Baczyński dla młodzieży

Barbara Gruszka-Zych

GN 12/2013 |

publikacja 21.03.2013 00:15

Film Kordiana Piwowarskiego „Baczyński” chce sprowokować widza do dyskusji, czy lepiej chronić swój talent, czy złożyć go na ołtarzu ojczyzny i przelać krew.

Katarzyna Zawadzka i Mateusz Kościukiewicz w rolach Barbary Drapczyńskiej i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego interfilm Katarzyna Zawadzka i Mateusz Kościukiewicz w rolach Barbary Drapczyńskiej i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego

Tym widzem ma być młody człowiek, bo już na wstępie Witold Sławski, uczestnik powstania warszawskiego, strzelec batalionu „Parasol”, który znał poetę, stanowczo mówi do dzisiejszych młodych, że nie zrozumieją tamtych dni: – Wtedy można było robić, co się chciało – iść z bronią w ręku walczyć za ojczyznę. Taka teza ma drażnić czy prowokować? Gdyby Sławski był w filmie narratorem, opowiadającym o koledze Krzysztofie Baczyńskim, może by się to udało. Ale on znika i pojawia się zaledwie kilka razy z krótkimi wypowiedziami. A szkoda. Prawdziwymi skarbami tego filmu są dwie osoby, które znały Baczyńskiego – wspomniany już Sławski i sanitariuszka, strzelec w zgrupowaniu „Róg” – Jadwiga Klichowska, która wynosiła rannego poetę z Pałacu Blanka. Gdy opowiada, że spadał im z noszy i znów go na nie wkładały, to chciałoby się słuchać więcej z tych bezcennych przecież relacji. Realizatorzy stawiają jednak na obraz i melancholijną opowieść, a nie ascetyczny, ale – jak się wydaje – zdecydowanie bardziej przejmujący dokument złożony z wypowiedzi świadków.

Krew i wiersze

Broń pojawia się nieustannie w tym przesyconym obrazami i poezją filmie. Za to dialogi odmierzane są wręcz na aptekarskiej wadze. 4 sierpnia 1944 r. w Pałacu Blanka ginie od kuli 23-letni Krzysztof Kamil Baczyński, grany przez Mateusza Kościukiewicza. W chwili wybuchu powstania nie zdołał dotrzeć do swojego plutonu, walczył w okolicy placu Teatralnego. Niecały miesiąc później traci życie jego ukochana żona Basia Drapczyńska (urzekająca Katarzyna Zawadzka), nosząca ich dziecko pod sercem. Całe długie minuty widzimy na ekranie ich umieranie – wszelkie odcienie krwi, sączącej się z ran – oddaną w detalach mękę śmierci. Bo film Piwowarskiego pokazuje pięknych dwudziestoletnich, którzy szli, jak dziś to widzimy, na śmierć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.