Piosenki ciągle przychodzą

GN 11/2012 |

publikacja 15.03.2012 00:15

O liściu na głowie, zgredostwie i humorze, który leczy, z Kubą Sienkiewiczem rozmawia Szymon Babuchowski.

Piosenki ciągle przychodzą Jakub Szymczuk/GN Kuba Sienkiewicz muzyk, autor tekstów, lider zespołu Elektryczne Gitary, ur. 1961 r. Pracuje jako lekarz neurolog, jest doktorem nauk medycznych

Szymon Babuchowski: Debiutancka płyta Elektrycznych Gitar, wydana dwadzieścia lat temu, okazała się niebywałym sukcesem. Jak z perspektywy czasu widzi Pan fenomen tamtej popularności zespołu?

Kuba Sienkiewicz: – Myślę, że to był taki czas, w którym brakowało piosenki autorskiej w przystępnej oprawie muzycznej. Nasz repertuar dobrze wpasowywał się w tę lukę. Chodziło o taką piosenkę, która skłania do myślenia, ale jednocześnie ma sporo elementów rozrywkowych. Opartą na tekście, ale nie męczącą. I ta formuła została wtedy bardzo dobrze przyjęta. Trafiliśmy w dobry moment, to już się nie powtórzyło później.

Ważne było chyba też poczucie humoru, które wyróżniało Was na tle zespołów rockowych, traktujących swój bunt bardzo serio.

– Tak, nie przyjęliśmy poważnej pozy, choć w gruncie rzeczy nasze piosenki były poważne. Ich ironia była autoironią. To są głównie piosenki osobiste, a trudno kierować agresję przeciwko sobie.

Na swojej solowej płycie śpiewa Pan: „Moim imieniem wabią psy, nazwiskiem zwą ulice”…

– …a utwór nazywa się „Sława” (śmiech).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.