W poszukiwaniu mistrza

Szymon Babuchowski

GN 18/2014 |

publikacja 30.04.2014 08:54

Wiersze Tadeusza Różewicza ukazują dramat człowieka, który utracił kontakt z Bogiem, a jednocześnie rozpaczliwie go pragnął. Testament poety zdaje się mówić, że jego poszukiwania zakończyły się owocnie.

W poszukiwaniu mistrza Grzegorz Michałowski /PAP

Wymieniany jednym tchem obok największych nazwisk polskiej liryki XX wieku: Herberta, Miłosza, Szymborskiej. Kiedy odeszli tamci, nadal trwał na placu boju, pozostając żywą legendą. Tadeusz Różewicz zmarł we Wrocławiu 24 kwietnia. Wraz z jego odejściem skończyła się w naszej poezji pewna epoka.

Naga poezja

Choć brzmi to niewiarygodnie, był rówieśnikiem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Urodził się w 1921 r. w Radomsku, jako drugi spośród trzech braci. Nic nie zapowiadało tego, że wszyscy trzej zajmą się literaturą. Ojciec Władysław był niższym urzędnikiem sądowym, zaś matka Stefania Maria z Gelbardów zajmowała się domem. Miłość do książek zaszczepił w Tadeuszu starszy brat Janusz, który później, jako podporucznik Armii Krajowej, zginął z rąk gestapo. Właśnie on wciągnął dorastającego chłopca do wspólnego czytania. Razem studiowali literaturę i pisali wiersze. Często były to parodie tekstów znanych autorów. To także Janusz jako pierwszy zaczął swoje utwory publikować w prasie. Tadeusz podążał jego śladem. Najmłodszy z braci, Stanisław, został z kolei znanym reżyserem i scenarzystą. Młodzieńcze próby literackie Tadeusza Różewicza nie wskazywały wcale, że zrewolucjonizuje on polską poezję. Dał się w nich poznać raczej jako klasyk zafascynowany twórczością Leopolda Staffa, Bolesława Leśmiana czy Kazimiery Iłłakowiczówny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.