Muzyka potrzebuje wyłączności

Barbara Gruszka-Zych

GN 03/2014 |

publikacja 16.01.2014 00:15

Z Jerzym Satanowskim o sukcesie, prowokacji i spektaklu „Romeo i Julia”

Jerzy Satanowski – wybitny kompozytor, wokalista,  reżyser i dyrygent HENRYK PRZONDZIONO /gn Jerzy Satanowski – wybitny kompozytor, wokalista, reżyser i dyrygent

Barbara Gruszka-Zych: Czym jest dla Pana muzyka?

Jerzy Satanowski: Równie dobrze można by zapytać, czym jest dla Pani powietrze…

To cytat z Poświatowskiej piszącej o miłości, która jest jak powietrze.

Bez muzyki nie mógłbym żyć. To mikrofon podstawiony tajemnicy.

Kiedy wchodzi Pan do pubu i słyszy swoją muzykę, myśli Pan: to miło, że jej słuchają?

Dostaję w ZAIKS-ie spis utworów, które są wykonywane w lokalach i na dancingach. Ale kiedy wchodzę do knajpy i słyszę jakiś swój utwór, nie napawa mnie to specjalną dumą.

Bo lubi Pan rozmawiać w ciszy?

Tak, bo muzyka potrzebuje wyłączności. Trzeba się na niej skupić. To tak, jakby ktoś w tle czytał wiersze, a my byśmy próbowali rozmawiać. (śmiech) Kiedyś razem z reżyserem Januszem Wiśniewskim pojechaliśmy z jego przedstawieniem do Grazu w Austrii. W niedzielę poszliśmy na piknik, a tam jakiś zespół muzyczny grał światowe przeboje. Słuchając go, zaczęliśmy się zastanawiać, co to jest sukces. Janusz w pewnej chwili stwierdził: „Sukces to byłby wtedy, gdybym podszedł do tej orkiestry i powiedział: zagrajcie jakiś utwór Jerzego Satanowskiego, a oni by go natychmiast zagrali”. Wtedy mnie przyszło do głowy, że sukces byłby dopiero wtedy, gdybym podszedł i powiedział im: „Nie grajcie już żadnego utworu Satanowskiego”.

Odniósł Pan sukces?

Myślę, że tak, bo całe życie utrzymuję się z przyjemnej pracy komponowania muzyki dla teatru, filmu i estrady.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.