publikacja 17.07.2014 00:15
Lato, chociaż niemrawe, w pełni. Podobny – letni – repertuar serwują nam kina. Ale i tu zdarzają się rodzynki w rodzaju gruzińskich „Mandarynek”.
Art. House
Markus (Elmo Nüganen) i Ivo (Lembit Ulfsak) pozostają neutralnymi obserwatorami toczącego się w Abchazji konfliktu do chwili, kiedy stają świadkami krwawej potyczki pomiędzy bojownikami wrogich oddziałów
W swoim czasie nazwiska Siergieja Paradżanowa, Tengiza Abuładze, Otara Iosselianiego czy Gieorgija Danielii stanowiły wizytówkę kina gruzińskiego. Wydaje się, że po okresie zapaści w latach 90., spowodowanej czynnikami ekonomicznymi, w kinie tym pojawiło się kilku twórców, którzy dają nadzieję na jego odrodzenie. Należy do nich z pewnością Zaza Urushadze, reżyser „Mandarynek”, który podjął temat gruzińsko-abchaskiego konfliktu z lat 90.
Pod jednym dachem
Akcja filmu Urushadze, byłego dyrektora Gruzińskiego Instytutu Filmowego, rozgrywa się w Abchazji w roku 1992, ale pokazuje konflikt z innej perspektywy. Widzom „Mandarynek” z pewnością nasunie on skojarzenia z „Kukułką”, znakomitym komediodramatem Aleksandra Rogożkina, który w swoim dorobku ma m.in. „Czekistę”, przedstawiającego najbardziej drastyczny obraz funkcjonowania sowieckich służb bezpieczeństwa.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.