Festiwal i coś więcej

Szymon Babuchowski

GN 26/2014 |

publikacja 26.06.2014 00:15

Spanie w namiotach i gorszy dostęp do internetu? Czemu nie, jeśli w zamian mogę spotkać się z rówieśnikami, którzy myślą i wierzą podobnie jak ja.

Od czterech lat nie ma już Song  of Songs – jednego z największych festiwali muzyki chrześcijan józef wolny /gn Od czterech lat nie ma już Song of Songs – jednego z największych festiwali muzyki chrześcijan

Kto jeszcze pamięta te tłumy młodych ludzi szczelnie zapełniające toruńską starówkę? Od czterech lat nie ma już Song of Songs – jednego z największych festiwali muzyki chrześcijan w Europie. I, co tu kryć, ten brak jest bardzo odczuwalny. Artystom śpiewającym na Bożą chwałę trudniej jest się przebić ze swym przekazem, gdy działają w rozproszeniu. Ciągle jednak są obecni na scenie i podczas wielu imprez odbywających się latem w różnych częściach Polski oddają dźwięki Bogu.
 

Szansa na spotkanie

Te imprezy od kilkunastu lat wyrastają w naszym kraju jak grzyby po deszczu. Owszem, są i takie, które się zwijają, ale w ich miejsce zaraz powstają nowe. Co diecezja, to inny festiwal. Choć może samo słowo „festiwal” nie jest tu najszczęśliwsze. Rozmaite spotkania młodych coraz rzadziej ograniczają się do szalonej zabawy pod sceną. Wieczorne koncerty bywają wabikiem, mającym przyciągnąć młodzież, ale nie są najważniejsze. Tak naprawdę chodzi o spotkanie z żywym Bogiem – zapewniają szefowie imprez. Dlatego coraz częściej festiwale stają się propozycją duszpasterską, formą rekolekcji. Organizatorzy dbają o to, by uczestnicy mieli co robić przez cały dzień. Tak jest chociażby w przypadku spotkania „Góra Tabor”, niegdyś odbywającego się we Władysławowie, a obecnie w Mórkowie koło Leszna. To kilka dni spotkań, katechez, warsztatów, a muzyczne uwielbienie, m.in. z udziałem rapowego zespołu Full Power Spirit, będzie tylko jednym z elementów.

– W tym roku gramy na około dziesięciu podobnych imprezach – mówi Mirek „Miru” Kirczuk, lider Full Power Spirit. – Tysiące ludzi, którzy tam przyjeżdżają, nie bierze się znikąd. Najczęściej, choć nie zawsze, są to osoby zrzeszone w różnych wspólnotach. Taka impreza jest więc często podsumowaniem rocznej pracy duszpasterzy np. w danej diecezji. Dla młodych to szansa, by spotkać rówieśników myślących tymi samymi kategoriami. Wbrew pozorom jest ich bardzo wielu, choć w swoich środowiskach mogą czuć się czasem wyrzucani na margines. Fascynujący jest dla mnie fakt, że w dobie szukania przyjemności młodzi ludzie często rezygnują z różnego rodzaju wygód, decydują się na spanie w namiotach czy ograniczony dostęp do internetu. Mają inne priorytety i to jest optymistyczne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.