Syberyjska epopeja

Edward Kabiesz

GN 08/2013 |

publikacja 21.02.2013 00:15

O „Syberiadzie polskiej”, pierwszym polskim filmie przedstawiającym losy ludzi deportowanych na Syberię po napaści Związku Radzieckiego na Polskę 17  września 1939 roku, z reżyserem filmu Januszem Zaorskim

Polscy zesłańcy po podróży w bydlęcych wagonach trafiali do obozów zarządzanych  przez NKWD Kino Świat Polscy zesłańcy po podróży w bydlęcych wagonach trafiali do obozów zarządzanych przez NKWD

Edward Kabiesz: Realizacja „Syberiady polskiej” trwała od chwili, kiedy otrzymał Pan scenariusz, prawie sześć lat. Dlaczego tak długo?

Janusz Zaorski: – Praca nad tym filmem była gehenną. Przede wszystkim nie mogliśmy znaleźć rosyjskiego koproducenta. Rosjanie wprowadzali nas w błąd – myślę, że była to sprawa polityczna. Sam temat nie jest po myśli władzy rosyjskiej, być może też z obawy, że o podobne filmy zaraz upomną się inni, np. kraje bałtyckie. Nikt z rosyjskich producentów, mimo wcześniejszych obietnic, nie chciał wejść w koprodukcję, ciągnęło się to latami. Z kolei po zakończeniu zdjęć nastąpiła przerwa, bo przez dwa lata nie było pieniędzy na udźwiękowienie. Dlatego produkcja trwała tak długo.

Jednak część zdjęć udało się na Syberii nakręcić.

– Ostatecznie wynajęliśmy ekipę z Krasnojarska, która po prostu wykonała dla nas usługę. Na szczęście to już nie czasy Związku Radzieckiego, gdzie wszystko musiało iść przez Moskwę. Kiedy oficjalnie się nie udało, nawiązaliśmy kontakty tam, na miejscu. Zdjęcia realizowaliśmy w Krasnojarsku przez kilka tygodni. To bardzo specyficzny, prawie trzykrotnie większy od Polski kraj. Ma 900 tysięcy kilometrów kwadratowych i cały czas widzi się tajgę. Chciałem pokazać ten bezmiar z lotu ptaka. Po raz pierwszy w historii polskiego kina w tak wielkim wymiarze kręciliśmy zdjęcia z motolotni. Na Syberii powstały m.in. sceny wyrębu, sceny w mieście i sceny w cerkwi, do której trafia Jan Dolina. W czasie dokumentacji okazało się, że z powodu mrozu nie tylko sprzęt przestaje pracować, ale człowiek też nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż kilka minut. Dlatego na zdjęcia pojechaliśmy w końcu marca, gdy temperatura sięgała już tylko minus 15 czy minus 10 stopni. W Polsce natomiast pobudowaliśmy obóz zesłańców. Powstał w autentycznym lesie, w zimie, na śniegu. W naszej przyrodzie, np. w Puszczy Spalskiej czy Białowieskiej, mamy elementy przyrody syberyjskiej. Cała scena z 17 września została nakręcona w Sanoku, w największym w Polsce skansenie, gdzie jest cała wieś z lat 20. i 30. ubiegłego wieku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.