Budka się zamyka

Szymon Babuchowski

GN 05/2014 |

publikacja 30.01.2014 00:15

Grają dla nas od czterdziestu lat, ale właśnie ogłosili, że przechodzą na muzyczną emeryturę. W pełni zasłużoną, bo Budka Suflera to przecież jeden z gigantów polskiego rocka.

Wokalista Krzysztof Cugowski podczas jednego z jubileuszowych koncertów Wojciech Strozyk /EAST NEWS/REPORTER Wokalista Krzysztof Cugowski podczas jednego z jubileuszowych koncertów

Czterdzieści to liczba oficjalna, bo prehistoria zespołu zaczęła się znacznie wcześniej. Już w 1969 r. działała w Lublinie pierwsza grupa pod nazwą Budka Suflera, którego wokalistą był nie kto inny, tylko Krzysztof Cugowski. Z tego czasu zachowało się tylko jedno nagranie – „Blues George’a Maxella”, wydane po latach na płycie „Underground”, zbierającej dokonania zespołu sprzed pierwszego longplaya. Jednak prawdziwa historia grupy liczy się od czasu, gdy działają w niej razem Krzysztof Cugowski – solista obdarzony mocnym, zachrypniętym głosem i Romuald Lipko – kompozytor z rzadko spotykanym talentem do tworzenia przebojów.

Podróż szalonym koniem

Pierwsze wspólne nagranie nie było jednak kompozycją Lipki. Nagrany w lutym 1974 roku utwór „Sen o dolinie”, zaczynający się od słów: „Znowu w życiu mi nie wyszło”, jest coverem piosenki „Ain’t No Sunshine” Billa Whitersa. Popularność Budkowej wersji zdecydowała o propozycji wydania płyty przez Polskie Nagrania. Ostatecznie „Sen o dolinie” nie znalazł się na krążku, ale powstał znakomity album „Cień wielkiej góry”, który jest jednym z kamieni milowych w historii polskiego rocka. „Cień wielkiej góry” (1975) został nagrany w czteroosobowym składzie: Cugowski śpiewał, Lipko grał wówczas jeszcze na gitarze basowej, za perkusją zasiadał już Tomasz Zeliszewski, a gitarzystą był Andrzej Ziółkowski. Przebojami stały się utwór tytułowy i dorzucona w ostatniej chwili piękna ballada „Jest taki samotny dom”, ale o niezwykłości płyty decydowała prawie 20-minutowa suita „Szalony koń” z tekstem Adama Sikorskiego. Rzeczywiście „szalona”, pełna awangardowych rozwiązań, ciągłych zmian rytmu i tempa, wymagająca od muzyków sporych umiejętności. Gościnnie improwizacją na moogu popisał się w tym utworze Czesław Niemen. Podróż szalonym koniem wytyczyła Budce drogę do kolejnego albumu „Przechodniem byłem między wami” (1976). Nie było na nim wprawdzie żadnego utworu, który dorównywałby długością pierwszej suicie, ale poziom muzycznych „zakręceń” i „przełamań” okazał się podobny. Dla kontrastu zespół zaproponował dwie piękne ballady: „Noc nad Norwidem” oraz „I tylko gwiazda – blask jej znikomy”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.