publikacja 11.10.2012 00:15
Z Fahridem Murrayem Abrahamem, odtwórcą roli Marka z Aviano w „Bitwie pod Wiedniem”, rozmawia Edward Kabiesz
zdjęcia monolith films
Fahrid Murray Abraham z reżyserem Renzo Martinellim i aktorem Enrico Lo Verso
Edward Kabiesz: Czy wydarzenia związane z bitwą po Wiedniem były Panu znane?
Fahrid Murray Abraham: – Proszę wybaczyć moją ignorancję w tym temacie.
W swojej karierze grał Pan wiele postaci historycznych. Czy w Marku z Aviano odkrył Pan coś szczególnego?
– Jest on ważną postacią w historii nie tylko z powodu swoich dokonań, ale także z powodu niewzruszonej wiary i nadziei. I dla swojej umiejętności jednoczenia ludzi, nawet tych, którzy od zawsze byli wrogami.
Które role były w Pana karierze najważniejsze?
– Większości z nich niestety nie mogli oglądać widzowie w Polsce. Są to przede wszystkim role teatralne. Grałem m.in. Galileusza, króla Leara, Ryszarda III, Makbeta, Cyrano, Mefistofelesa, Edypa, Barabasza. Niektóre z tych postaci wpłynęły na bieg historii, chociaż czasem na krótko.
Czy to znaczy, że teatr jest Panu bliższy?
– Tak. Jest bliższy mojemu sercu niż film, bo w teatrze mam bezpośredni kontakt z widzem. Uwielbiam grać w filmie, ale w teatrze się uczę. To nie tylko bardziej wyraziste gesty czy większy głos, ale inna skala emocji i idei. Grecki dramat nigdy tak naprawdę nie sprawdzi się w filmie, tylko na scenie, gdzie aktor może zmierzyć się z przeznaczeniem.
Za rolę Salieriego w filmie „Amadeusz” Formana otrzymał Pan Oscara. Czym było dla Pana to wyróżnienie?
– Nagroda Akademii Filmowej zmieniła moje życie. Od dnia, w którym ją otrzymałem, nigdy nie przestałem pracować. Jestem głęboko wdzięczny Bogu za to wyróżnienie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.