżysera, czy scenariusza. Pan Krauze wciąż twierdzi, że oparł się wyłącznie na faktach. Na pewno? Wybuchu, eksplozji nikt, powtarzam: nikt, nie potwierdził, stwierdził, udowodnił. Mówimy, w takim razie, wyłącznie o filmie, kinie autorskim. Mocno zsubiektywizowanym, nie o fabularyzowanym - nawet - dokumencie.