publikacja 02.02.2018 07:53
Na pierwszy rzut oka, film ten można by potraktować jako typową, kinematograficzną ramotkę. Ot, kolejny przykład kina sandałowego, które po pojawieniu się filmu kolorowego, zaczęło święcić triumfy na całym świecie.
Dawid – późniejszy król Izraela – jest tu wzorem człowieka wierzącego, posłusznego Bogu, Jego przykazaniom...
mat. prasowy
Ale tak jak nie szata zdobi człowieka, tak i pojedyncze kadry nie decydują o wartości danej produkcji. A nakręcony w1964 roku włosko-hiszpański „Saul i Dawid” w reżyserii Marcello Baldiego z pewnością wartościową pozycją jest.
Przede wszystkim dlatego, że wiernie trzyma się biblijnych faktów. Scenarzyści nie dopisali Dawidowi żadnego złowieszczego brata bliźniaka, a Goliatowi żony olbrzymki, która potem mściłaby się na Izraelitach.
Absurd? Nie takie rzeczy w kinie sandałowym z lat ’50 i ‘60 można było oglądać. Ekipa Baldiego postanowiła jednak nie uatrakcyjniać na siłę starotestamentalnej opowieści, bo i chyba byłoby to zbędne. Opisana w Pierwszej Księdze Samuela historia znajomości Saula i Dawida obfituje przecież w nieustanne zwroty akcji i zaskakujące zdarzenia, które uznać można za gotowy treatment (nowelę filmową), stanowiący zalążek scenariusza.
Dawid – późniejszy król Izraela – jest tu wzorem człowieka wierzącego, posłusznego Bogu, Jego przykazaniom... Wcielający się w postać Dawida Gianni Garko gra więc bardzo „oszczędnie”. Emanuje z niego spokój, wewnętrzne przekonanie o słuszności Bożego Planu, pełnia zaufania wobec Boga.
Inaczej Saul – nieprzypadkowo chyba wymieniony w tytule filmu jako pierwszy. Odtwarzający jego postać Norman Wooland serwuje widzom prawdziwą aktorską ucztę.
Artysta ten wystąpił w wielu szekspirowskich produkcjach (m.in. w legendarnym, oscarowym „Hamlecie” Laurence’a Oliviera z 1948 roku) i to na ekranie widać. Rządza władzy, zazdrość, nienawiść, popadanie w szaleństwo – jego Saul swą wyrazistością bardzo przypomina postacie z najsłynniejszych dramatów mistrza ze Stratfordu. Przejmująca i przerażająca jest scena, gdy obłąkany Saul twierdzi, że słyszy głos Boga, choć tak naprawdę to tylko szum wiatru.
Historia biblijnego króla Saula to swoista przypowieść o ludzkiej słabości, głupocie, grzeszności, a także przestroga dla każdego z nas. Ale nie tylko to znajdziemy w filmie Marcello Baldiego. Są tu też liczne – i zaskakująco dobrze nakręcone – sceny batalistyczne. Są piękne pustynne pejzaże i kadry inspirowane najpewniej malarstwem Jamesa Tissot. Jest i Goliat, dziwnym trafem wyglądający jak baśniowy rozbójnik Sarka Farka.
Generalnie jest na co popatrzeć, nad czym się zamyślić, a po seansie w co wczytać. Bo chyba właśnie to w filmie biblijnym jest najważniejsze – by konfrontować je ze Słowem Bożym. By służyło za ilustrację, a nie bryk z Pisma Świętego.
*
Tekst z cyklu ABC filmu biblijnego