publikacja 28.02.2013 00:15
„Cristiada” to film, który opowiada historię walki meksykańskich katolików o prawo do swobodnego wyznawania swojej wiary. Czy zobaczymy go w polskich kinach?
Realizacja „Cristiady” wzbudziła ogromne zainteresowanie tematem powstania cristeros w Meksyku w latach 1926–1929
FT Films
O tej wojnie wcześniej mało kto słyszał. Dopiero realizacja filmu, będącego, zgodnie z podtytułem, kroniką trzyletnich krwawych zmagań w obronie wiary katolickiej, wzbudziła zainteresowanie tematem powstania cristeros w latach 1926–1929. Reżyserii największej meksykańskiej superprodukcji podjął się Dean Wright.
Debiutant za kamerą
„Cristiada”, a właściwie „Dla większej chwały”, bo tak można przetłumaczyć oryginalny tytuł filmu „For Greater Glory”, jest reżyserskim debiutem Deana Wrighta. Ale debiutant nie jest nowicjuszem w świecie filmu. Od lat pracuje w Hollywood jako ceniony specjalista od efektów specjalnych. Współtworzył nagrodzone Oscarami efekty specjalne do tak znanych filmów jak „Titanic” czy „Władca Pierścieni: Dwie wieże” oraz „Władca Pierścieni: Powrót króla”.
Był też głównym specjalistą od efektów specjalnych przy filmie Andrew Adamsona „Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa”. Przy filmach z serii „Opowieści z Narnii” oraz ostatniej części trylogii „Władca Pierścieni” dodatkowo pełnił funkcję reżysera drugiego planu. To doświadczenie z pewnością pomogło mu w pracy nad „Cristiadą”. „Film opowiada historię pięciu ludzi,którzy stają w obronie swoich praw. W końcu trafiają w sam środek wojny domowej, gdzie muszą zdecydować się na podjęcie największego ryzyka dla dobra swoich rodzin, wiary i przyszłości swojego kraju – mówił Dean Wright w jednym z wywiadów. Film powstał dzięki przyjacielowi Wrighta – Pablo José Barroso. Barroso od początku swojej działalności na polu produkcji filmowej koncentrował się przede wszystkim na tematach religijnych, doceniając znaczenie kina jako narzędzia świadectwa i apostolatu. W 2006 r., w 475. rocznicę objawień w Guadalupe, wyprodukował m.in. niezwykle popularną w Meksyku „Matkę Bożą z Guadalupe” w reżyserii Santiago Parra. Ten kameralny, zrealizowany skromnymi środkami, ale przejmujący dramat niedawno ukazał się w Polsce na DVD. Barroso jest także producentem głośnego filmu animowanego 3D, zatytułowanego „Największy z cudów” w reżyserii Bruce’a M. Morrisa. Jest to opowieść o grupie wiernych prowadzonych do pełnego zrozumienia Najświętszej Ofiary przez anioły.
Katolicy w obsadzie
Pierwszoplanowi bohaterowie „Cristiady” to postacie autentyczne, w które wcielają się zarówno gwiazdy, jak i aktorzy mniej znani. Barroso obsadę aktorską dobierał bardzo starannie. Większość z aktorów to praktykujący katolicy lub przynajmniej tacy, którzy do katolicyzmu się przyznają. W filmie na plan pierwszy wybija się postać generała Enrique Gorostiety Velarde, dzięki któremu chylące się ku upadkowi powstanie cristeros, czyli „chrystusowców”, zyskało drugi oddech. W tej roli reżyser obsadził Andy Garcię, gwiazdę kina hollywoodzkiego. Największe sukcesy odnosi jako aktor, ale także sam reżyseruje, komponuje i nagrywa płyty. Otwarcie deklaruje swoją wiarę i, co niespotykane w filmowym świecie Hollywood, od trzydziestu lat żyje w szczęśliwym związku małżeńskim z Marivi Victorią Lorido, z pochodzenia Kubanką. Mają czworo dzieci. – Zostałem wychowany w katolickiej rodzinie i jestem praktykującym katolikiem. Nasze dzieci zostały wychowane po katolicku. A jedyny sposób, by przekazać im wiarę i chrześcijańskie wartości, to dawać przykład własnym życiem – wyznał w jednym z wywiadów aktor. Ze względu na swoje konserwatywne i antykomunistyczne przekonania często bywa krytykowany przez przedstawicieli liberalnego hollywoodzkiego establishmentu. Do pierwszoplanowych postaci filmu należy także José Luis Sánchez del Río, którego w filmie przejmująco zagrał Mauricio Kuri. José w chwili śmierci w 1928 r. miał niecałe 15 lat. Był żołnierzem armii powstańczej w stanie Michoacán. Dostał się do niewoli podczas potyczki z wojskami rządowymi, gdy odstąpił swojego konia dowódcy cristeros, gen. Prudencio Mendozie. Kiedy nie chciał przejść na stronę rządową i zaprzeć się wiary, poddano go torturom – zdarto mu nożem skórę ze stóp i pędzono na piechotę na miejscowy cmentarz, gdzie został powieszony i dobity strzałem z pistoletu.
Pytany przez oprawców, co mają powtórzyć jego rodzicom, odpowiedział: „Niech żyje Chrystus Król! Spotkamy się w niebie!”. W 2005 r. beatyfikował go wraz z innymi męczennikami okresu antykościelnych represji Benedykt XVI. – Poznałem biografię José i pytałem siebie, czy gdybym żył w tamtych czasach, postąpiłbym tak samo. Czy oddałbym życie za wiarę? – mówił młody aktor w wywiadzie dla „Catholic Online”. Eduardo Verástegui, odtwórca głównej roli w filmie „Bella”, jest również praktykującym katolikiem i aktywnym działaczem pro life. W filmie wystąpił w roli bł. Józefa Anakleta Gonzáleza Floresa, wybitnego pedagoga, pisarza i dziennikarza, a przede wszystkim chrześcijańskiego działacza społecznego, członka Katolickiego Stowarzyszenia Młodych Meksykanów. Kiedy nasiliły się represje wobec Kościoła, przyłączył się do Narodowej Ligi Obrony Wolności Religijnej. W kwietniu 1927 r. został aresztowany i poddany torturom. Nie wydał swoich przyjaciół. Przed śmiercią powiedział swemu oprawcy: „Z serca ci przebaczam. Niebawem zobaczymy się ponownie przed Bożym sądem. Ten sam Sędzia, który mnie osądzi, będzie i twoim Sędzią, a wtedy ja będę się wstawiał za tobą u Boga”. W „Cristiadzie” występuje również legenda kina Peter O’Toole, który wcielił się w postać ojca Christophera, zamordowanego przez rządowych żołnierzy.
Kina nie chcą „Cristiady”
Światowa premiera filmu odbyła się rok temu w papieskim Instytucie Patrystycznym Augustinianum w Watykanie. W Meksyku film cieszył się ogromnym powodzeniem. Jednak droga na ekrany kin w innych krajach okazała się wyboista. Żadna wielka sieć dystrybucyjna nie wykazała zainteresowania „Cristiadą”. Dlaczego? Film jest imponującym epickim przedsięwzięciem, które przewyższa wiele produkcji, jakich pełno w kinach. Sprawnie nakręcony, ze znakomitą muzyką Hornera, doskonale fotografowany i w świetnej obsadzie aktorskiej prawdopodobnie nie zainteresował dystrybutorów ze względu na temat. No bo jak można w pozytywnym świetle przedstawiać katolików czy chrześcijan walczących o swoje prawa? To nie tylko politycznie niepoprawne, ale wręcz oburzające. Ostatecznie w USA wyświetlano go w kinach, ale w ograniczonym zakresie i bez wielkiej reklamy. W Europie dotąd również nie trafił do kin. Wyjątkiem będzie prawdopodobnie Polska, gdzie znalazł dystrybutora. Została nim firma FT Films, która niedawno wprowadziła na ekrany „5 dni wojny”. Kiedy oddajemy ten numer do druku, toczą się rozmowy, czy i na jakich warunkach będzie dystrybuowany w szerokim obiegu. Od ich pomyślnego rezultatu zależy, czy przewidziana na 5 kwietnia premiera odbędzie się.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.