Batman contra „Oburzeni”

Edward Kabiesz

GN 32/2012 |

publikacja 09.08.2012 00:15

Film „Mroczny Rycerz powstaje” to nie tylko znakomite kino rozrywkowe. To także opowieść o upadku i odrodzeniu, w której nie zbrakło odniesień do współczesności i religii.

Po ośmiu latach od ostatecznej rozgrywki z Jokerem pogrążony w depresji i złamany fizycznie Wayne po raz kolejny wkłada kostium Batmana, by ocalić miasto materiały producenta Po ośmiu latach od ostatecznej rozgrywki z Jokerem pogrążony w depresji i złamany fizycznie Wayne po raz kolejny wkłada kostium Batmana, by ocalić miasto

Można ten film potraktować jako czystą rozrywkę, a tragedia, do jakiej doszło na pokazie w Denver, wpisała się w nieustającą dyskusję o wpływie filmowej czy, szerzej, medialnej przemocy na widza. Tej w filmie, podobnie jak w świecie realnym, nie brakuje. Wystarczy włączyć telewizor.

Świecki Mesjasz

Ale warto zauważyć, że w odróżnieniu od wielu współczesnych produkcji, w których przemoc staje się wyłączną „wartością” filmu, celem w samym w sobie, „bo widz to lubi”, w całej batmanowskiej trylogii, zrealizowanej przez Christophera Nolana, stanowiła ona tylko swego rodzaju trampolinę do dyskusji na temat sposobów walki ze złem, istoty poświęcenia i bohaterstwa. We wszystkich częściach trylogii znaleźć można wyraźne wątki religijne, chociaż Batman pozostaje oczywiście swoistym świeckim Mesjaszem. Sukces cyklu Nolana udowodnił też, że kino potrzebuje bohaterów. I to nie takich, którzy bez wahania używają broni, dokonując na ekranie ludobójstwa, a następnie nie ponosząc żadnej kary, w glorii chwały wracają do domu, by oddać się bardziej pokojowym zajęciom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.