Modlitwa o dobre dźwięki

Szymon Babuchowski

publikacja 13.09.2014 05:30

Muzyka chrześcijańska jest jak kamyk Dawida w walce z Goliatem. Bywa lekceważona, ale tkwi w niej wielka siła. Zwłaszcza kiedy wspiera ją modlitwa.

– Zdefiniowałam siebie mocno jako muzyka chrześcijańskiego – mówi Magda Frączek roman koszowski /foto gość – Zdefiniowałam siebie mocno jako muzyka chrześcijańskiego – mówi Magda Frączek

– Wielu muzyków doświadcza, że sztuka jest terenem walki duchowej – twierdzi Michał Guzek, szef muzyczny Radia Warszawa. – Bo przecież kiedy na koncercie kilka tysięcy osób wspólnie wielbi Boga i doświadcza Jego mocy, szatan z pewnością chce ich przeciągnąć na swoją stronę. Dlatego tak bardzo potrzebują modlitwy.

Salki dla młodych
– Mamy w Polsce kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy osób tworzących muzykę chrześcijańską: od amatorskich często scholi parafialnych po profesjonalistów występujących na wielkich scenach – mówi ks. Piotr Osiński, twórca „Listy z Mocą!” emitowanej przez radio RDN Małopolska. – Ludzie przychodzący na koncerty takie jak rzeszowskie „Jednego Serca, Jednego Ducha” bywają zaskoczeni, że istnieje coś takiego jak np. chrześcijański hip-hop czy reggae. Warto więc, żebyśmy się wszyscy zobaczyli i pokazali tę siłę światu. Od pewnego czasu w środowisku muzyków chrześcijańskich mówi się o potrzebie stworzenia dużego ogólnopolskiego festiwalu tej twórczości; takiego, jakim był w przeszłości chociażby toruński Song of Songs. Krokiem w tę stronę może okazać się I Kongres Muzyki Chrześcijańskiej, który odbędzie się 25 października w Łodzi, czyli tam, gdzie 45 lat temu miał miejsce pierwszy Sacrosong. Na kongresie spotkać się mają nie tylko artyści, ale także np. menedżerowie i przedstawiciele rozgłośni zaangażowanych w promocję tej muzyki. Równie pilną potrzebą jest stworzenie duszpasterstwa muzyków chrześcijańskich, o co poprosili w tym roku w liście do Episkopatu Polski uczestnicy festiwalu Strefa Chwały.

Ks. Osiński bardzo liczy na to, że pomoże to także w udostępnianiu salek parafialnych młodym zespołom, by miały gdzie się spotykać i ćwiczyć. Akcję ks. Piotra podchwycił już portal Chrześcijańskie Granie i na podstronie (grajmy.chrzescijanskiegranie.pl) stworzył mapkę, do której można dodawać kolejne takie miejsca. – W salkach młodzi ludzie nie tylko spędzają godziny na próbach, ale także rozmawiają o ważnych dla nich sprawach i modlą się. To przestrzeń, w której – wzorem ks. Bosko – młodzi ewangelizują młodych – dodaje ks. Osiński.

Dłuższa droga
Festiwal Chrześcijańskie Granie, który odbędzie się w tym roku 18 i 19 października w warszawskim Dobrym Miejscu, ma służyć przede wszystkim promocji młodych zespołów. – Grupy takie jak 2Tm2,3, TGD czy New Life’m mają już swoją przestrzeń odbioru. Dziś to ci młodsi najbardziej potrzebują wsparcia. Grają często znakomitą muzykę, ale nie mają przygotowania medialnego, nie wiedzą, gdzie pójść ze swoją twórczością – twierdzi Michał Guzek. Jedną z artystek, która dała się poznać bliżej m.in. dzięki inicjatywom Chrześcijańskiego Grania, jest Magdalena Frączek. W 2011 r. wygrała koncert Debiutów z zespołem Love Story. Dziś ma na swoim koncie znakomity solowy album „Effatha”, za który otrzymała nagrodę wydawców katolickich Feniks w kategorii „Muzyka chrześcijańska”. – Zdefiniowałam siebie bardzo mocno jako muzyka chrześcijańskiego – wyznaje Magda. – Wiem, że to pojęcie bardzo szerokie, nie ogranicza się tylko do muzyki uwielbieniowej, ale zawiera w sobie wszystko, co powstało z Bożej inspiracji. Myślę, że ktoś, kto uważnie słucha moich tekstów, dostrzeże fakt, że jestem wierząca. Ale ja tę swoją tożsamość odnajduję także w samych dźwiękach. Zdaniem Magdy Frączek chrześcijańscy artyści nie powinni ograniczać się wyłącznie do udziału w koncertach o charakterze religijnym: – Biblia mówi, że „komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”. Dlatego powinniśmy być obecni także na świeckich festiwalach i w rozgłośniach, przynosząc ze sobą to, co mamy w sercu. Wiadomo, że czasy są w ogóle ciężkie dla muzyków. Dominująca w mediach miałkość przekazu sprawia, że ci, którzy chcą powiedzieć coś więcej, są skazani na dłuższą drogę. Ale walka o słuchacza jest zadaniem artysty, nawet jeśli pierwsze zetknięcie z szerszym rynkiem muzycznym bywa obezwładniające.

Źródło i tarcza
– Ta muzyka jest jak kamyk Dawida w walce z Goliatem. Bywa lekceważona, ale tkwi w niej wielka siła – podkreśla Michał Guzek. – Muzyk chrześcijański to dla mnie ktoś, kto nie stawia na pierwszym miejscu swoich ambicji, ale chce głosić Dobrą Nowinę. Dlatego ważne jest to, z jakiego źródła czerpie. Czy za jego twórczością stoi wspólnota, sakramenty, formacja? Bez tego wszystkiego będzie bardziej narażony na różne zagrożenia duchowe. Modlitwa jest tarczą, która przed nimi chroni. Jestem pod dużym wrażeniem tego, co robi zespół StronaB, który dba o to, żeby przed każdym koncertem być w łasce uświęcającej. Ta grupa to właśnie owoc jednej z „salek” – ludzie bardzo zwyczajni, normalni, ale mają niesamowity wpływ na „ziomali” w miejscu, w którym mieszkają. – Muzyka chrześcijańska ma wiele odmian, a każda z nich ma swoją przestrzeń – twierdzi ks. Piotr Osiński. – Jest muzyka liturgiczna, przeznaczona do wykonywania w kościele, są zespoły uwielbieniowe i takie, które jak Luxtorpeda wychodzą z dobrym przekazem na „dziedziniec pogan”. Nie należy tych przestrzeni mieszać, ale miejsca dla różnorodnych wykonawców jest wiele. Modlimy się za nich wszystkich.