Tamtego lata

Hanna Karolak

publikacja 27.10.2013 06:30

Przenieśmy się w świat, gdzie tak łatwo można zapomnieć o prawdziwych problemach życia, 
gdzie w powiewnych sukniach panie eksponowały 
wdzięk i urodę.

Niewinne flirty wzniecają małżeńskie konflikty Andrzej Karolak  Niewinne flirty wzniecają małżeńskie konflikty

Tego świata już nie ma. Tak jak nie ma warszawskich Nalewek, eleganckich Żydówek, które jeździły do wód, panien na wydaniu liczących na znalezienie męża, piosenek, gdzie żydowskie melodie rywalizowały z europejskimi szlagierami, bo religijne żony, na deptaku w Marienbadzie, zamieniały się natychmiast w nowoczesne damy. Po tym świecie pozostały zapis tragicznej historii i pożółkłe fotografie.

Ale jego obraz, niepozbawiony ciepła i humoru, odnajdujemy na kartach powieści Szolema Alejchema, która posłużyła za scenariusz spektaklu, w reżyserii Macieja Wojtyszki, z muzyką Jerzego Derfla, wystawianego na deskach Teatru Żydowskiego. 
Grany w czasie Festiwalu Kultury Żydowskiej, wypełniał szczelnie widownię. Dziś, gdy teatr przywraca normalny rytm repertuarowy, warto polecić widzom ten owiany nostalgią spektakl.

Zabawnym zabiegiem formalnym jest wymiana między bohaterami 36 miłosnych listów, 14 gorących notatek i 46 telegramów. Myślę, że młodzi ludzie już nie bardzo kojarzą, czym był telegram, mały kartonik z naklejonymi paskami: Tęsknię STOP. Dbaj o siebie STOP. Czekam STOP. Przechowuję je czule jako relikty przeszłości.

Co stanowi treść sztuki? To, co stanowi codzienny rytm naszych relacji: miłość, zazdrość, flirt, uleganie małym kaprysom i większym nałogom. Bo kurorty kusiły kasynami gry i luksusowymi magazynami. A to, co urzeka, to niewinność obyczajów, umiejętność powściągania namiętności, przywiązanie do mężów, którzy na te nasze luksusy zarobili. A więc znowu świat, którego nie ma. 


Czy nie mam zastrzeżeń do przedstawienia? Ależ mam. Za mało w nim muzyki, która w niczym nie przeszkadzałaby w prowadzeniu akcji, pewne dłużyzny, gdy banał urasta do rangi konfliktu, i może za mało specyficznego humoru, do którego Teatr Żydowski nas przyzwyczaił. Mimo to publiczność bawiła się świetnie. Mnie najbardziej zachwyciły pastelowe kostiumy i stylowe dekoracje Ewy Łanieckiej, a to przecież w takim spektaklu ważne. I wyrównany poziom aktorski.