publikacja 09.11.2011 00:15
O huśtawce z aniołem i diabłem, pianie na falach mediów i nowej płycie z Mietkiem Szcześniakiem rozmawia Szymon Babuchowski.
Jacek Poremba
Mietek Szcześniak ur. 1964 r., piosenkarz, kompozytor, autor tekstów. Laureat festiwali w Opolu i Sopocie. W 1999 r. reprezentował Polskę na Konkursie Piosenki Eurowizji. Pierwszy wokalista zespołu New Life Music. Nagrał kilka solowych płyt, ostatnio „Signs”.
Szymon Babuchowski: Pana nowa płyta „Signs” niemal w całości nagrana jest po angielsku. Czy to próba podbicia innych rynków?
Mietek Szcześniak: – Nie planowałem takiego podboju. Polski język jest dla mnie podstawowym w kontakcie ze światem. Ale spotkałem się z Wendy Waldman, z którą rozmawialiśmy i pracowaliśmy po angielsku. Mieliśmy plan, żeby napisać parę piosenek. Poszło jak z płatka – przedłużyło się w pracę i przyjaźń. Postanowiliśmy wybrać kilkanaście piosenek i zrobić z nich płytę. Wendy, która jest producentem, rzeczywiście nosi się z zamiarem wydania jej na innych rynkach muzycznych. Mam do tego dystans, ponieważ już kilka razy „miałem robić” międzynarodowe kariery. Ale płyta jest napisana językiem uniwersalnym i to naturalnie otwiera drogę do próbowania.
Nie wolałby Pan przetłumaczyć tych piosenek dla polskich słuchaczy? Przecież to oni są Pana najwierniejszymi odbiorcami.
– Zastanawialiśmy się nad tym, ale zależało nam na zanotowaniu tego, co nam się zdarzyło. Tego niezwykłego spotkania. Właśnie dlatego zostawiliśmy te utwory w pierwotnej formie, po angielsku. Po polsku trzeba by było zmieniać znaczenia – inny język ma inną rytmikę, inny sposób obrazowania. A tłumaczenia można znaleźć wewnątrz albumu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.