50 spojrzeń Jezusa

Jan Hlebowicz

publikacja 11.10.2013 23:02

– To nietypowe dzieło sztuki, bo nie musi być doskonałe. Pisanie ikony jest formą modlitwy, a twórca jedynie narzędziem w rękach Boga – mówi Monika Wilkońska, plastyczka.

50 spojrzeń Jezusa Jan Hlebowicz /GN Pisanie ikon to szkoła kontemplacji

Galeria Mariacka, prowadzona przez pomorski oddział „Civitas Christiana”, to miejsce, w którym organizowane są nie tylko wystawy, ale również wydarzenia formacyjne. Jednym z nich jest kurs pisania ikon.

– Promujemy sztukę inspirowaną wartościami chrześcijańskimi. Dotychczas odbyły się dwie edycje spotkań. Zainteresowanie jest coraz większe, dlatego niedawno zdecydowaliśmy się na kolejny cykl warsztatów – wyjaśnia Waldemar Jaroszewicz, przewodniczący stowarzyszenia.

Nie umiem pięknie malować...
– Dużo czytałam o ikonach. Zainteresowała mnie ich bogata symbolika. Od 40 lat nie trzymałam ołówka i pędzla. Trochę obawiam się, jak mi pójdzie – zastanawia się Bożena Juszkiewicz-Bednarczyk. – Ważny jest też dla mnie wymiar duchowy spotkań, niecodzienna forma kontaktu z Bogiem – dodaje.

– Współczesny człowiek jest bardzo zabiegany, a ikony kojarzą mi się ze spokojem i wyciszeniem. Ja tego potrzebuję – przyznaje Janina Wójcik. – Informację o warsztatach znalazłam na Facebooku. Dlaczego się zainteresowałam? Na ślub dostałam w prezencie ikonę i to chyba... dzięki niej – opowiada Dorota Piasecka.

– Lubię czasem malować dla przyjemności. Chociaż teraz boję się, że to zadanie mnie przerośnie – mówi Jacek Olech. – Zupełnie niesłusznie – odpowiada na te wątpliwości prowadząca zajęcia Monika Wilkońska. – Ikona często jest postrzegana jako dzieło sztuki. To mylne pojęcie, ponieważ w rzeczywistości nie służy do ozdoby, nie musi cieszyć oka. Należy ją kontemplować. Czasami ikony mniej udane z artystycznego punktu widzenia są otaczane kultem – tłumaczy.

Każde z 12 spotkań rozpoczyna się i kończy modlitwą. Na stole stoją zapalone świece, w tle słychać głosy chorału gregoriańskiego. Pomagają wyciszyć się w trakcie żmudnej i wieloetapowej pracy. Ci, którzy ukończą kurs, będą potrafili samodzielnie napisać ikonę od początku do końca. Dowiedzą się m.in., w jaki sposób przygotować deskę, nauczą się właściwego złocenia i nakładania farby.

Najważniejsze są oczy
Dlaczego ikonę się pisze? Jedni mówią, że to zwykła kalka językowa, ponieważ „pisat” po rosyjsku znaczy malować. Jest i drugie, głębsze wytłumaczenie.

– Na Soborze Nicejskim ikona została postawiona na równi z Ewangelią, była dla ludzi, którzy nie potrafili czytać, Biblią Pauperum. To, co uczony był w stanie odnaleźć na kartach Pisma Świętego, analfabeta mógł zobaczyć w obrazie – wyjaśnia M. Wilkońska. Dlatego przy tworzeniu ikony tak ważne jest przestrzeganie wymogów kanonu.

– Każdy gest albo kolor coś oznacza. Żeby inni mogli prawidłowo zinterpretować ikonę, nie można odstępować od ustalonej symboliki – tłumaczy artystka. Każda ikona jest chrystocentryczna, to znaczy, że wizerunki Maryi, świętych czy proroków otrzymują... twarz Jezusa.

Postaci można odróżnić po atrybutach. Męczennicy trzymają palmę, asceci krzyż, Eliasz ma płonący miecz, a Mojżesz tablice dziesięciorga przykazań. Oblicza świętych i Chrystusa pozbawione są zmysłowości. Cała uwaga skupiona jest na twarzy i oczach, nazywanych „oknami duszy”.

– Pismo Święte opisuje spojrzenie Jezusa aż... 50 razy. Daje wskazówki ikonopisom, jak najlepiej powinni je uchwycić. To najtrudniejszy etap pracy – podkreśla M. Wilkońska. Pozostałe elementy twarzy postaci nie są ważne. Uszy malujemy małe, nozdrza zaciśnięte, a usta wąskie. To oznacza zamknięcie na świat zmysłów. – Osoby kontemplujące ikonę otwierają okno duszy, czyli kierują swoją uwagę ku sprawom niebieskim – wyjaśnia plastyczka.

To było moje lekarstwo
Jednym z uczestników kursu jest Roman Niedzwiecki. Trzy lata temu miał w pracy poważny wypadek. Groziło mu trwałe kalectwo. Wyczerpująca rehabilitacja ciągnęła się miesiącami. – Siedziałem bezczynnie w domu, istniało ryzyko, że zostanę bezrobotny, czułem się niepotrzebny. Byłem bliski depresji – opowiada. Zaprzyjaźnione siostry zakonne namówiły go, by spróbował pisać ikony.

– Podarowały mi pierwszy zestaw farb, wyjaśniły, jak powinno się je łączyć. Resztę sam doczytałem w internecie i książkach. Moje pierwsze ikony wyglądały marnie, jakby je małe dziecko namalowało. Z czasem były coraz ładniejsze – opowiada. Pewnego dnia w sieci znalazł modlitwę ikonopisa. Zaczął ją odmawiać w trakcie malowania.

– Zauważyłem, że stopniowo się uspokajam, wyciszam. To było moje lekarstwo – przyznaje. Kontemplacja niekoniecznie doskonałej ikony pomaga skupić się na Bogu – dodaje. – Patrzymy w oczy Chrystusa i chociaż na moment udaje nam się zapomnieć o otaczających nas zabieganym świecie, odgłosach ulicy i reminiscencjach minionego dnia.