Inny niż wszystkie

Karol Białkowski

publikacja 01.07.2012 06:30

Już prawie 20 lat działa we Wrocławiu teatr integracyjny. Obok zawodowych aktorów na deskach grają również osoby niepełnosprawne. Jest to jedyna tego typu inicjatywa w Polsce świadcząca o tym, że sztuka jest dla ludzi wrażliwych.

Bal u Hawkinga Teatr Arka/GN Bal u Hawkinga
To jedna z najnowszych produkcji Teatru Arka

Teatr Arka łączy ideę teatru blisko widza z ideą teatru bez barier. Wśród 23 pracowni­ków placówki osób niepełno­sprawnych jest 11, w tym 6 adeptów aktorstwa. – Czterech z nich pracuje u nas ponad 6 lat. Jeden autystyk ma 3 lata stażu, a dziewczyna z zespo­łem Downa jest z nami od niedaw­na – mówi Renata Jasińska, twórca i dyrektor Teatru Arka.

– Wszyscy grają jak zawodowcy. Są na bardzo wysokim poziomie artystycznym, ale też doskonale radzą sobie w życiu codziennym. Udzielają wywiadów i potrafią się doskonale wysłowić. Różnorodność i odmienność ludzka jest bogactwem wykorzystywanym we wszystkich projektach podejmo­wanych przez pracowników teatru. Inność intelektualna i emocjonalna nie jest barierą nie do przeskoczenia, ale naturalną inspiracją do tworzenia niezwykłych spektakli.

Dziecięca wrażliwość
Zespół artystyczny jest starannie dobierany. Jak tłumaczy pani dyrek­tor, aktorzy muszą być na najwyższym poziomie, by cały czas udowadniać, że Teatr Arka jest bardzo dobry. – Oprócz tego powinni być po prostu dobrymi ludźmi. Wydaje mi się, że to jest nawet ważniejsze od umiejętności – dodaje. Nie wszyscy traktują przedsięwzięcie poważnie, tak jak pracownicy placów­ki. – Często słyszę takie głosy, również od urzędników, że z niepełnosprawny­mi nie uda mi się zrobić prawdziwego teatru. Nie są traktowani jak artyści. Ludzie nie doceniają ich i dają im szan­sę co najwyżej na zabawę – tłumaczy z żalem.

Żaden z adeptów nie ma wykształcenia aktorskiego. Dlaczego? Bo nie mając ukończonej szkoły średniej, nie mogą studiować w szkołach teatral­nych. Jest jednak szansa, że otrzymają od ministra kultury specjalne certyfikaty zawodowe. Tymczasem pani Renata mówi bardzo ciepło o swoich podopiecznych, zwracając uwagę na ich niezwykłą wrażliwość – element bardzo ważny w aktorskim fachu. Za­uważa, że ich podejście do życia jest dziecięce, ale nie infantylne.

– Mimo że są to dorośli ludzie, mają wiele cech dziecięcych. Są bezkompromisowi i pozbawieni masek. Tak jak najmłodsi nie rozumieją kłamstwa i obłudy. Są piękni i czyści – opowiada.

Praca z niepełnosprawnymi adep­tami jest niezwykle ciężka i wymaga bardzo wiele cierpliwości. Dlatego przed zawodowymi aktorami stoi zdecydowanie więcej zadań. Oprócz pełnego zaangażowania w próby muszą być doskonałymi psychologami i terapeutami.

- Nasi niepełnosprawni są ciepli, dobrzy, przytulają się, kocha­ją, ale trzeba im umieć odpowiedzieć. Nie może być w relacjach negatyw­nych emocji, jak choćby zawiść, złość czy zazdrość. Jeśli jest jakakolwiek rywalizacja, to staram się, by była ona zdrowa - tłumaczy R. Jasińska i dodaje, że adepci często przychodzą się zwierzać aktorom. Powoduje to zacieśnianie więzi, co prowadzi do powstania monolitycznego zespołu artystycznego. Dzięki temu realiza­cja przedstawień jest na najwyższym poziomie. - Niepełnosprawni umy­słowo są jakimś zrządzeniem Bożym. Oni mają nam coś ukazywać. Nie są tutaj przez przypadek. Bez nich świat byłby nieciekawy - mówi dyrektor Teatru Arka.

Mimo wręcz rodzinnej atmosfe­ry placówka jest w pełni zawodowa. Wszyscy pracownicy dostają normal­ne wynagrodzenie za swoją pracę. Na pensje niepełnosprawnych część środków pochodzi z PFRON-u. - Traktowani są normalnie. Czasem tak sobie myślę, że gdyby nie te ich choroby, to byliby to ludzie robiący wielkie karie­ry - mówi R. Jasińska.

Cud teatru
- Całe to miejsce, które nazywa się Stowarzyszeniem Przyjaciół Te­atru Arka, istnieje, bo „dobre duchy” tego chcą. Wiele razy stawaliśmy nad przepaścią finansową i wydawało się, że nie będziemy mieli za co funkcjonować. Ja uważam, że to ręka Jana Pawła II - mówi Renata Jasińska i wspomina swoje doświadczenie z Ojcem Świę­tym.

- Miałam przyjemność być na spotkaniu twórców z papieżem w 1983 r. w Warszawie. Pobłogosławił mnie. To były ogromne wrażenia. Kiedy w 2005 r. umarł, wtedy poczułam, że w jakiś przedziwny sposób będzie mi pomagał - opowiada. Przyznaje, że wielokrotnie „rozmawia” z Papieżem Polakiem, prosząc go o pomoc. Nie ukrywa tego faktu przed swoimi współpracownikami, choć nie zawsze spotyka się z przychyl­nymi uwagami na ten temat.

- Ja się nie martwię, bo wie­rzę, że jeśli to jedyne i niepowtarzalne miejsce ma dalej funkcjonować, to tak będzie. Gdy pytają mnie, skąd wziąć pieniądze, odpowiadam, że załatwi nam je Jan Paweł II, i załatwia. To są prawdziwe cuda. Kiedy w kasie pusto, okazuje się, że któryś z naszych pro­jektów został przyjęty lub przyznano nam jakąś dotację. Dzieje się. Przesta­łam się bać stąpać po wąskiej kładce nad przepaścią; to dzięki naszemu papieżowi - zaświadcza. Oczywiście, to nie jest tak, że zarządzający teatrem tylko czekają na „łaski finansowe”. Do grudnia, oprócz spektakli, jest zaplanowanych mnóstwo projektów teatralnych dla niepełnosprawnych.

-Rocznie na warsztaty arteterapii przy­chodzi do nas 2 tys. osób. Podczas zajęć przygotowujemy 10-minutowe przed­stawienia. To jest piękne i wzruszające. 60 osób na scenie, przygotowanych przez profesjonalnych aktorów. Cieszą się z tego i czują dowartościowani tym, że są w prawdziwym teatrze - tłuma­czy R. Jasińska. - Przez te zajęcia uczą się niesamowitej samodzielności. Dla nich jest bardzo ważne, że możemy współpracować.

Dyrektor Arki przyznaje, że podczas warsztatów objawiają się aktorskie perełki, które chciałaby zatrudnić. Problemem leży w tym, że większość uczestników zajęć jest spoza Wrocławia, a teatr nie może zapewnić im mieszkania i odpowied­niej opieki.

Drugim elementem pośrednio związanym z Ojcem Świętym jest otwartość na wielokulturowość i dialog międzyreligijny. W Teatrze Arka łączą się bowiem różne „inno­ści”: niepełnosprawni z pełnospraw­nymi, chrześcijanie z żydami, ale też ludzie z różnych krajów. Od 1997 r. z placówką związany jest francuski

aktor Alexandre Marquezy Część spektakli jest przygotowywana pod kierunkiem zagranicznych reży­serów: Maxa Archimedesa Levitta z USA czy Lamberto Gianniniego z Włoch i wielu innych. Tematyka spektakli jest bardzo różnorodna. Najczęściej pokazuje jednak czło­wieka w jego zawiłości.

Artystyczna codzienność
- Gramy od 10 do 15 przedstawień w miesiącu. Część widzów wie, ale część nie zdaje sobie zupełnie spra­wy z tego, że na scenie są niepełno­sprawni - zaznacza pani dyrektor. To świadczy o wielkim kunszcie ak­torskim wszystkich, którzy znajdują się na scenie.

- Niektórzy widzowie przychodzą z ciekawości, bo za każ­dym razem są zaskakiwani tym, jak cała zintegrowana grupa przekazuje na deskach teatru niezwykle ważne życiowe sprawy, również duchowe - tłumaczy R. Jasińska. Reżyserzy nie boją się podejmować tematów trudnych i wręcz przysłoniętych przez jakieś tabu. Do realizacji spek­taklu „Edyta Stein” zaproszona zo­stała Elżbieta Bednarska. W swym przedstawieniu pokazuje, że święci wskazują nam wąskie ścieżki do Boga. Nie zawsze się zgadzamy z główną bohaterką, bo ona piętnuje to, że nie postępujemy dobrze; zachęca nas do zajrzenia w głąb siebie.

Ostatni spektakl pt. „Bal u Hawkinga” nawiązuje do postaci znanego fizyka, który kwestionuje istnienie Boga. W tym przedstawieniu twór­cy chcą z nim dyskutować. Nie dają wiary w to, co mówi. - Dla mnie to jest taka próba zwrócenia na siebie uwagi i jednocześnie cud, że Hawking żyje ze swoją chorobą, tworzy i funkcjonuje w świecie - tłumaczy R. Jasińska, która wyreżyserowała spektakl. - Są tu poruszane kwestie eutanazji i doświadczenia śmierci. Pokazany jest również fenomen osób niepełnosprawnych.

Każdego roku w Arce przygoto­wywane są co najmniej cztery pre­miery. W tym roku, oprócz „Balu u Hawkinga”, są to: „Pieśń nad pie­śniami. Marzec ‘68”, „Makbet” oraz „Matka”, według sztuk Eurypidesa. Przewidziany jest także spektakl au­torski w reżyserii Maxa Archimedesa Levitta.

Teatr Arka jest zapraszany na różne przeglądy i bierze udział w licznych konkursach. W lipcu, w Gdańsku, podczas XVI Międzyna­rodowego Festiwalu Szekspirowskie­go, wystawiony będzie „Sen nocy let­niej”. Co ciekawe, scenariusz do tego przedstawienia napisał schizofrenik na podstawie swoich doświadczeń ze szpitala psychiatrycznego ze Stronia Śląskiego.

- Powstał bardzo ciekawy scenariusz o cierpieniu człowieka. Ten spektakl bardzo spodobał się ko­misji i zostaliśmy zaproszeni, aby go pokazać nad morzem - mówi dyrek­tor teatru. - Natomiast we wrześniu jedziemy na XVI Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Mło­dzieży „Korczak” do Warszawy. Wy­stawimy tam spektakl na podstawie „Mikołajka” René Goscinny’ego.