publikacja 16.02.2012 00:15
Straszny, przejmujący smutek maluje się na twarzach tych postaci, przedstawionych w manierze charakterystycznej dla twórczości Witolda Wojtkiewicza.
„Popielec”, tempera na płótnie, 1908,
Muzeum Narodowe, Kraków
Witold Wojtkiewicz
Widoczna w centrum kompozycji kobieta układa ręce w geście takim, w jakim zwykle pokazywało się w sztuce ludzi medytujących. Na prawo od niej widzimy osoby ubrane wyłącznie na biało, a z lewej strony – tylko na czarno. W tle dostrzegamy kościelne wnętrze z ołtarzem.
Tytuł dzieła podsuwa nam jego interpretację. To symboliczne pokazanie przejścia z czasu karnawału oznaczonego białymi szatami do czasu Wielkiego Postu. Kobieta stojąca w środku symbolizuje to przejście – stąd jej czarno-biały strój. A jednak nie jest to przecież tradycyjne zestawienie beztroskiego, radosnego karnawału z melancholijnym, smutnym postem. Oba te rzekomo odrębne światy są jak odbicie w lustrze, artysta namalował je niemal symetrycznie. Różni je tylko barwa stroju, czyli zewnętrzna otoczka. Treść pozostaje taka sama, może tylko na lewo jest odrobinę więcej smutku. W oczach najważniejszej, centralnie umieszczonej postaci znajdujemy jednak coś jeszcze: lęk, obawę. Osoba ta symbolizuje bowiem coś więcej niż tylko zmianę czasu w roku liturgicznym. To również alegoria ludzkiego losu, naznaczonego obawą przed zbliżającym się dla każdego czasem ostatecznego przejścia z jednego świata do drugiego. Trudno znaleźć w oczach tej osoby wiarę i nadzieję.
Epilog do interpretacji dzieła dopisało życie artysty. Był to prawdopodobnie jego ostatni obraz. Cierpiał na nieuleczalną, ciężką wadę serca i zmarł kilka miesięcy po namalowaniu „Popielca”. Miał zaledwie 29 lat.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.