Baskowie i Ślązacy

Leszek Śliwa

Dlaczego baskijski separatyzm wydaje mi się podobny do śląskiego?

Baskowie i Ślązacy

W „Dzienniku Zachodnim” przeczytałem, że domagająca się autonomii część Ślązaków z uwagą obserwowała wybory w Katalonii, bo porównuje Śląsk z tym regionem Hiszpanii. Mnie rodzący się śląski separatyzm kojarzy się raczej z Krajem Basków.

To porównanie może się wydawać szokujące. Separatyzm baskijski jest powszechnie uznawany za mocne i bardzo stare zjawisko. Mocne, bo w XX wieku wywoływało gigantyczne emocje, które pchnęły wielu ludzi nawet na drogę terroryzmu. Bardzo stare, bo przecież językiem baskijskim mówiono na północy Półwyspu Iberyjskiego jeszcze zanim napłynęła tam ludność indoeuropejska. Jak więc można baskijski separatyzm porównywać z nieśmiałymi próbami emancypacji Górnoślązaków, dokonywanymi w ostatnich latach przez Ruch Autonomii Śląska?

Dziś takie porównanie jest nie do pomyślenia, ale to, co teraz robi RAŚ, wydaje się dokładną kopią tego, co działo się w Kraju Basków nieco ponad 100 lat temu.

Aż do końca XIX wieku nikomu w Kraju Basków nie przychodziło do głowy, że Baskowie i Hiszpanie to dwa odrębne narody. Mieszkańcy regionu uważali się zarówno za Basków, jak i za Hiszpanów. Dominującym ruchem politycznym był tam wówczas tzw. karlizm. Karliści byli katolickimi tradycjonalistami, walczącymi z madryckimi liberałami. Walczyli jednak o zmianę Hiszpanii, którą uważali za swoją ojczyznę, a nie o oderwanie od niej Kraju Basków. Język baskijski był wówczas w zaniku. Podzielony na wiele gwar, nie miał wersji literackiej. Każdy wykształcony Bask biegle posługiwał się natomiast hiszpańskim.

Karliści wywołali w XIX wieku trzy wojny domowe. Wszystkie przegrali. I wówczas, pod koniec XIX wieku, w Kraju Basków zaczęli działać ludzie, którzy tłumaczyli, że Baskowie są odrębnym narodem, uciskanym przez Hiszpanów. Tych działaczy było niewielu, a ich lider Sabino Arana, były karlista, sam nauczył się baskijskiego już jako dorosły człowiek. Arana napisał kilkadziesiąt dzieł literackich, w których stworzył od zera baskijską mitologię narodową, która nigdy wcześniej nie funkcjonowała. Sam wymyślił też flagę baskijską, tzw. ikurriñę.

Przełom XIX i XX wieku był dla Kraju Basków trudnym okresem przemian, dynamicznie rozwijającego się przemysłu. Do fabryk i hut Bilbao i San Sebastian przyjeżdżali robotnicy z całej Hiszpanii, zabierając pracę Baskom. Przegrane wojny domowe potęgowały wrażenie odmienności i odrzucenia przez resztę Hiszpanii. Dlatego idee Arany trafiły na podatny grunt. W 1894 r. założył on Baskijską Partię Narodową (Partido Nacional Vasco – PNV), która dziś jest największą siłą polityczną w Kraju Basków. Język baskijski odżył, ludzie zaczęli się go uczyć, choć trzeba pamiętać, że nawet dziś jeszcze posługuje się nim zaledwie jedna trzecia Basków, a wszyscy mówią biegle po hiszpańsku.

Krótko mówiąc, baskijski separatyzm nie ma wielowiekowej tradycji. Został stworzony od zera, łącznie ze wszystkimi baskijskimi „symbolami narodowymi” – flagą, barwami. Baskowie nigdy nie mieli państwa narodowego i nie aspirowali nawet do jego stworzenia (elity średniowiecznego Królestwa Nawarry były hiszpańskie i francuskie, tak jak elity śląskich księstw średniowiecznych były polskie, czeskie i niemieckie). Nawet baskijska nazwa Kraju Basków – Euskadi – została ustalona arbitralnie przez Aranę na podstawie jego studiów nad baskijskimi gwarami.

Mam wrażenie, że RAŚ także, jak kiedyś Arana w Kraju Basków, stara się regionalizmowi nadać cechy odrębności narodowej. Kiedy Zarząd Województwa Śląskiego decyduje, że Stadion Śląski, zamiast barw biało-czerwonych, będzie miał śląskie – żółto-niebieskie, to nie jest to drobiazg bez znaczenia. To próba wykreowania w świadomości ludzi poczucia odrębności w opozycji do symboli ogólnonarodowych. Przykład Basków pokazuje, że takie zabiegi mogą być bardzo skuteczne. Dopuszczenie gwary śląskiej do urzędów to próba jej podniesienia do rangi odrębnego języka. Trwa zresztą batalia o uznanie śląskiego za osobny język. Pojawił się także spór o kształt wystawy w budowanej właśnie nowej siedzibie Muzeum Śląskiego. RAŚ chce podkreślać to, co odróżnia Ślązaków od reszty Polaków.

Oczywiście, wiem, że RAŚ domaga się tylko autonomii, ale w czasach Arany też nie mówiono o niepodległości Kraju Basków. Arana tylko budował świadomość odrębności Basków od Hiszpanów. Żądania niepodległości w Kraju Basków pojawiły się dopiero wtedy, gdy przyznano im bardzo szeroką autonomię.

Na Śląsku istnieje poczucie regionalnej odrębności, wynikające z tradycji historycznych i położenia geograficznego na pograniczu. Wykształceni Ślązacy zawsze godzili jednak poczucie związania z regionem z identyfikacją narodową albo z Polską, albo z Niemcami. Tylko ci, którzy nie mieli żadnych ambicji uczestniczenia w życiu politycznym, poprzestawali na poczuciu identyfikacji wyłącznie z najbliższą okolicą. Prości ludzie, określający się jako „miejscowi”, to jednak powszechne zjawisko w bardzo wielu regionach w różnych krajach. Nie pociąga to za sobą żadnych żądań autonomii. II Rzeczpospolita nadała Śląskowi autonomię z uwagi na znaczną liczbę mieszkających tam osób, określających się jako Niemcy. Nie przeciwstawiano samoidentyfikacji Ślązaków poczuciu przynależności do narodu polskiego. A właśnie to przeciwstawienie pragnie Ślązakom zasugerować RAŚ. Tak samo robił 100 lat temu Arana. I teraz skrajni nacjonaliści w Kraju Basków twierdzą, że prawdziwego Baska poznaje się po tym, że nie uważa się za Hiszpana. Jeśli ktoś uważa się za Hiszpana, jest potomkiem „okupantów” i trzeba go przepędzić, nawet jeśli jego rodzina mieszka w Kraju Basków od tysiąca lat.

Oczywiście, to nie oznacza, że Śląsk pożegluje w tym samym kierunku, co Kraj Basków i będziemy mieć zamachy bombowe w Katowicach. Warto jednak zdać sobie sprawę, że idee narodowe nie zawsze wypływają naturalnie z dążeń społecznych. Mogą także być wykreowane „z góry”. Bywa, że takie działania są bardzo skuteczne. I warto pamiętać, że sztucznie rozdmuchane idee mogą wyrwać się swoim twórcom spod kontroli.