publikacja 24.01.2013 00:15
Świetny „Lincoln” Spielberga ma szansę na Oscara, natomiast nominowany w ubiegłym roku „Pan Lazhar” Oscara nie zdobył, chociaż moim zdaniem na to zasługiwał. Tak się złożyło, że oba te filmy wchodzą na nasze ekrany w tym samym czasie.
David James, SMPSP
„Lincoln”, reż. Steven Spielberg, wyk.: Daniel Day-Lewis, Sally Field, Tommy Lee Jones, David Strathairn, USA, 2012
Oba warto obejrzeć. Zarówno kameralny kanadyjski obraz Philippe’a Falardeau, jak i najnowszą wystawną produkcję Stevena Spielberga.
Nie dotykaj, bo się poparzysz
„Dzisiaj w szkole pracuje się z dziećmi jak z odpadami radioaktywnymi. Nie dotykaj, bo się poparzysz”. To zdanie znakomicie charakteryzuje temat filmu, który w sposób subtelny, a jednocześnie bezpośredni podejmuje problemy współczesnej szkoły. Miejscem akcji jest podstawówka w Montrealu. W czasie roku szkolnego tragiczne wydarzenie związane z wychowawczynią jednej z klas sprawia, że dyrektorka szuka nowego nauczyciela. Ostatecznie zatrudnia niejakiego Bachira Lazhara, imigranta z Algierii. Ale to nie problem imigracji jest najważniejszy.Lazhar patrzy na to, co dzieje się w szkole oczyma przybysza z zewnątrz. I pewnych rzeczy nie może zrozumieć. Film jest głosem rozsądku w sprawie postępującej dehumanizacji szkoły, która przestaje pełnić swoje podstawowe funkcje. Bo prócz nauczania powinna też przygotowywać do życia w społeczeństwie. Oczywiście robi to na swój sposób, tyle że wypaczony. Przytoczone wcześniej słowa jednego z nauczycieli doskonale oddają atmosferę hipokryzji, w jakiej pracują pedagodzy. Jego syn wrócił z wycieczki szkolnej do domu z oparzeniami słonecznymi na plecach. Dlaczego? Bo wychowawca bał mu się te plecy posmarować kremem przeciwko oparzeniom. Z absurdalnych zasad obowiązujących w kontaktach z dziećmi zdają sobie sprawę wszyscy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.