Kat w obiektywie

Ewa Kozakiewicz

publikacja 20.08.2013 10:21

– To dumny i wyniosły człowiek, a nosi łapcie – opowiada Wojciech Nowicki, kurator niezwykłej wystawy "Ciemne świecidło. Fotografie Michała Greima (1828–1911)".

 Fotografie Michała Greima niosą prawdę o minionych epokach Michał Greim/Archiwum Muzeum Etnograficznego Fotografie Michała Greima niosą prawdę o minionych epokach

Ekspozycję, która jest fotograficzną kolekcją twarzy o wydatnych rysach i włosach zwichrzonych, ludzi ubranych w schludne giezła, podarte kożuchy, szmaty i rozlatujące się łapcie, można podziwiać w krakowskim Muzeum Etnograficznym. To niesamowity zbiór XIX-wiecznych typów ludzkich, pochodzących z Podola i Besarabii.

Widzimy np. ostatniego kamienieckiego kata Wisznioskiego, który pozuje Michałowi Greimowi w atelierowej ustawce. Artyście pozowali też przedstawiciele różnych, nieistniejących już zawodów – wspomniany już kat, bednarz, handlarz ryb czy tandeciarz.

47 fotogramów w sepii, będących oryginalnym dokumentem minionej epoki, zostało odnalezionych w archiwum Muzeum Etnograficznego przypadkowo, przy innej okazji. Wojciech Nowicki, eseista, tłumacz, fotograf i kurator wystaw fotograficznych, ze szczególną pasją odnosi się do fotografii archiwalnej, niosącej prawdę o dawnych czasach. Poszukując w zbiorach muzeum czegoś zupełnie innego, odkrył fotografie z sucho wyciskaną pieczęcią zakładu „Photographie M. Greim A. Kamenetz – Pod.”.

To odbitki albuminowe w kolorze gęstej sepii o różnych, niewielkich formatach (zwykle 9,7 x 6,7 i 21 x 13 cm) fotografa, który przez lata stał się zupełnie zapomniany. Nic dziwnego, skoro w Muzeum Etnograficznym do niedawna zdjęcia służyły tylko do badań etnograficznych i napis „Karłuk mołdawski i włościanin rasy podolskiej z okolic Chocimia” był ważniejszy od tego, kto to zdjęcie wykonał.

Prezentowana wystawa jest pierwszą, na której fotografie z kolekcji Muzeum Etnograficznego są głównym tematem ekspozycji, a nazwisko fotografa jest równie ważne, jak to, co sfotografował. Nazwisko Greima lepiej znane jest jako numizmatyka i antykwariusza, właściciela drukarni rządowej w Kamieńcu Podolskim niż fotografa. A przecież w 1871 roku Greim odkupił kamieniecki zakład fotograficzny od kijowskiego fotografa Józefa Kordysza i rozpoczął samodzielną pracę w nim, ucząc się fotografii od byłego personelu zakładu.

– Jego klienci, ci, którzy przychodzili zamówić zwykły portret w formacie karty wizytowej, zapewne go nudzili i traktował ich po macoszemu – opowiada kurator wystawy. – Staramy się przywrócić Greima do tytułu nie tylko fotografa, ale fotografa artysty – deklaruje Wojciech Nowicki. Michał Greim zasługuje na to, bo jego zdjęcia (a jest ich znacznie więcej – aż 270 znajduje się w Łodzi, w bibliotece PAU, bowiem Greim ofiarował je Elizie Orzeszkowej) mają cechy osobliwego indywidualizmu.

Greim potrafił wyjść z atelier i fotografować w plenerze, co nie było wówczas powszechne, a jakość kompozycji – zarówno studyjnej, jak i plenerowej – plasuje go w gronie bystrych obserwatorów. Artysta przedstawiał nie tylko „typy ludzkie”, ale także ich portrety psychologiczne. Twarz u Greima jest najważniejsza, a oprócz jej szczegółów fotograf pokazuje też ważne akcesoria, charakterystyczne dla jego epoki.

Ekspozycja czynna będzie do 22 grudnia w Domu Esterki przy ul. Krakowskiej 46.