Śmiech czy rechot?

Szymon Babuchowski

GN 13/2013 |

publikacja 28.03.2013 00:15

Gdzie te czasy, gdy telewidzów bawił Kabaret Starszych Panów, a na scenie mogliśmy oglądać występy Dudka? Jak bardzo zmieniły się standardy w tej dziedzinie, skoro za występ kabaretowy uchodzi stand-up kabaretu Limo?

Tylko nieliczni artyści, jak Kabaret Moralnego Niepokoju, są dziś naprawdę zabawni PAP/Grzegorz Jakubowski Tylko nieliczni artyści, jak Kabaret Moralnego Niepokoju, są dziś naprawdę zabawni

W telewizji publicznej mogliśmy niedawno usłyszeć takie „satyryczne” kawałki: „Papież to jest zwykły człowiek. No nie wiem, puści bąka? Nie! Papież? Tak, normalnie, zjada, przełyka, trawi (…) Jemu się czasami nie chce. Czasami wyjdzie, stanie, pomacha, ale tak mu się nie chce, że ma tylko górę założoną. Na dole, nie wiem, jakieś slipy w grochy albo w jakieś święte... nie wiem, w Jezusy na przykład”. Czy ktoś już się śmieje? Bo mnie bynajmniej nie jest do śmiechu.

Humor spod budki z piwem

Głośny występ kabaretu Limo w TVP2 trudno nawet nazwać oburzającym. Kpiny z narodzin Jezusa („Wiadomo, impreza, jak to na pępkowym, wszyscy narąbani, bydlęta klękają. (…) Tu ktoś rzyga, tu ktoś tańczy na stole, butelki, puszki się walają”), starszych osób („Im starsza kobieta, tym dłuższy płaszcz – to ma chyba coś wspólnego z długością piersi”) czy z osoby papieża są żenujące nie tylko ze względu na dobór tematu, ale przede wszystkim z powodu poziomu tych żartów. To humor spod budki z piwem, nieciekawy ani w warstwie słownej, ani sytuacyjnej. Twórcom tych żartów wydaje się zapewne, że wystarczy skojarzyć to, co święte, z tym, co trywialne, by było zabawnie. To jednak pójście na łatwiznę, porównywalne z programami typu „Śmiechu warte” czy „Goło i wesoło”, w których wesołość ma powodować fakt, że ktoś się przewraca albo spadają mu majtki. Telewizyjna Dwójka, przepraszając za emisję programu, tłumaczyła, że wpadka wynikła z przyjętej formuły stand-up, czyli improwizowanych występów na żywo. Formuła ta – według dyrekcji TVP2 – zakłada dużą swobodę wypowiedzi, którą często cechuje „przerysowanie, przejaskrawienie czy świadomie wywołana kontrowersja”. Problem w tym, że tu nie ma kontrowersji, tylko zwykłe chamstwo. Niestety, w polskich kabaretach coraz częściej takie podejście staje się standardem. Satyrycy ciągle każą nam się śmiać z tego, że ktoś sepleni, udaje pijanego, inwalidę, chorego psychicznie albo że mężczyzna przebrał się za kobietę. Zręczności w posługiwaniu się słowem na miarę Kabaretu Starszych Panów czy przedwojennych kabaretów literackich na rodzimej scenie już, niestety, nie znajdziemy, a Dudek ze swoim słynnym „Sękiem” czy skeczem o hydrauliku wydaje się dzisiaj niedoścignionym wzorcem.

Ludzie tego chcą

Zginęło także to, co w latach 70. i 80. ub. wieku stanowiło główną siłę polskiego kabaretu – humor polityczny, obecny dawniej chociażby w twórczości kabaretów Pod Egidą, Tey czy audycjach Jacka Fedorowicza. Właściwie nie ma dziś w Polsce kabaretu, który w ciekawy sposób odwoływałby się do bieżących wydarzeń politycznych. Większości artystów wydaje się, że wystarczą słowa: „kaczka” czy „moher”, żeby wywołać wesołość. Niestety, reakcja niezbyt wymagającej publiczności często utwierdza ich w tym przekonaniu. Polityczne wycieczki często łączą się z kpinami z Kościoła. Słabiutki kabaret Neo-Nówka na przebieraniu się w moherowe berety lub sutanny opiera całą swoją rzekomą śmieszność. Zupełnym ewenementem w historii jest fakt, że więcej można dziś usłyszeć ze sceny żartów z opozycji niż z rządzących. Do wyjątków należą udane „Posiedzenia rządu” w wykonaniu Kabaretu Moralnego Niepokoju, kpiące z nieudolności gabinetu Donalda Tuska, propagandy sukcesu i straszenia PiS-em. Tusk sparodiowany przez Roberta Górskiego nie jest jednak tak odpychający, jak Lech Kaczyński zaprezentowany przez Łukasza Rybarskiego z Kabaretu pod Wyrwigroszem.

Ten skądinąd utalentowany artysta, znany m.in. ze świetnych skeczy parodiujących prof. Miodka, poprzedniego prezydenta naśladował tak, jakby przedrzeźniał osobę niepełnosprawną umysłowo. Z dyszenia, cmokania i ciągłego wystawiania języka uczynił główną atrakcję swojego występu. To prawda, że parodia polega na przerysowaniu pewnych cech, tu jednak mieliśmy do czynienia z przekroczeniem granic dobrego smaku. Czy to znaczy, że Polacy oczekują takiego humoru? Zdaniem Roberta Górskiego z Kabaretu Moralnego Niepokoju, kabaret i telewizja odpowiadają na zapotrzebowanie widzów. – Wielokrotnie spotykamy się z zarzutami, że jesteśmy za mało kontrowersyjni, za mało ostrzy. Ludzie chcą przekraczania granic – zwierza się portalowi wPolityce.pl. Satyryk zauważa też, że na forach internetowych występ Limo budzi albo skrajne oburzenie, albo zachwyt.

KabaretxNOWAKIx2 "Posiedzenie rządu" - Kto na prezydenta Śmiech, który rani

Czyżby więc polskie społeczeństwo było poważnie podzielone również w kwestii śmiechu? Nie jest to wykluczone, bo przecież to, z czego się śmiejemy, zależy bardzo często od naszych poglądów, od stosunku do religii czy polityki. Niemal każdy z nas ma swoje tabu – tematy, z których, jego zdaniem, śmiać się nie wolno, bo dotyczą sfery szczególnie ważnej. Jakiejś świętości albo takiego miejsca w nas, które jest szczególnie podatne na zranienie. Z reguły nie śmiejemy się z religii, ale też nie śmiejemy się z czyjejś śmierci, choroby, cierpienia. Przełamywanie tego tabu w imię źle rozumianej sztuki jest po prostu ranieniem innych, nieliczeniem się z ich uczuciami. Niestety, to zjawisko coraz częściej ma miejsce na naszej scenie kabaretowej. Na szczęście są jeszcze w Polsce kabarety, które nie muszą uciekać się do tego typu chwytów, bo znalazły oryginalny pomysł na siebie. Jest Grupa MoCarta, łącząca humor z muzyką, czy wspomniany już Kabaret Moralnego Niepokoju, w swoich najlepszych skeczach nawiązujący do dobrej tradycji kabaretów literackich. Także kabaret Ani Mru Mru, prezentujący nieco mniej wyszukany humor, ma w swoim dorobku skecze, z których śmieje się cała Polska, jak choćby ten o chińskiej restauracji. Zmęczeni polityką coraz częściej szukamy humoru bardziej abstrakcyjnego, balansującego na granicy absurdu. Ten gatunek staje się ostatnio polską specjalnością za sprawą takich formacji jak kabaret Hrabi, Łowcy.B czy Mumio. Ta ostatnia nie chce być, co prawda, nazywana kabaretem, lecz raczej grupą teatralną, nie zmienia to jednak faktu, że w dziedzinie rozśmieszania Polaków katowickie trio pozostaje liderem. W twórczości tej grupy absurd miesza się z zabawą słowem, której nie powstydziłyby się najlepsze kabarety literackie. Do tego dochodzi świetny warsztat aktorski i muzyczny, a także zmysł obserwacji, dzięki któremu w wielu scenkach możemy rozpoznać samych siebie. Strzępy zasłyszanych rozmów i zabawne gesty, w których odbijają się cechy osobowości – wszystko to składa się w oryginalny świat, który na polskiej scenie stanowi zupełnie nową jakość. Jak widać, nie trzeba nikogo obrażać, żeby być śmiesznym.

Zagłosuj w sondzie: Jaki jest Twój ulubiony, polski kabaret?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.