Śląskowi świyczka, a farorzowi ogarek

Marek Szołtysek

publikacja 02.04.2012 07:48

Mam kilka pomysłów związanych z uroczystościami Pierwszej Komunii. Piszę już teraz, bo jak to napiszę w maju, to już będzie po ptokach, czyli za późno.

Śląska kultura ARCHIWUM AUTORA/GN Śląska kultura
Może inspirować także podczas przygotowywania się do Pierwszej Komunii. Zdjęcie z maja 2006 r.

Dzisiejsza pierwszokomunijna moda, zwłaszcza dziew­częca, zmierza w kierunku mody ślubnej. To może osła­bić nawet bardzo tolerancyj­nego estetę. Dziewczynkom proponuje się suknie w sty­lu „Kopciuszek na balu”. Peł­no tam falbanek, koronek i in­nych krauzek. Układa się włosy u fryzjera, a na twarzy łonaczy się makijaż. Na rękach zaś ko­niecznie muszą być koronko­we rękawiczki oraz na ramio­nach jakaś ciciato pelerynka.

Wobec takiej mody nale­żałoby gorąco popierać heroiczne czasami dążenia farorzy i katechetów, zmierzają­ce do zastępowania sukni ba­lowych strojami liturgiczny­mi. Ale tu też są pewne nie­bezpieczeństwa. Czasami ta­ka komunijna alba – zwłasz­cza jak jest źle skrojona lub uszyta z kiepskiego materia­łu – nie wygląda atrakcyj­nie. Takie właśnie dylematy przeżywają wszystkie rodzi­ny dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii. Było to też w tym roku udzia­łem mojej rodziny, gdyż do Komunii św. szła moja córka Paulina. Początkowo zgodzi­liśmy się na biały strój litur­giczny, no bo nie chcieliśmy robić w parafii zamieszania. Przyszło nam to z trudem, gdyż od kilku lat planowali­śmy ubrać córkę tak jak daw­niej chodziło się na Śląsku do Pierwszej Komunii: w bio-ło kiecka, bioło zopaska i bioło jakla.

Kiedy wczesną wiosną ów jednolity strój liturgiczny był już gotowy, stwierdziliśmy z żoną, że jeszcze nic nie jest stracone. Daliśmy więc dodat­kowo uszyć bioło ja-kla. To taki śląski ża­kiet, który jest charaktery­stycznym elementem regio­nalnego   kobiecego   stroju śląskiego. W jego projekto­waniu wzorowaliśmy się na starych   zdjęciach   rodzin­nych. Sprawę udało się za­łatwić w kilka dni, a koszt materiału wraz z guzikami i uszyciem nie przekroczył 50 złotych. W ten sposób do­konaliśmy kompromisu. Nie zrobiliśmy proboszczowi na złość i nie zburzyliśmy tra­dycji   promującej   skromne ubranka, a jednocześnie zrea­lizowaliśmy nasze śląskie pla­ny. Można więc powiedzieć, że śląskiej kulturze zapali­liśmy świeczkę, a farorzowi ogarek.

To jeszcze nie koniec. Ubranej po śląsku córce postano wiliśmy dać regionalne otoczenie, więc oboje z żoną również ubraliśmy śląskie stroje. I tak uroczystość Pierwszej Komunii św. celebrowaliśmy na regionalną śląską nutę. Należy dodać, że owa uroczystość odbyła się w parafii św. Jadwigi Śląskiej w Rybniku, która usytuowa­na jest w środku wielkiego osiedla. Więc niektórzy lu­dzie po raz pierwszy w ży­ciu widzieli wówczas śląski strój.

A dyć… moje śląsko-komunijne doświadczenia upo­ważniają mnie, aby zachę­cać do oblykania się po śląsku podczas ważnych uroczysto­ści. Powiedzcie to wszystkim, którzy planują w najbliższym czasie Pierwszą Komunię, ślub czy srebrne wesele. Naprowdy sie werci!