publikacja 09.02.2012 00:15
Szymborska opowiadała się po stronie doczesności, ale jakby mimochodem zaznaczała istnienie jakiegoś innego świata, do którego tęsknimy.
Henryk przondziono
Poczucie humoru było jednym ze znaków rozpoznawczych Wisławy Szymborskiej
Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?/ Czy z napisanej wody pić,/ która jej pyszczek odbije jak kalka?/ Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?/ Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta/ spod moich palców uchem strzyże.
Polowanie na sarnę
To fragment słynnego wiersza Wisławy Szymborskiej „Radość pisania”. Wiersza programowego – chciałoby się powiedzieć. Jaki program został w nim zawarty? Pisanie jak stwarzanie świata, autor niczym Bóg, który w dodatku zawiesza prawa rządzące naszą rzeczywistością: „Oka mgnienie trwać będzie tak długo jak zechcę/ pozwoli się podzielić na małe wieczności/ pełne wstrzymanych w locie kul./ Na zawsze, jeśli każę, nic się tu nie stanie” – mówi autorka „Stu pociech”. Tylko – i aż tyle może poeta. Zatrzymać świat na papierze, sprawić, że na dźwięk słów „cisza” i „las” w naszych głowach pojawią się konkretne głosy i obrazy. „Jest w kropli atramentu spory zapas/ myśliwych z przymrużonym okiem,/ gotowych zbiec po stromym piórze w dół,/ otoczyć sarnę, złożyć się do strzału”. To „polowanie”, które nie zabija, ale utrwala życie. „Upolowana” sarna żyje odtąd w naszej wyobraźni. Poeta-myśliwy mruży wprawdzie oko, by oddać strzał, ale jednocześnie puszcza oko do czytelników.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.