jOBS

Monolith /pd

publikacja 30.08.2013 07:31

Od dziś w kinach film o legendarnym założycielu komputerowej firmy Apple.

jOBS Mat. prasowy

Steve Jobs był jedną z kluczowych postaci końca XX wieku. Nie ukończywszy nigdy studiów, pokazał wszystkim dookoła, że posiadając wspaniałą wizję i żelazną determinację oraz bezwzględnie trzymając się raz wyznaczonego celu, można zmienić świat.

Jobs był współzałożycielem firmy Apple, a także głównym wynalazcą pierwszych domowych komputerów. To właśnie dzięki jego uporowi i talentowi lata później do życia zostały powołane takie produkty jak iPad czy iMac, które stanowią dzisiaj dla wielu ludzi podstawę codziennego życia.

„jOBS” Joshuy Michaela Sterna to film, który pokazuje początki kariery Steve’a Jobsa oraz wszystkie przeszkody, które musiał pokonać, by móc zrealizować swą nie posiadającą ekwiwalentów w ówczesnej rzeczywistości wizję. Opowiadając o niezwykłym mężczyźnie, który zmienił świat, twórcy „jOBS” pokazują również stojącego za legendą człowieka z krwi i kości. W roli tytułowej wystąpił Ashton Kutcher. Poniżej rozmowa z reżyserem filmu:

Jak związałeś się z tym projektem?
Kolega opowiedział mi o przedsiębiorcy i wydawcy z Dallas, który zamówił scenariusz filmu na temat wiążący się z jego wielką pasją. Po obejrzeniu mojego filmu „Najważniejszy głos” oraz kilku późniejszych rozmowach telefonicznych i e-mailowych wymianach zdań, Mark Hulme ściągnął mnie do Dallas. Opowiedział mi o swoim niezwykle ambitnym, niesamowitym projekcie filmu biograficznego o Steve’ie Jobsie, do którego się przymierzał. Miał już gotowy scenariusz, co mnie z miejsca zaintrygowało. Oto człowiek zupełnie nie związany z branżą filmową, który chciał podjąć ogromne ryzyko, odważnie wejść na obszar, którego nie znał, w sposób, którego nie podjąłby się nikt z tej branży. Jestem filmowcem, interesują mnie nietypowe historie, musiałem się więc tym zainteresować, tym bardziej, że takie postępowanie miało w sobie sporo z ducha samego Steve’a Jobsa.

Opowiedz szerzej o swojej wizji. W jaki sposób podszedłeś do realizacji tego filmu?
Moje podejście do tematu można podzielić na dwa punkty Po pierwsze, biorąc pod uwagę fakt, że film miał opowiadać o okresie życia Steve’a Jobsa, o którym większość ludzi tak naprawdę niewiele wie – zaczynamy od momentu, kiedy był ledwie dwudziestolatkiem i pozostawiamy go w wieku czterdziestu kilku lat –  spadała na mnie odpowiedzialność za odpowiednie przekazanie tej historii. Bez naciągania i wchodzenia w obszar spekulacji. Myślę, że właśnie ten aspekt projektu najbardziej mnie zaintrygował – fakt, iż większość ludzi nie miała pojęcia co ten człowiek przeszedł w życiu zanim pierwszy iMac trafił na rynek. Dla znacznej części publiczności opowieść o tym fragmencie życia Steve’a Jobsa będzie niemalże odkrywaniem nowego oblicza tego człowieka.

Po drugie, kimkolwiek by dana postać nie była, ikoną czy przeciętnym zjadaczem chleba, w każdym filmie musi żyć, oddychać, być człowiekiem z krwi i kości, wiarygodnym bohaterem. W pewnym sensie oddzieliłem od siebie dwie rzeczy: presję opowiadania o życiu tak legendarnej osobowości od opowiadania nietuzinkowej historii człowieka, który inspirował i dokonywał rzeczy naprawdę wielkich. Tak zresztą podchodzę w swoich filmach do każdej postaci. „jOBS” to historia walki i wielkich ambicji mężczyzny, który pokonał wszelkie przeciwności losu i doprowadził swoją wizję do spełnienia, dostarczając światu coś, czego wcześniej nikt nie potrafił przewidzieć. To coś stało się obecnie integralną częścią tkanki społecznej i samej kultury, do tego stopnia, że nie potrafimy sobie wyobrazić świata pozbawionego wynalazków Steve’a Jobsa. Na tym właśnie polega ta historia.

Z jakich źródeł korzystaliście w celu zebrania wszystkich wymaganych danych?
Mark Hulme, nasz producent, wynajął profesjonalną ekipę badaczy, którzy przeszukali wszystkie archiwa publiczne, przeczytali i obejrzeli wszelkie wywiady i przeczesali wszystkie możliwe informacje związane z osobą Steve’a Jobsa. Matt Whiteley, scenarzysta, podjął się również wyzwania przeprowadzenia wywiadów ze sporą liczbą osób, które albo pracowały w Apple, albo w taki czy inny sposób znały Steve’a, ażeby upewnić się, że tworzony filmowy portret będzie stosowny, jednocześnie opowiadając w przyjętym czasie trwania jak największą ilość ważnych wydarzeń z jego życia.

Jakie były największe wyzwania w rozwijaniu tego projektu?
Uważam, że największym wyzwaniem opowiadania o tak znanej i szanowanej osobie publicznej było pozostanie wiernym historii Jobsa, przy jednoczesnym przedstawianiu widzom człowieka, który z natury był niezwykle enigmatyczny – w tym sensie, że bardzo niewiele osób wiedziało tak naprawdę, kim był prawdziwy Steve Jobs. Łącznie z ludźmi, którzy przebywali w jego środowisku całymi latami. Był człowiekiem „większym niż życie”, posiadał genialny umysł i był bardzo zaradny. Wyzwaniem w takim przypadku jest dla filmowca pokazanie postaci bez zbytniego wyjaśniania tego, czego nie da się w filmie i tak wyjaśnić. Można w pewnym sensie dociekać, że Jobs stał się tym, kim się stał, ponieważ był adoptowany, choć on sam zawsze zaprzeczał, iż miało to jakikolwiek wpływ na jego osobowość. Miał bardzo kochających i troskliwych przybranych rodziców, których uwielbiał – nigdy nie wyprowadził się od nich zbyt daleko. Uważam, że największym wyzwaniem było szczere ukazanie go jako człowieka, ponieważ wszyscy tego po tym filmie oczekują – dowiedzieć się o nim czegoś więcej, postarać się go lepiej zrozumieć. A jednocześnie film musiał mieć w sobie walory rozrywkowe i być interesujący dla każdego widza. Mamy nadzieję, że udało nam się pokazać widzom nieco innego, a jednak prawdziwego Steve’a Jobsa, ukazać to, co przeżył w życiu, w jaki sposób stał się tym, kim się stał.

Steve Jobs był rzeczywiście „człowiekiem większym niż życie”, co oznacza, że widzowie mają wcześniej ustalone opinie o tym, kim był. Co chcielibyście dać widzom swoim filmem?
Uważam, że to, czego dokonał Steve Jobs – wychowawszy się w niezbyt bogatej rodzinie, założył w garażu wraz ze Steve’em Wozniakiem biznes, który ostatecznie całkowicie zmienił sposób, w jaki wszyscy funkcjonujemy każdego dnia – to niesamowicie inspirująca historia. Podkreśla innowacyjnego ducha oraz nakierowanie na osiągnięcie konkretnego celu, nawet jeśli inni ludzie uznają ten cel za niemożliwy do osiągnięcia. Steve Jobs tego właśnie dokonał. A musiał pokonać wiele przeszkód. Przez te wszystkie lata napędzała go jedynie determinacja do zrealizowania swoich planów. No i oczywiście geniusz Wozniaka i całej reszty, w szczególności we wczesnych latach kariery Jobsa. Mam więc nadzieję, że ludzie dzięki naszemu filmowi zrozumieją, że Steve Jobs nie dostał tego, ot tak, po prostu, tylko że musiał na ten sukces bardzo ciężko zapracować. Uważam również, że taka opowieść będzie dla widzów interesująca, ponieważ będą mogli zobaczyć przeszkody, które Jobs musiał pokonywać, ażeby zrealizować swoją wizję; chcemy między innymi uświadomić, że zarząd i udziałowcy firmy cały czas uważnie śledzili wszystkie jego ruchy.. Dopiero kiedy został wyrzucony i powrócił, zrozumiał, co ma zrobić, żeby to wszystko mogło sprawnie zadziałać. Myślę, że każdy może znaleźć w tej historii choć cień inspiracji.

Możesz powiedzieć kilka słów o Ashtonie Kutcherze w roli Steve’a Jobsa?
Nie musiałem się długo zastanawiać nad faktem, że Ashton jest niezwykle podobny fizycznie do Steve’a Jobsa. Jednakże, dopiero gdy usiedliśmy i porozmawialiśmy, uświadomiłem sobie, że on ma w sobie wiele cech osobowości tego człowieka – uderzyła mnie wręcz intensywność niektórych podobieństw. Już nasze pierwsze spotkanie pozwoliło mi pozbyć się wielu wątpliwości, które żywiłem jako reżyser. Ashton pracował niestrudzenie przez kilka miesięcy, zagłębiając się w osobowość Jobsa. Przeanalizował każdy aspekt jego charakteru, zrozumiał, co go motywowało, co napędzało. Ashton jest bardzo zaangażowany w branżę technologiczną i ma w niej sporo kontaktów, był więc w stanie poradzić sobie z przygotowaniami samemu, bez naszej pomocy. To idealny współpracownik. Uznałem również, że fakt, iż to właśnie on zagra Jobsa, ma w sobie coś ekscytującego. Każdy reżyser poszukuje ekscytującej kombinacji elementów, które stworzą dobry film, od wychodzenia poza przyjęte normy po ryzykowanie podczas castingu aktorów – wiedziałem, że Ashton to jedyny możliwy wybór do tej roli.

Co najlepiej wspominasz z procesu kręcenia filmu?
Najbardziej pamiętną dla mnie sceną było kręcenie targów West Coast Computer Faire z 1977 roku, podczas których ogłoszono po raz pierwszy Apple II. To właśnie wtedy świat po raz pierwszy usłyszał o Steve’ie Jobsie. Uważam, że pod względem scenograficznym nie mogło być bardziej perfekcyjnie, a Ashton tak bardzo żył wtedy swoją postacią, że dał wspaniałe przemówienie, które sprawiło, że wszyscy dostaliśmy gęsiej skórki ekscytacji. Statyści tłoczyli się wokół niego, a my czuliśmy się tak, jakbyśmy przenieśli się do przeszłości, jakbyśmy naprawdę się tam znaleźli. Bardzo często przy filmowaniu, nawet produkcji kostiumowych, jest tak, że człowiek nie czuje się częścią tego świata, jest mocno zdystansowany. Tego jednego dnia czuliśmy się wszyscy tak, jakbyśmy na chwilę przenieśli się w sam środek wydarzeń, co było niezmiernie ekscytujące.

TAGI: