Viva Villa, czyli jak Hollywood wsparło rewolucję

Edward Kabiesz

GN 08/2012 |

publikacja 23.02.2012 00:15

Kino może wszystko. Bandytę przemienić na ekranie w romantycznego bohatera i rewolucjonistę. A nawet realnie wspomóc sprawę, dla której zabijał.

Viva Villa, czyli jak Hollywood wsparło rewolucję east news/ BRUCE BERESFORD Historię kontaktów Villi z Hollywood opowiedział w swoim filmie „Pancho Villa we własnej osobie” Bruce Beresford. Tytułowego bohatera zagrał Antonio Banderas

Przed epoką telewizji, radia i internetu świadomością odbiorców manipulowało kino, co w czasach rewolucji i później wykorzystali komuniści. Okazuje się, że jeszcze wcześniej z powodzeniem robiło to Hollywood. Jednym z mało znanych przykładów takich poczynań jest historia z czasów rewolucji meksykańskiej 1910–1920. Po upadku dyktatury Porfirio Diaza w Meksyku nastąpił kilkuletni okres zamętu i krwawych walk o władzę. Pojawiło się szereg dysponujących siłą zbrojną lokalnych przywódców, zaciekle rywalizujących między sobą. Pancho Villa był jednym z nich. W 1914 r. był gubernatorem największego meksykańskiego stanu Chihuahua, graniczącego z USA, gdzie bez problemu zaopatrywał się w broń. Konflikt z Huertą, ówczesnym prezydentem Meksyku, sprawił, że Villa postanowił zdobyć stolicę.

Krwawy szlak

„Dla ludzi Villi, gdy jechali na południe pociągami wojskowymi, śpiewając żywiołową Cucarachę – pieśń wojenną Villi i Armii Północnej – rewolucja oznaczała władzę i rabunek, plądrowanie hacjend i ograbianie miast. Gdy wojska konstytucjonalistów odniosły zwycięstwo, jeńcy z armii przeciwnika byli rozstrzeliwani. Dla ludności cywilnej, milczącej większości narodu meksykańskiego obie strony konfliktu były jednakowym złem” – pisze H.B. Parkes w swojej „Historii Meksyku”. Kim był Villa? „Był ślepą i niszczycielską siłą; drogę jego znaczyły potworne okrucieństwa, a czasem znów zadziwiająca wspaniałomyślność. Przeszedł przez Meksyk jak huragan, a gdy zawiedziony i rozczarowany pogrążył się wreszcie w ciemność – naród, który chciał wyzwolić, odetchnął z ulgą”.

Hollywood, dzięki któremu Villa stał się największą gwiazdą tej rewolucji, wkroczył do akcji niedługo przed wymarszem Armii Północy na Meksyk. Bitwa o Durango, stolicę jednego z meksykańskich stanów, była dla Villi etapem w drodze do stolicy. Kiedy 26 stycznia 1914 r. kawalerii rebeliantów udało się sforsować bramę bronionego przez wojska rządowe garnizonu, było po wszystkim. Bitwa się skończyła. Dla dwóch obserwujących ją uważnie cywilów za szybko.

Kamery i karabiny

Raoul Walsh był wówczas początkującym aktorem, ale w historii kinematografii zapisał się przede wszystkim jako znakomity reżyser. Podjął się zadania pionierskiego, zarówno w dziejach kinematografii, jak i w historii działań militarnych. Miał kręcić kronikę o dokonaniach Villi, a także coś w rodzaju dokumentu o najpotężniejszym „panu wojny”, który niedawno porzucił profesję bandyty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.