Nauka latania

Edward Kabiesz

GN 17/2013 |

publikacja 25.04.2013 00:15

Takich filmów jak „Imagine” powstaje dzisiaj na świecie niewiele. Andrzej Jakimowski po raz kolejny potwierdził swoją pozycję jako najbardziej oryginalnego i rozpoznawalnego, obok Smarzowskiego, reżysera polskiego kina.

Nauka latania Kino Świat W filmie oprócz aktorów zawodowych wystąpili również młodzi ociemniali amatorzy grający pacjentów kliniki

Tyle że dzieli ich stosunek do rzeczywistości. To „Dwa na słońcach swych przeciwnych – Bogi”, jeżeli można posłużyć się cytatem z „Beniowskiego” Słowackiego. Szkoda tylko, że Jakimowski natychmiast po swoim pełnometrażowym debiucie „Zmruż oczy”, okrzyknięty nadzieją polskiego kina, tak rzadko staje za kamerą. Obsypaną nagrodami, pełną poezji i życiowej mądrości opowieść o dziewczynce, która uciekła z domu od wiecznie zajętych własnymi sprawami rodziców, Jakimowski nakręcił 10 lat temu. Kolejny film „Sztuczki” powstał 4 lata później, a jego bohaterami były znowu dzieci – 8-letni Stefek i jego nastoletnia siostra. Również w nim prezentował podobny stosunek do swoich bohaterów i świata, w którym żyją. Osadzony w konkretnej rzeczywistości Wałbrzycha miał w sobie jednocześnie coś, co sprawiało, że realność nabierała w nim cech magicznych. Był to świat ciepły i pełen uroku. Na kolejny film reżysera musieliśmy czekać kolejne 5 lat.„Imagine” rozgrywa się w nieco klaustrofobicznej przestrzeni ośrodka dla niewidomych w Liz- bonie, do której przyjeżdża Ian, nowy nauczyciel orientacji przestrzennej. Dyrektor kliniki ma wątpliwości co do metod stosowanych przez Iana w pracy z podopiecznymi. Uważa, że mogą być niebezpieczne dla zdrowia wychowanków. Ian szybko zdobywa zaufanie dzieci, które chętnie wykonują ćwiczenia mające pomóc im w poznawaniu i oswajaniu zamkniętego przed nimi świata widzących. Z tej grupy wyłamuje się tylko jedna ze starszych pacjentek, Ewa. Nie uczestniczy w zajęciach, właściwie nie wychodzi ze swojego pokoju, mimo że nowy instruktor stara się zdobyć jej zaufanie. Różnymi środkami, dopuszczając się także oszustwa. Zdumienie wśród niewidomych, a niepokój wśród personelu kliniki budzi fakt, że Ian swobodnie porusza się bez białej laski. Dyrektor podchodzi do sposobu, w jakim nauczyciel uczy rozpoznawania rzeczywistości, z coraz większym dystansem. Bo rzeczywiście są to metody niekonwencjonalne, a umiejętności, jakimi dysponuje Ian, mogą wydawać się nieprawdopodobne. Nie do końca wierzą w nie również jego podopieczni.

Fale odbite

Jednak metody te nie są wytworem fantazji reżysera. Zjawisko echolokacji, w którym nadawca wytwarza dźwięk o wysokiej częstotliwości, po czym odbiera fale odbite od różnych przeszkód, znane jest od lat, a najlepiej posługują się nią delfiny. Inspiracją dla postaci Iana byli autentyczni niewidomi echolokatorzy, a prekursorem – niewidomy brytyjski uczony i podróżnik James Holman. W pierwszej połowie XIX wieku Holman samotnie zwiedził Europę, Azję, Afrykę i Australię, badając tamtejszą florę. Orientował się w przestrzeni za pomocą stukania laską tak dobrze, że podobno trudno było uwierzyć, że jest niewidomy.

Edward Hogg, odtwórca roli Iana, uczył się echolokacji u Alejandra Navasa, który jako źródło dźwięku stosuje przede wszystkim kląskanie i uderzanie laską. Jakimowski zadedykował film nieżyjącemu Benowi Underwoodowi, amerykańskiemu chłopcu, który sztukę echolokacji doprowadził do perfekcji. Kiedy Ben miał trzy lata, wykryto u niego raka siatkówki i usunięto mu gałki oczne. W wieku 5 lat rozpoczął naukę echolokacji. W poświęconym mu filmie dokumentalnym sam jeździ po ulicy na deskorolce, na rowerze, gra w koszykówkę i w gry komputerowe. Underwood zmarł w 2009 roku po nawrocie choroby.

Nauka echolokacji nie u wszystkich wzbudza entuzjazm, jest metodą kontrowersyjną. Henryk Wereda, autor książki o echolokacji i zarazem konsultant filmu, negatywnie ocenia model adaptacji do społeczeństwa osób niewidzących. Uważa, że sztuki poruszania się w przestrzeni powinni nauczać niewidomych sami niewidomi, którzy osiągnęli już tę sprawność, a nie osoby widzące. W filmie prócz aktorów zawodowych wystąpili również młodzi i ociemniali amatorzy grający pacjentów kliniki. Kilkoro z nich stosowało zresztą kląskanie i klaskanie, a niewidomy aktor Melchior Derouet, występujący w roli Serrano, również używa echolokacji, podobno jeździ nawet na nartach.

Bez białej laski

Jednak „Imagine” Jakimowskiego nie jest filmem o echolokacji, chociaż odgrywa ona w fabule swoją rolę. Tytułowe „wyobraź sobie” nie dotyczy jakiejś bajkowej, metaforycznej rzeczywistości, ale czegoś bardziej konkretnego. Ian uczy niewidomych rozpoznawania świata realnego, świata, w którym przyjdzie im żyć po wyjściu z kliniki. Uważa, że posługiwanie się białą laską jest ograniczeniem ich wolności. By poznać realny świat, powinni korzystać ze wszystkich zmysłów. On sam jest dowodem, że to możliwe, ale jednocześnie niesie z sobą ryzyko, czasem bardzo duże. Ian walczy z rzeczywistością i jednocześnie jej się poddaje. Nie jest jakimś przekonanym o swoich bezwzględnych racjach oszołomem, nikomu niczego nie narzuca. Zadaje pytanie, czy nie warto wyjść poza utarte schematy, chociaż łączy się to z niebezpieczeństwem. Ian sam upada, ale za każdym razem podnosi się, czasem z pomocą innych. Jest to trudniejsze w realizacji, bo wymaga większego wysiłku i przekraczania barier. W czasach kultury obrazkowej widzenie często zastępuje myślenie. Tu odwrotnie. Możesz zobaczyć, ale najpierw musisz uruchomić szare komórki. Zdarzają się chwile, kiedy sami jesteśmy skłonni zamknąć oczy, by wczuć się w sytuację niewidzących bohaterów i z nimi się zidentyfikować. Oglądając „Imagine”, przekonujemy się, że można nakręcić utkany z poetyckich prześwietlonych słońcem obrazów film, który odchodzi od pesymistycznego oglądu rzeczywistości, a jednocześnie całkowicie pochłania uwagę widza.

Imagine, reż. Andrzej Jakimowski, wyk.: Alexandra Maria Lara, Edward Hogg, Melchior Derouet, Polska/Francja/Wielka Brytania/Portugalia, 2013

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.