Daj mi swe ręce

ks. Jerzy Szymik

GN 01/2014 |

publikacja 02.01.2014 00:15

Jesień była gorąca. Zwłaszcza wysoka była temperatura przeprogramowywania naszych głów.

Daj mi swe ręce Can Stock Photo Inc.

Polskie feministki tłumaczyły kilka miesięcy polskim biskupom, co to jest gender i jak bardzo Pan Jezus był zwolennikiem tej niewinnej kategorii badawczej. W końcu nie wytrzymały i napisały list do papieża, „by bronił [kobiety] przed głupotą polskiego kleru”, wyjaśniła Joanna Bator w „Gazecie Wyborczej” (14–15 XII 2013 r.).

• • • Sama Bator napisała zaś książkę („Ciemno, prawie noc”), za którą otrzymała Nagrodę Nike 2013 i która odtąd jest sprzedawana z nadrukiem „Najlepsza powieść roku”. Co jest w środku (prawie nic – przeczytałem; „czytanka dla lemingów” – podsumował Andrzej Horubała w „Do Rzeczy”, dodając, że „naszym twórcom się wydaje, że plucie na własny naród i religię jest przejawem intelektualnej odwagi, że Gombrowicz jest pisarzem współczesnym, a jego gest jest nadal świeżym i obarczonym niesłychanym ryzykiem krokiem”), nie będę opisywał, ale przytoczę fragment felietonu Joanny Bator („Gazeta Wyborcza”, 22 III 2013 r.), tekstu, który dobrze oddaje klimat tego pisarstwa nagrodzonego najwyższą nagrodą literacką III RP: „(...) Co zrobiła mi siwa aptekarka? Odmówiła sprzedaży tabletek antykoncepcyjnych. Ze względów światopoglądowych. Pamiętacie opowieści o kioskarkach z Peerelu, które dziurawiły prezerwatywy? Co za szczęście, że tabletek nie da się przedziurawić! (...) w przypadku (...) aptekarki fundamentalistki spapraliśmy robotę. Dopuściliśmy do zepsucia. Słowo na k, które przychodzi mi do głowy w związku z zaistniałą sytuacją, dotyczy oczywiście szerszego problemu niż mojej skromnej osoby. (...) mieszkam w dużym mieście, mam wokół domu co najmniej tyle aptek, co barów sushi [brawo! – J.Sz.]. Pójdę do innej. W ogóle nie o mnie tu idzie, ale jak naprawić zepsuty system. (...) toleruję prawo aptekarki do jej przekonań, nawet gdyby wierzyła, że dozna z powodu swej odmowy niepokalanego poczęcia. (...) [Ale] tylko z uprzywilejowanej pozycji społeczno-ekonomicznej można uznać tę siwą panią z apteki za nieszkodliwe kuriozum. Dla wielu polskich kobiet system, który reprezentuje aptekarka, to śmiertelne niebezpieczeństwo. (...) wywiera [ten system] tak wielki wpływ na polską demokrację, że wiele kobiet ma ograniczony dostęp do edukacji seksualnej, antykoncepcji i aborcji. To system, który pozwala chować za klauzulą sumienia przekonanie o niższości i konieczności podporządkowania kobiet. (...) każda osoba odmawiająca kobiecie sprzedaży środków antykoncepcyjnych jest zagrożeniem dla demokracji (...)”. Ostatnie zdanie felietonu jest donosem: „Apteka mieści się w Wilanowie i nosi wdzięczną nazwę Hetmańska”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.