Nie jestem islamofobem

GN 40/2012 |

publikacja 04.10.2012 00:15

O „Bitwie pod Wiedniem” z Renzo Martinellim, reżyserem filmu, rozmawia Edward Kabiesz.

Renzo Martinelli na planie filmu monolith films Renzo Martinelli na planie filmu

Edward Kabiesz: Po premierze poprzedniego filmu, „Szlachetny kamień”, oskarżano Pana o islamofobię. Czy nie obawia się Pan, że „Bitwa…” sprowokuje podobne reakcje?

Renzo Martinelli: – Nie jestem islamofobem, próbuję badać przeszłość, by zrozumieć teraźniejszość. „Szlachetny kamień” analizuje niełatwy problem nienawiści części świata muzułmańskiego wobec krajów Zachodu. Ta nienawiść doprowadziła do zamachu na dwie wieże 11 września 2001 roku. W swoim najnowszym filmie „Bitwa pod Wiedniem” próbuję dotrzeć do korzeni relacji między światem islamu a Zachodem.

Dlaczego podjął Pan akurat temat bitwy pod Wiedniem? Historycznych konfliktów ze światem islamu było więcej.

– Klęska Turków pod Wiedniem, zadana im przez króla Jana III Sobieskiego, wstrząsnęła światem muzułmańskim. Ta klęska sprawiła, że wzrastały uprzedzenia i nienawiść w stosunku do Zachodu.

Dlaczego we Włoszech film będzie nosił tytuł „11/9 1683”? Czy to swego rodzaju symbol?

– Nie, tytuł nie ma żadnych symbolicznych odniesień. To po prostu fakt. 11 września 1683 r. to dzień, w którym świat muzułmański najdalej w historii wdarł się w świat Zachodu. Po ataku na dwie wieże wielu historyków zastanawiało się nad zbieżnościami pomiędzy tymi datami: to powiązanie pomiędzy 11 września 2001 r. i 11 września 1683 r. dostrzega Bernard Lewis, którego z pewnością nie można określić jako islamofoba.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.