O śląskiej godce - polemicznie

dr Henryk Jaroszewicz, Uniwersytet Wrocławski, Tôwarzistwo Piastowaniô Ślónskij Môwy DANGA

publikacja 08.06.2012 09:45

Powstanie standardowego języka śląskiego może skutecznie przeciwdziałać dalszej marginalizacji mowy śląskiej, a w konsekwencji – może też chronić śląską różnorodność gwarową.

O śląskiej godce - polemicznie

Z dużym zainteresowaniem przeczytałem zamieszczony w ostatnim numerze Waszego tygodnika wywiad z Marszałkinią Senatu, Marią Pańczyk-Pozdziej, w którym poruszono temat powstania języka śląskiego. Jako że urodziłem się, wychowałem i mieszkałem na Górnym Śląsku przez kilkadziesiąt lat, a od dłuższego czasu zajmuję się w swoich pracach naukowych problemem tworzenia i kodyfikacji języków słowiańskich, wyjątkowo zaciekawiły mnie poglądy wygłaszane przez Marię Pańczyk-Pozdziej. Niniejszym pozwolę więc sobie na zwięzły, polemiczny komentarz do kilku tez sformułowanych przez bohaterkę wywiadu.

Nie wszystko można powiedzieć

M. Pańczyk-Pozdziej wyraziła opinię, że „pewnych rzeczy po śląsku powiedzieć się nie da”. Rozumiem, że Pani Marszałek miała na myśli to, iż w mowie Ślązaków brakuje wielu słów na określenie pewnych abstrakcyjnych lub specjalistycznych pojęć. Z tym spostrzeżeniem trudno się nie zgodzić, trzeba jednak dodać dwie istotne uwagi. Po pierwsze, ograniczenia leksykalne dotyczące mowy Ślązaków nie mają charakteru stałego. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w dalszym rozwoju śląszczyzny doszło do wykształcenia się potrzebnych zwrotów i słów. Przecież śląszczyzna od wieków ubogaca się o nowe słowa i wyrażenia, wystarczy przejrzeć dawne i obecne słowniki oraz atlasy gwarowe. Nie widzę też powodów, dla których wspomniane leksykalne ubogacanie śląszczyzny miałoby zostać przerwane na obecnym etapie rozwoju mowy Ślązaków.

Życie języka

Po drugie, trzeba przypomnieć, że każdy język – zwłaszcza w początkowym etapie swojego rozwoju – również cechuje się wspomnianymi wyżej ograniczeniami w leksyce. Świadectwem tego są m.in. zapożyczenia które odnaleźć można w każdym języku – tak polskim, jak też angielskim czy niemieckim. Obecne np. w języku polskim germanizmy typu ratusz, rynek, klej, dach, meble, komin, handel, szpital, śruba itd. świadczą jasno, że w pewnym momencie swojego rozwoju także język polski był zbyt ubogi, aby pewną treść wyrazić. Konieczne stało się wówczas włączenie w jego obręb wyrazów przynależnych do innego języka. Stawiam więc pytanie - dlaczego mowa Ślązaków nie mogłaby w podobny sposób, właśnie poprzez zapożyczenia, uzupełnić część braków w swoim słownictwie? Moim zdaniem byłoby to możliwe i pozostawałoby w zgodzie z naturalnym tokiem rozwojowym każdego języka.

Aby język giętki...

W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię, która – jak się wydaje – umknęła uwadze M. Pańczyk-Pozdziej. Śląszczyznę trzeba kodyfikować właśnie po to, aby jak najwięcej „rzeczy po śląsku powiedzieć się dało”! To jasne, że bez sumiennej, przemyślanej i planowej pracy kodyfikatorów, bez wydawania słowników oraz gramatyk możliwości wyrażania istniejące w języku śląskim będą niezadowalające. Można przy tym zauważyć, że konieczność prowadzenia tychże działań dotyczy nie tylko powstającego języka śląskiego, ale też innych już skodyfikowanych języków, w tym polskiego. O ileż uboższa byłaby polszczyzna, gdyby nie trud całych zastępów badaczy i leksykografów, którzy przez dziesiątki lat wydawali – i wciąż wydają – słowniki, poradniki językowe, gramatyki języka polskiego itd.

Śląskie "esperanto"?

M. Pańczyk-Pozdziej udzielając wywiadu podkreśliła, że obszar Śląska cechuje spora językowa różnorodność, czasem tak duża, że osoby mówiące poszczególnymi śląskimi gwarami, mogą mieć problemy ze wzajemnym porozumieniem. Tym samym, powołanie do życia jednego ogólnośląskiego, standardowego języka – jej zdaniem – skończyć się musi stworzeniem jakiegoś sztucznego tworu, swoistego rodzaju „śląskiego esperanto”, będącego w rzeczywistości mieszaniną śląskich gwar. Uwadze M. Pańczyk-Pozdziej umyka jednak jeden dość prozaiczny fakt. Różnice istniejące pomiędzy poszczególnymi polskimi gwarami oraz dialektami są jeszcze większe, a mimo to ogólnopolski język standardowy udało się powołać do życia! Co ważne, jest to język akceptowany przez swoich użytkowników, świetnie się rozwijający, którego sensu istnienia nikt dzisiaj nie kwestionuje. Nikt też nie nazywa polszczyzny „polskim esperanto”. Skoro pomimo tej gwarowo-dialektalnej różnorodności udało się stworzyć standardową formę języka polskiego, dlaczego miałoby się to nie udać na – o wiele mniejszym od Polski – obszarze Śląska? Jestem przekonany, że jeśli my, Ślązacy, wykażemy się cierpliwością i rozwagą, otwartością na głos lokalnej wspólnoty jak i argumenty naukowców, to standard języka śląskiego może powstać stosunkowo szybko i zostać zaakceptowany przez szerokie masy Ślązaków.

Za kaszubskim przykładem

Uważam, że pomocne w tych działaniach mogą być doświadczenia Kaszubów, czy też nieco odleglejszych nam geograficznie Macedończyków i Chorwatów, którzy pomimo istnienia zróżnicowanego gwarowo i dialektalnie podłoża zdołali – i to całkiem niedawno – z powodzeniem ukształtować standardową formę swojego języka. Jasne jest, że norma języka śląskiego zapisana i skodyfikowany w słownikach będzie się różniła od języka używanego w śląskim domu, czy na śląskiej ulicy. Ale nie należy się obawiać rozdźwięku pomiędzy wzorcową formą języka zapisaną w gramatykach, a formą języka, która będzie występowała w potocznej, codziennej komunikacji. Te różnice są czymś naturalnym i dotyczą każdego języka – w tym polskiego. Przecież jasne jest, że przeciętny mieszkaniec Podlasia, Kujaw, Podhala czy Wielkopolski w codziennym życiu nie posługuje się wiernie tą odmianą polszczyzny, która rozbrzmiewa z odbiorników radiowych, której znajomość wymagana jest w urzędach, która jest nauczana w szkołach na lekcjach polskiego. Odnosząc się do obszaru Śląska warto zaakcentować, że z chwila powstania śląskiego standardu, rozdźwięk ten ulegnie radykalnemu zmniejszeniu – wielu Ślązakom z pewnością bliższa będzie standardowa forma języka śląskiego, aniżeli standardowa forma ogólnopolskiej polszczyzny.

Topniejące bogactwo

M. Pańczyk-Pozdziej wielokrotnie podkreślała, że konieczne jest zachowanie śląskiej różnorodności językowej oraz pielęgnowanie wszystkich śląskich gwar. Postulatowi temu należy przyklasnąć i jedynie wyrazić ubolewanie, że dla ochrony śląskiej mowy tak mało się dzisiaj na Śląsku robi. Najwyższe zdumienie budzi jednak to, że zdaniem M. Pańczyk-Pozdziej najpoważniejszym zagrożeniem dla śląskich gwar, i tym samej mowy Ślązaków, byłoby powstanie skodyfikowanej, standardowej odmiany języka śląskiego! Naprawdę trudno zrozumieć, jak mogło uwadze M. Pańczyk-Pozdziej ujść to, że na obszarze Śląska (jak i zresztą całej Polski) bogactwo gwar i dialektów uszczuplane jest z roku na rok przez zupełnie inny czynnik – mowa o standardowej polszczyźnie, która stanowi uprzywilejowaną i wspieraną przez państwowe władze odmianę języka polskiego. Standardowy język polski posiada przecież wyłączność na użycie we wszystkich śląskich wyższych uczelniach, w śląskich urzędach, w śląskich szkołach (wyjątkiem są tu gminy zamieszkiwane przez mniejszość niemiecką).

Pod presją polszczyzny

Jego dominacja nie podlega dyskusji także w mediach elektronicznych funkcjonujących na Śląsku, w śląskich teatrach, śląskich kinach i innych lokalnych placówkach kulturalnych. Standardowa polszczyzna to język dominujący w dostępnej na Śląsku prasie, w odbieranej na Śląsku telewizji, w słuchanych na Śląsku rozgłośniach radiowych, to ostatecznie język używany w śląskich świątyniach. Co ważne, standardowa polszczyzna wdziera się stopniowo nawet do tych sfer życia Ślązaków, które od wieków zarezerwowane były dla wyłącznie dla „śląskiej godki” – mowa o codziennej, potocznej komunikacji pomiędzy członkami rodziny. Jasne jest więc, że to nie plany kodyfikacji stanowią zagrożenie dla śląskiego żywiołu językowego, ale ekspansywny, uprzywilejowany w swoim użyciu polski standard językowy, który stopniowo wypiera z użycia inne, słabsze odmianki językowe – w tym śląskie gwary.

Norma jak ogrodnik

Trzeba w tym miejscu szczególnie zaakcentować, że wbrew temu co pisze M. Pańczyk-Pozdziej, to właśnie powstanie standardowego języka śląskiego może skutecznie przeciwdziałać dalszej marginalizacji mowy śląskiej, a w konsekwencji – może też chronić śląską różnorodność gwarową. Jasne jest bowiem, że powołanie do życia regionalnego języka śląskiego pozwoli na instytucjonalną (a więc i prawną) ochronę śląskiej mowy, w tym wszystkich jej odmian i gwar. Nie ulega też wątpliwości, że skodyfikowanie języka śląskiego pozwoli na pełny i nieskrępowany rozwój całości śląskiego żywiołu językowego. Norma językowa zawsze bowiem stanowi pozytywny czynnik, który usprawnia komunikację, porządkuje językową rzeczywistość i pozwala oddzielić w języku to co potrzebne i właściwe, od tego co niewłaściwe i zbyteczne. Pozwalając sobie na mało wyszukane porównanie, można by rzec, że językowa norma to sumienny ogrodnik, który dba o to, aby w językowym ogrodzie panował ład, aby wszystkie rośliny – niezależnie od swojej wielkości – miały dostęp do światła i wody, aby nie przeszkadzały sobie we wzroście, nie dziczały i nie usychały. Trzeba też dodać, że wykształcenie się językowego standardu to zwieńczenie i ukoronowanie jednego z najważniejszych etapów w rozwoju każdego języka. Odmawianie mowie Ślązaków możliwości standaryzacji jest więc dla mnie zupełnie niezrozumiałą próbą powstrzymania naturalnego toku rozwojowego śląszczyzny. Gdybym miał znowu posłużyć się obrazowym porównaniem, to przyrównałbym takie działanie do zamykania młodego ptaka w klatce, po to, żeby nigdy nie rozwinął skrzydeł i nigdy nie nauczył się latać.

Po co komu kodyfikacja?

Jestem więc głęboko przekonany, że najlepszy sposobem na zachowanie językowego bogactwa Śląska dla przyszłych pokoleń będzie właśnie kodyfikacja mowy Ślązaków. Dzięki temu uda się zachować jeden ze składników kulturowego bogactwa Śląska – a pośrednio – także całego kraju. Za sprawą kodyfikacji także ci, którzy z różnych powodów zatracili znajomość tej mowy, będą mogli znowu ją sobie przypomnieć. Na marginesie chciałbym jeszcze zauważyć, że gdyby kodyfikacja języka nie miała pozytywnych skutków i była zbyteczna, język polski do dzisiaj stanowiłby chaotyczny, nieustandaryzowany zbiór dialektów i gwar. Oczywiste jest więc dla mnie, że każdy kto w świadomy sposób kocha śląską mowę, jej różnorodność i bogactwo, i komu zależy na jej rozwoju nie może być przeciwnikiem kodyfikacji śląszczyzny.

Więcej niż wołanie na puszczy

Ze względu na formalne ramy niniejszej polemiki nie sposób odnieść się do wszystkich poglądów wyrażonych przez M. Pańczyk-Pozdziej, a spora ich część również budzi poważne zastrzeżenia. Na końcu tej polemiki chciałbym zwrócić uwagę tylko na dwie kwestie. Po pierwsze, wbrew temu co twierdzi bohaterka wywiadu, idea standaryzacji języka śląskiego posiada coraz szersze wsparcie w polskich kręgach naukowych, a działający na tym polu prof. Bogusław Wyderka wcale nie jest osamotniony w swoich poglądach. Działania na rzecz kodyfikacji języka śląskiego podejmują, lub też przychylnie do nich się odnoszą liczni językoznawcy z różnych polskich ośrodków uniwersyteckich – Katowic, Opola, Krakowa, Poznania, Wrocławia itd. Można tu wymienić takie nazwiska jak: prof. Władysław Lubaś, prof. Jolanta Tambor, dr Tomasz Wicherkiewicz, dr Artur Czesak, czy też w końcu moją skromną osobę. Po drugie, chciałbym dobitnie podkreślić, że idea kodyfikacji języka śląskiego ma charakter działań obronnych, defensywnych. Jej celem jest jedynie ocalenie zagrożonego w swoim istnieniu językowego żywiołu Ślązaków, nie zaś narzucenie komukolwiek obowiązku posługiwania się skodyfikowanym językiem śląskim. Standardowy, regionalny język śląski nikogo z niczego nie ograbi, nikomu niczego nie zabierze, a wszystkich nas może ubogacić.

Czytaj też Śląska pisownia z „ó” sen. Marii Pańczyk-Pozdziej

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji gosc.pl